Nowy Hyundai i10 (2013) - o poziom wyżej [pierwsza jazda autokult.pl]
Hyundai i10 to typowy przedstawiciel segmentu A, którego naturalnym środowiskiem jest miasto. Jego ostatnie wcielenie już kończy swój żywot – jeszcze tej jesieni do salonów wjedzie najnowsza generacja tego malca, którą miałem okazję poznać kilka dni temu na krętych serpentynach Sardynii. Zaraz, coś tu nie gra…
24.10.2013 | aktual.: 28.03.2023 15:49
Nowy Hyundai i10 (2013) - pierwsza jazda
Hyundai i10 to typowy przedstawiciel segmentu A, którego naturalnym środowiskiem jest miasto. Jego ostatnie wcielenie już kończy swój żywot – jeszcze tej jesieni do salonów wjedzie najnowsza generacja tego malca, którą miałem okazję poznać kilka dni temu na krętych serpentynach Sardynii. Zaraz, coś tu nie gra…
No właśnie – jak i10, miejskie auto, prezentuje się w takiej okolicy? Wbrew pozorom nie jest to taki zły pomysł. i10 to mały samochód, więc oczywiste jest, że w miejskiej dżungli poradzi sobie znakomicie. Hyundai, pokazując swoje najnowsze dziecko na drogach, po których prowadzi jeden z najbardziej krętych rajdów świata, postawił przed nim nie lada wyzwanie.
Wyjeżdżająca już z salonów generacja Hyundaia i10 to raczej pudełkowe auto, które chociaż wciąż nieźle się sprzedaje, daleko mu do liderów segmentu. Stylistykę wąskiego i wysokiego nadwozia uratował trochę facelifting sprzed kilku lat, który optycznie nieco przysadził samochód do ziemi. Niestety, fizyki się nie oszuka – wymiary karoserii tego małego Hyundaia działały na jego niekorzyść na każdym zakręcie.
Teraz przyszedł czas na zmiany. Nowa generacja i10 to kolejny krok koreańskiej marki w stronę Europy. I chyba ostatni. Hyundai dotarł na miejsce - i widać to już nawet po wyglądzie auta. O ile jeszcze kilka lat temu producent mógł mieć kompleksy wobec doświadczonych na Starym Kontynencie marek, tak teraz staje z nimi w szranki i walczy jak równy z równym.
Na pierwszy rzut oka zmienił się głównie wygląd i10. Mały Hyundai nieco się wydłużył i stracił kilka centymetrów wysokości. Na pochwałę zasługuje to, że styliści marki pomogli przejść i10 przez te zmiany w dobrym stylu. Przód wygląda teraz naprawdę zadziornie, a od boku auto sprawia wrażenie dosyć przysadzistego, mimo proporcji charakterystycznych dla segmentu A. Sądzę, że to zasługa dolnej listwy oraz ostrego przetłoczenia na wysokości klamek. Te krawędzie optycznie zmniejszają odległość od dołu nadwozia do dolnej linii okien.
Zmiany na lepsze zaszły także we wnętrzu i10. Deska rozdzielcza wygląda nowocześnie, ale jest pozbawiona zbędnych fajerwerków. Dzięki temu auto powinno trafić w gusta klientów młodszych niż do tej pory, a jednocześnie bardziej konserwatywni nabywcy wciąż będą nim zainteresowani. Tak zresztą opisuje swoich nowych odbiorców Hyundai. Marka chce teraz lepiej dopasować się do potrzeb młodych. Co z tego wyjdzie? Przekonamy się z czasem.
W kwestii samego wykonania wnętrza Hyundai zasłużył na plus. Użyte tworzywa sztuczne są przyzwoitej jakości i skutecznie maskują wszystkie metalowe elementy, które u konkurencji zazwyczaj są odsłonięte.
Ilość miejsca z tyłu nie powala na kolana, ale też nie rozczarowuje. Taka przestrzeń to raczej norma we współczesnym segmencie A. Wyjątkowo dobrze jest, jeśli przejdziemy jeszcze krok do tyłu. Bagażnik ma 252 l pojemności, co czyni go największym w klasie. Do tej pory najlepiej wypadały pod tym względem trojaczki koncernu VAG, czyli Škoda Citigo, Volkswagen up! i Seat Mii. Koreańskiej marce udało się przebić ich wynik o… 1 l.
No właśnie – koreańskiej? Hyundai za wszelką cenę stara się odwrócić nasze spojrzenia od Wschodu i udowadnia, że jest teraz marką europejską. Nowy i10 został zaprojektowany w Europie, zgodnie z wymaganiami europejskiego rynku, w Europie był testowany i w Europie będzie wytwarzany. Oczywiście marka pozostanie koreańska, ale chyba małemu i10 można przyznać paszport z granatową flagą ze złotymi gwiazdami.
Czy europejska konkurencja powinna się obawiać i10? Sądzę, że obecne tuzy segmentu A wykazałyby się ignorancją, gdyby nie spojrzały na tego Hyundaia z niepokojem. Wykonał on bowiem ogromny krok naprzód i w moim przekonaniu pod wieloma względami przegonił… wszystkich. i10 już na samym wstępie zaskakuje wyciszeniem wnętrza. Nawet trzycylindrowiec nie daje się we znaki, o 1,25-litrowym motorze nie wspominając. To zaskakujące, jak dobrze Hyundai wyciszył ten samochód. Bez względu na to, czy wskazówka obrotomierza sięga czerwonej kreski czy jedziemy 120 km/h, w aucie jest zaskakująco cicho.
Kolejna niespodzianka, chyba nawet jeszcze większa, to prowadzenie. Kręte drogi Sardynii okazały się idealnym miejscem do sprawdzenia możliwości i10. Chociaż jest to miejskie auto, to - jak już wcześniej wspomniałem - jego małe rozmiary w mieście gwarantowałyby sukces. Na krętych, górskich drogach zrobienie dobrego wrażenia powinno być trudniejsze. Tymczasem inżynierowie Hyundaia spisali się na tyle dobrze, że po kilkudziesięciu kilometrach zakrętów żal było wracać na bardziej proste drogi.
Oczywiście jak zawsze w tego typu autach niedosyt pozostawia moc silników. Zawsze chciałoby się mieć pod stopą więcej. Zachowajmy jednak zdrowy rozsądek – chociaż i10 prowadzi się naprawdę dobrze, autem sportowym nie jest. Zatem przygotowane przez Hyundaia jednostki powinny być wystarczające.
Ja miałem okazję sprawdzić wersje 1,0 (66 KM) i 1,25 (87 KM). Mniejszy silnik w górach radził sobie przeciętnie. Do miasta jest on absolutnym minimum. Zadowoli wyłącznie osoby, które chcą spokojnie przemieścić się z punktu A do B. Sam wybrałbym mocniejszą jednostkę ze względu na lepszą kulturę pracy, zauważalnie większą elastyczność i oczywiście lepsze osiągi. Co najważniejsze – silniki nie wykazały w trakcie męczenia po górach szczególnie dużego apetytu na paliwo. Komputery pokładowe wskazały w obydwu przypadkach około 6,5 l/100 km.
Dobre wyniki spalania to również zasługa dobrze zestopniowanej skrzyni biegów. Przyzwoicie wpasowywały się w potrzeby poruszania się po ciasnych, włoskich miasteczkach, ale równie dobrze radziły sobie w trasie. Częste sięganie do lewarka nie było uciążliwe przy ciągłym przyspieszaniu i hamowaniu dzięki jego bardzo dobremu prowadzeniu.
Ze względu na podobne wyniki zużycia paliwa, które zazwyczaj w tym segmencie są jednym z ważniejszych czynników podczas dokonywania wyboru wersji, sądzę, że większość osób zdecyduje się na wariant 1,25 l, o ile będzie on oferowany w rozsądnej cenie. Cenę zapewne da się znacznie podbić, wybierając z katalogu takie dodatki jak podgrzewana kierownica czy szyberdach.
No właśnie – cena. Nie jest ona jeszcze znana. I dlatego tak naprawdę trudno ocenić, czy i10 będzie rywalem dla obecnych liderów rynku. Przedstawiciele Hyundaia podczas konferencji kilka razy podkreślali, że nie chcą być już marką postrzeganą jako tania. Z jednej strony to dobrze, ponieważ właśnie temu zawdzięczamy wygląd, jakość wykonania nowego i10 i 5-letnią gwarancję bez limitu kilometrów. Z drugiej strony jest to trochę niepokojące. Można bowiem przypuszczać, że najmniejszy samochód Hyundaia będzie skokiem nie tylko ewolucyjnym, ale również cenowym.
- Bardzo dobre wyciszenie wnętrza
- Świetne jak na ten segment prowadzenie
- Dosyć duży bagażnik
- Dobre wykonanie i atrakcyjny wygląd
- Zbyt słaba jednostka 1,0 l
Ogólna ocena samochodu:
Brak ze względu na nieznaną cenę.[/h3]