Niespotykana Lancia Hyena trafi na aukcję. Ten egzemplarz jest wyjątkowy co najmniej z 3 powodów
O ile niemal każdy zna tę włoską markę o bogatej historii, tak to skromne coupe o zadziornej nazwie Hyena – już niekoniecznie. Raczej ciężko będzie je spotkać na ulicy, ponieważ powstało zaledwie 24 egzemplarzy. Jeden z nich trafi pod koniec maja na aukcję RM Sotheby’s. Wystawiony egzemplarz jest ostatnim, który powstał, a to tylko początek jego wyjątkowości.
30.04.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:44
Już sama historia powstania modelu jest ekscytująca i godna podziwu. Jednym z ojców Lancii Hyeny jest Paul Koot – szef Lusso Service, holenderskiego importera Lancii. Uważał, że "wnętrzności" Lancii Delty HF Integrale 16V lepiej sprawdziłyby się w 2-drzwiowym nadwoziu coupe. Wykonał kilka próbnych szkiców, które następnie postanowił skonsultować z Andreą Zagato, wnukiem założyciela słynnego studia projektowego, zasłużonego w motoryzacji.
Andre spodobał się pomysł Paula. Po dopracowaniu projektu przez Marco Pedraciniego, projektanta Zagato, zaczęto montaż próbnych egzemplarzy, a gotowy wyrób zaprezentowano na targach w Brukseli w 1992 roku. Pierwotne plany zakładały produkcję 500 egzemplarzy, jednak zostały one szybko zweryfikowane. Koncern Fiata nie był zainteresowany dalszą inwestycją w nietypowy projekt, dlatego Zagato i Paul Koot byli zdani na siebie. Co więcej, marka nie zgodziła się nawet na dostawę samego podwozia i zespołu napędowego. Jedyne, co pozostało pomysłodawcom, to prawo do wykorzystania marki.
W tym punkcie większość tego typu projektów wylądowałaby w smutnej szufladzie z napisem "niezrealizowane". Ale nie w przypadku Hyeny. Zdeterminowany Paul Koot postanowił kupić od Lancii, zwykłe Delty Integrale Evoluzione, na których miał bazować pojazd. Podwozia były oddzielane od karoserii i wraz z układem napędowym trafiały do Mediolanu.
Tam uzbrajano je w ręcznie budowaną, aluminiową karoserię z charakterystycznymi uwypukleniami na dachu. We wnętrzu wykorzystano natomiast sporą ilość włókna węglowego. Dzięki temu udało się odchudzić Hyenę względem Delty o 190 kg. Ale to nie wszystko. 2-litrowy, 16-zaworowy silnik również przechodził odpowiednią kurację, dzięki czemu generował 250, a w przypadku kilku egzemplarzy – aż 300 KM. Całość współpracowała z manualną, 5-biegową skrzynią biegów i napędem na cztery koła.
Planowano zbudować w ten sposób 75 egzemplarzy, jednak ostatecznie montaż zakończono na 24 egzemplarzach. Lancia Hyena kosztowała ówcześnie ok. 75 tys. dolarów, to stawiało ją na półce cenowej Porsche 911. Samochód, który pod koniec maja trafi na aukcję RM Sotheby’s w Essen, prowadzoną przez Internet z racji epidemii koronawirusa, pochodzi z 1993 roku i jest ostatnim, który został zmontowany.
Co więcej, jako jedyna ze wszystkich Hyen nosi szaty w lakierze Madras Blue, a jej pierwszym właścicielem był sam Paul Koot – jeden z ojców całego przedsięwzięcia. Mało tego, wystawiony egzemplarz jest jednym z nielicznych, które dają kierowcy do dyspozycji 300 KM. W skład wyposażenia wchodzi także oryginalny, podwójny wydech oraz ABS.
Pojazd pochodzi od drugiego właściciela, który, zgodnie z zapewnieniami, dbał o Lancię równie dobrze, jak pierwszy właściciel. Do tej pory samochód przejechał zaledwie 14 tys. km. Prognozowana cena nie została zdradzona, jednak ostatnia Hyena została wylicytowana za 168,6 tys. dolarów (ok. 704 tys. zł). Biorąc pod uwagę wyjątkowe właściwości wystawionego egzemplarza, tym razem można się spodziewać wyższej kwoty. Kto wie, może będzie to nawet równowartość miliona złotych. Ogłoszenie możecie zobaczyć tutaj.