Po liftingu z tyłu pojawiły się lampy LED. W tle widać krater Messum© fot. Mateusz Lubczański

Nowa Toyota Land Cruiser w Namibii. Ponad 700 km bezdroży, pyłu i błota [część 1]

Toyota Land Cruiser sprzedawana jest w 190 krajach, a jej niezawodność doceniły rozmaite grupy zawodowe – od rolników w Australii po terrorystów z Afryki. Nic więc dziwnego, że pierwsze jazdy nowym Land Cruiserem miały miejsce właśnie w Namibii.

Nowa Toyota Land Cruiser - pierwsza jazda

Nie będę ukrywał – Land Cruiser kojarzył mi się dotychczas z emerytowanym lekarzem, dla którego auto miało być wygodne, niezawodne i zapewniać dobrą widoczność. Oczywiście wiedziałem, że gdzieś tam, wśród gorących piasków Afryki czy na Bliskim Wschodzie Land Cruisery służyły jako wozy bojowe, transportery czy inne wszędołazy. W Polsce te auta okupowały co najwyżej ciasne miejsca parkingowe.

Tymczasem Afryka – w tym Namibia – Toyotami stoi. Oprócz Land Cruiserów i Hiluxów sprzedawany jest tutaj też minivan na ramie Hiluxa, który swoimi proporcjami odstrasza nawet co bardziej oddanych fanów marki. Najważniejsze jednak, że nie daje jednak za wygraną, a wśród piaskowych pułapek i braku stacji benzynowych co kilka kilometrów niezawodność jest najważniejsza. W ciągu trzech dni i 700 pokonanych kilometrów zobaczyłem niezliczoną liczbę białych Toyot, dwa Defendery i jednego Forda Rangera.

Fascynujący krajobraz Namibii. Całe szczęście towarzyszył nam tylko przez 150 kilometrów.
Fascynujący krajobraz Namibii. Całe szczęście towarzyszył nam tylko przez 150 kilometrów.© fot. Mateusz Lubczański

Dlatego też trudno znaleźć lepsze miejsce do sprawdzenia nowej Toyoty Land Cruiser. Auta, które pojawiły się w Walvis Bay, miały już za sobą 3 poprzednie grupy. Każda zrobiła nimi ponad 700 km, z czego może 10 na równym asfalcie. Reszta to drogi z soli, autostrady wyznaczone na piasku i kamieniste bezdroża. Wydawać by się mogło, że to żaden problem. Tymczasem w praktyce oznaczało to nawet 10-12 godzin ciągłej pracy zawieszenia. 12 godzin ciągłego "uduuduudududududu" i stukania kamieni o podwozie. Jako nieliczni dojechaliśmy do końca bez wymiany przedziurawionej opony, za to na ostatnich metrach dostaliśmy kamieniem w szybę. Dzięki ekipo z Belgii!

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Toyota Land Cruiser dalej jest gigantyczna i bliżej jej do kamienicy niż do samochodu terenowego. Teraz stała się jeszcze dłuższa (o 60 mm), a przeprojektowany pas przedni może i jest ładny, lecz jego zadanie jest znacznie poważniejsze. Zupełnie nowa maska pozwala na lepszą obserwację sytuacji przed autem. W ruchu miejskim raczej jest to bez znaczenia, ale spróbujcie przebić się przez kamieniste koryto rzeki - wtedy pogadamy. Dzięki przeprojektowanym zderzakom kąt natarcia to 31 stopni, kąt zejścia 25 stopni, a prześwit wynosi 215 mm (w najniższym ustawieniu). Brzmi nieźle.

Land Cruiser sprawia wrażenie niezwykle trwałego auta. Nie chodzi wcale o przywoływaną przez producenta "większą łatwość obsługi z wyrafinowanym wykończeniem, odpowiednim dla samochodu terenowego z segmentu premium". Plastiki są twarde, system multimedialny prosty, pokrętła od napędów niemal niezniszczalne. Nic dziwnego, że tutaj królują Toyoty. Kabina naszego egzemplarza jest nieco zakurzona. Wokół, gdzie nie spojrzeć, piasek, piasek, piasek.

Nie tracimy czasu i wyjeżdżamy na drogę w konwoju. Przez najbliższe 150 km będę widział tylko piasek ciągnący się po horyzont. Dzięki temu mogę zwrócić uwagę na wnętrze. W podłokietniku mam lodówkę, "Landek" dostał też wentylację przednich foteli. Dodatkowo – adaptacyjny tempomat, audio JBL z 14 głośnikami dla odgrywania w kółko utworu "Africa" zespołu Toto i system 4 kamer przekazujących obraz wokół pojazdu.

To tutaj następuje największy zgrzyt, lecz dopiero drugiego dnia, gdy zjeżdżamy z wyznaczonych (lecz nieubitych) tras. 8-calowy ekran jest dość… dyskusyjnej jakości, przez co lepiej jest po prostu wyjść i rozejrzeć się wokół auta. System Toyota Touch 2 and Go nie pomaga. Potrafi uzyskać dostęp do naszego kalendarza, pokazać korki, ma też wizualizację otaczających nas budynków i masę innych rzeczy, z których nie chcę korzystać. Po pierwsze – system jest za wolny, a grafika ma klimat lat 90. Po drugie - i tak nic na nim nie zobaczysz, bo palące słońce odbija się w ekranie. Problem niskiej jakości obrazu z głowy.

Nieskomplikowany system multimedialny wyświetlany jest na przeciętnym ekranie. W ostrym słońcu i tak nic nie widać.
Nieskomplikowany system multimedialny wyświetlany jest na przeciętnym ekranie. W ostrym słońcu i tak nic nie widać.© fot. Mateusz Lubczański

Oczywiście jak każdy rozsądny człowiek zdecydowałbym się na Land Cruisera z benzynowym silnikiem V8, ale takie "Landki" trafią do klientów na Ukrainie i w Rosji. U nas gigantyczna jednostka skończyła swój rynkowy żywot, a w przyszłości na jej miejsce wskoczy turbodoładowane V8 o pojemności 4 litrów. Ale nie wiecie tego ode mnie!

Pod maską "mojego" Land Cruisera zagościł czterocylindrowy diesel o pojemności 2,8 litra współpracujący z automatyczną skrzynią biegów. To jedyny silnik, jaki, przynajmniej na razie, oferowany będzie w Polsce. Nie brzmi to ekscytująco, ale w takich wyprawach nie o to chodzi. Jednostka napędowa ma 177 KM, ale w tym wypadku stawiam na moment obrotowy – mamy 450 Nm w zakresie 1600-2400 obr./min. Jeśli nie za bardzo orientujecie się czy to dużo czy mało, postawię sprawę jasno. Spod świateł nie wygracie żadnych wyścigów. Jeśli jednak będziecie po kolana w grząskim błocie, Land Cruiser będzie cały czas dawał z siebie wszystko, wyciągając ważące ponad 2 tony cielsko… i zrobi to bez widocznego wysiłku.

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Na razie w rozpalonej do czerwoności Namibii grząskie błota (jeszcze) mi nie groziły, lecz dało się odczuć wszędobylski pył. Trudno się też dziwić, jeśli autostrady są umowne i są wyznaczone w grząskim piachu. Jazda powyżej 90 km/h oznacza brak kontroli nad autem i spalanie przekraczające 20 litrów na sto kilometrów – tak duży jest opór toczenia na tego typu nawierzchni. Oczywiście jak każdy szanujący się producent, Toyota umieściła kilka trybów jazdy modyfikujących ustawienia zawieszenia i wspomagania. Jest nawet Sport +. Wiecie, gdybyście chcieli poszaleć na torze terenówką robiącą setkę w prawie 13 s.

Zatem na razie Land Cruiser podołał zadaniu, lecz nie ma co ukrywać, przejazd takimi trasami nie należy do kategorii spektakularnych. Pozostaje więc zjechać całkowicie z drogi i udać się do krateru Messum. Ma około 20 km średnicy i został odkryty w 1939 roku. Niedawno, bowiem on sam ma 130 milionów lat i powstał podczas największej erupcji wulkanu odnotowanej na Ziemi. Nieźle.

Obraz
© fot. Mateusz Lubczański

Pierwszą rzeczą, którą zaczynam doceniać na pagórkach, jest kamera z przodu pojazdu. Podjeżdżając pod wzniesienie (czy też zjeżdżając z niego) zazwyczaj zza szyby widać niebo, więc nawet słabej jakości kamera z przodu okazuje się wybawieniem. Dwa pokrętła zajmujące najważniejsze miejsce w kokpicie pozwalają na operowanie napędem. Przekręcamy dolne na postoju i uruchamiamy reduktor. Przycisk obok blokuje centralny dyferencjał (pozostawiony sam sobie potrafi przerzucić 70 proc. mocy na tył). Tak samo blokujemy tylną oś. Podnosimy nieco auto i jesteśmy gotowi.

Wrażenie robi to, w jaki sposób Land Cruiser całkowicie ignoruje prawa fizyki i przejeżdża przez przeszkody. Tam, gdzie wtoczenie się dwutonowym autem wydaje się niemożliwe, tam Toyota wjeżdża jak gdyby nigdy nic. Tam, gdzie mogłaby się zawiesić, daje sobie radę bez problemu. W takich warunkach najwyraźniej problemem są jedynie cywilne opony, z których spuszczamy powietrze i otrzymujemy całkowity zakaz dynamicznej jazdy. Trudno, włączamy wentylację foteli i popijamy Colę z lodówki.

Maksymalne ciśnienie? 1,5 bara
Maksymalne ciśnienie? 1,5 bara© fot. Mateusz Lubczański

Ciekawiej robi się, gdy dojeżdżamy do koryta rzeki, pierwszej roślinności i słonicy, która nic nie robi sobie z obecności 20 aut. Land Cruiser może brodzić na głębokości 70 cm, choć tutaj nie to będzie problemem. Wolałbym, żeby zasada mówiąca, że czym lepsza terenówka, tym dalej trzeba iść po traktor tutaj się nie sprawdziła. Skoro jestem w najlepszej maszynie do offroadu na świecie, oznaczałoby to zaledwie 200-kilometrowy spacer do najbliższej drogi. Oczywiście tuż przy spokojnej słonicy i krążącym wokół lwie z małymi nie jest to najlepsza wiadomość. Samochód przed nami osiada w błotnistej mazi.

Problem jest tym większy, że Land Cruiser, nawet podpięty pod Hiluxa, niezbyt radzi sobie z wydostaniem się z błota. Pozostaje więc zrobić coś, czego chciałem uniknąć. Trzeba przełączyć elektronikę w tryb błoto i uruchomić tryb pełzania. Chwila mielenia kół i Land Cruiser wyskakuje z pułapki jakby nigdy nic. Można narzekać, że to kolejna nieprzydatna funkcja działająca dzięki krzemowym mózgom. Niestety, to właśnie on radzi sobie lepiej niż człowiek.

Bezmyślne wciskanie gazu na nic się nie zda. Wtedy do gry wchodzi tryb crawl
Bezmyślne wciskanie gazu na nic się nie zda. Wtedy do gry wchodzi tryb crawl© fot. Mateusz Lubczański

Działanie systemu Crawl sprawdziliśmy na białym egzemplarzu następnego dnia. Przed nami górka, na którą wspięcie się było nie lada wyczynem. Na dole Land Cruiser, który w żadnym scenariuszu nie powinien mieć mocy ani możliwości by na nią wjechać. Tymczasem Danny, nasz przewodnik, przekręca pokrętło wybierając prędkość 1 km/h i rozpoczyna proces wspinaczki bez dotykania pedałów.

Cały sekret polega na wykorzystaniu kontroli trakcji, układu zmiennej sztywności stabilizatorów i dohamowaniu poszczególnych kół, by uzyskać jak najlepszą przyczepność. Tam, gdzie człowiek może czuwałby nad co najwyżej położeniem pedału gazu, kontrola ma miejsce na kilkunastu płaszczyznach dla każdego koła. Na naszej głowie pozostaje tylko kręcenie kierownicą. Trudno coś sknocić.

Efekty działania typu pełzania
Efekty działania typu pełzania© fot. Mateusz Lubczański

Ale oczywiście nam się udaje. Wracając w stronę cywilizacji kończy nam się paliwo. Jesteśmy chyba jedyną załogą, która nie złapała gumy i która nie dojechałaby do miasteczka Swakopmund. Wypaliliśmy prawie 87 litrów paliwa i nie przekroczyliśmy stu kilometrów na godzinę. Rzadko wrzucaliśmy 4 bieg. Spalanie, cóż, bardzo odbiegało od katalogowego 7,4 litra na sto kilometrów. W te dane chyba już nikt nie wierzy.

Olbrzymia, pancerna, paliwożerna i wygodna. Taka jest Toyota Land Cruiser, która wydaje się być jednym z ostatnich dinozaurów dawnej motoryzacji. Osadzona na ramie, niepokonana w terenie, oferująca całkiem niezły komfort. Czy wykorzystasz przynajmniej połowę jej możliwości? Raczej nie. Ale fakt, że w trudnych, pustynnych warunkach pustyni Namib najprawdopodobniej pierwszym autem, które spotkasz, będzie Land Cruiser, chyba coś znaczy.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/84]

Toyota Land Cruiser 2.8 D-4D AT6 (2018) - dane techniczne

Toyota Land Cruiser 2.8 D-4D 6AT

Silnik i napęd:

Układ i doładowanie:R4 z turbodoładowaniem
Rodzaj paliwa:Diesel
Ustawienie:Poprzeczne
Rozrząd:DOHC 16V
Objętość skokowa:2755 cm3
Moc maksymalna:177 KM przy 3400 rpm
Moment maksymalny:

450 Nm przy 1600-2400 rpm

Skrzynia biegów:6-biegowa, automatyczna
Typ napędu:4x4
Hamulce przednie:Tarczowe, wentylowane
Hamulce tylne:Tarczowe, wentylowane
Zawieszenie przednie:Wahacze podwójne rozwidlone
Zawieszenie tylne:4-wahaczowe z drążkiem poprzecznym
Średnica zawracania:11,8 m
Koła, ogumienie przednie:265/55R19
Koła, ogumienie tylne:265/55R19

Masy i wymiary:

Typ nadwozia:SUV
Liczba drzwi:5
Masa własna:2280
Ładowność:670 kg
Długość:4840 mm
Szerokość:

1885 mm

Wysokość:1845 mm
Rozstaw osi:2790 mm
Pojemność zbiornika paliwa:87 l
Pojemność bagażnika:621 - 1934 l
Osiągi:
 Katalogowo:Dane testowe:
Przyspieszenie 0-100 km/h:12,7 s
Prędkość maksymalna:175 km/h
Zużycie paliwa (miasto):9,2 l/100 km 
Zużycie paliwa (trasa):6,3 l/100 km 
Zużycie paliwa (mieszane):7,4 l/100 km 
Zużycie paliwa (autostrada):b.d. 
Emisja CO2:194 g/km
Test zderzeniowy Euro NCAP:b.d.
Cena:
Cena wersji testowej: od 295 000 zł
Model od:

189 000 zł (3-drzwiowy)

Wersja silnikowa od:209 000 zł
Źródło artykułu:WP Autokult
relacjeToyotapodróże
Komentarze (21)