Nie tylko premiery. Oto 11 najciekawszych aut z Los Angeles Auto Show 2022
23.11.2022 | aktual.: 23.11.2022 13:39
Los Angeles Auto Show jest kolejnym dowodem, że targi samochodowe tracą na sile. Nie pojawili się tam tacy giganci jak BMW, Mercedesa czy Audi. Niemniej nie zabrakło ważnych premier, a wielu producentów chętnie prezentowało swoje ostatnie nowości. Zebrałem 11 moim zdaniem najciekawszych.
Czinger 21C
Czinger został już zaprezentowany w 2020 r., jednak znów robi się o nim głośno. Wszystko z uwagi na fakt, że w wakacje firma poinformowała o dostawach aut do klientów, które ruszą w przyszłym roku. Jest to pierwszy na świecie zaprojektowany przez sztuczną inteligencję, a na dodatek zbudowany za pomocą drukarki 3D samochód. Co więcej, do Czingera należy też rekord pod względem mocy uzyskanej z litra pojemności — stosunek ten wynosi aż 325 KM/litr. 2,88 litrowe V8 generuje 937 KM i jest wspomagane dwoma silnikami elektrycznymi, co owocuje łączną mocą 1250 KM, przyspieszeniem do 100 km/h w 1,9 s i prędkością maksymalną 432 km/h. Dodam też, że na żywo robi piorunujące wrażenie. Ale tego się chyba domyślacie.
Dodge Charger Daytona SRT Concept
Oto koszmar każdego konserwatywnego fana motoryzacji, czyli elektryczny muscle car. Niestety Dodge potwierdził ostatnio, że Charger i Challanger nie doczekają się spalinowych następców, a Daytona SRT Concept jest przedsmakiem tego, co nas czeka. O ile wygląd nastraja pozytywnie, tak niektóre rozwiązania wywołują co najmniej zdziwienie. Mówię tu m.in. o końcówkach wydechu zintegrowanych z systemem akustycznym Fratzonic Chambered Exhaust, które mają imitować dźwięk przypominający bulgot V8. Mało tego, na pokładzie znajdzie się także elektromechaniczna skrzynia biegów e-Rupt, która ma zachowywać się jak klasyczna przekładnia. Co do mocy, mówi się o wersjach w przedziale od 461 do 679 KM. Zapowiada się co najmniej ciekawie.
Ford Bronco Raptor
Powrót Bronco odbił się głośnym echem, a kilka miesięcy temu pokazana wersja Raptor jest spełnieniem marzeń purystów. Terenowy ford ma wszystko, by określać go mianem dużej zabawki — ogromne koła, poszerzenia, rasowe dodatki, a nawet "skrzela" na przednich nadkolach. Pamiętając, co Ford Performance zrobił z Rangerem Raptorem, Bronco Raptor wydaje się wisienką na torcie napędzaną przez podwójnie doładowane, 3-litrowe V6 o mocy 400 KM i momencie równym 563 Nm. Wszystkiemu towarzyszą wyczynowe osie Dana, adaptacyjne amortyzatory z F-150 Raptora, wzmocniona rama oraz osłony nadwozia. Jeśli jeszcze nie napisaliście listu do św. Mikołaja, Bronco Raptor może być trafionym prezentem.
Ford Mustang
Ford obiecywał, że Mustang zachowa V8. Jak powiedział, tak zrobił, bo pod maską nowego modelu uchował się 5-litrowy Coyote, który ma generować ponad 460 KM. Oczywiście w ofercie będzie też 2,3-litrowy EcoBoost, ale pierwsza opcja brzmi bardziej kusząco. Ciekawostką ma być funkcja driftu, wspomagana mechanizmem, który przypomina hamulec ręczny i kontroluje tylne hamulce za pomocą silników elektrycznych. Ale spokojnie, to propozycja dla początkujących. Profesjonaliści będą mogli bez przeszkód puszczać opony z dymem. Inżynierowie postarali się, by pasażerowie mogli jechać autem w kaskach, nie zahaczając przy tym o sufit. Niemniej w mojej opinii stosunkowo nowatorsko zaprojektowany przód oraz tył nie do końca współgra z masywną linią boczną.
Hyperion XP-1
Kalifornijski start-up w końcu oficjalnie pochwalił się publicznie swoim tworem, którego szkice przedstawiono 2 lata temu. XP-1 wygląda, jakby został zbudowany przez kosmitów, a pod maską krył monstrualne serce. Tymczasem do napędu wykorzystano wodorowe ogniwa paliwowe, a zasięg na jednym tankowaniu (które trwa 5 minut) to aż 1635 km. Nie mniej imponująca jest moc przekraczająca 2000 KM, przyspieszenie do setki w 2,2 s czy prędkość maksymalna wynosząca 356 km/h. Wrażenie robi także karbonowo-tytanowy monokok oraz nadwozie z kompozytu wzmacnianego tytanem, dzięki czemu auto waży zaledwie 1032 kg. Moc przekazywana jest na cztery koła za pośrednictwem 3-biegowej przekładni, a zamiast akumulatora zastosowano superkondensator. W planach jest zbudowanie 300 egzemplarzy, ale ceny nie są jeszcze znane. Pewne jest, że tanio nie będzie.
Hyundai N Vision 74
Hyundai od wielu lat skutecznie pokazuje, że zerwał ze stereotypem marki produkującej nudne auta. Wystarczy wspomnieć o niezwykle udanej linii N, do której poniekąd dołącza N Vision 74. Stylistycznie przypomina kanciaste coupe z lat 70., czerpiąc także garściami z produkcyjnego Ioniqa 5. O ile na zdjęciach samochód wygląda zachęcająco, to na żywo jest po prostu hipnotyzujący. Proporcje auta są perfekcyjne i można na nie patrzeć z zachwytem godzinami. Pod spodem kryje się nietypowa hybryda w postaci napędu elektrycznego i wodorowego — dwa silniki generują 671 KM i 900 Nm, a zasięg auta ma wynosić 600 km. Niestety N Vision 74 pozostanie królikiem doświadczalnym dla przyszłych modeli. Szkoda, ale pozostaje mieć nadzieję, że Koreańczycy zdecydują się wprowadzić do produkcji zbliżony model.
Porsche 911 Dakar
Oto jedna z najbardziej wyczekiwanych premier. O Porsche 911 Dakar głośno było od jakiegoś czasu, ale Niemcy trzymali szczegóły w tajemnicy. Dziś już wiemy, że terenowe porsche inspirowane rajdowym 911 Safari, ma kubełkowe fotele, zmienione podwozie, specjalnie zaprojektowane przez Pirelli opony All-Terrain oraz 480-konny silnik z 911 GTS. Oprócz standardowo podniesionego o 5 cm zawieszenia istnieje możliwość dodania do tego bonusowych 3 cm w trybie Offroad, a dopóki nie przekroczycie 170 km/h, samochód się nie obniży. Jeśli chcecie bardziej rasowego wyglądu, obowiązkowy jest pakiet Rallye Design za 134 tys. zł, który zawiera nie tylko bagażnik dachowy z oświetleniem i możliwością zamontowania namiotu, ale także nawiązujące do wspomnianego 911 Safari malowanie. Jest i zła wiadomość. Powstanie tylko 2,5 tys. egzemplarzy, a każdy ma kosztować co najmniej 1,189 mln zł.
Subaru Impreza
Choć nowa generacja Subaru Imprezy nie przewiduje zbyt wielu emocji, z pewnością jest ważnym autem targów w Los Angeles. Japoński kompakt przyjął stylistykę bratnich modeli, jednak nie zachwyca nowatorskim designem. Podobnie jest z wnętrzem, które nieco trąci myszką. Subaru zadbało o nieco mocniejsze silniki, bo poza 2-litrowym bokserem o mocy 154 KM dostępny jest także 184-konny, 2,5-litrowy wariant. W obu przypadkach silniki są parowane z bezstopniową przekładnią, a dla większych emocji zapożyczono przekładnię kierowniczą z WRX-a. O rasowej wersji STi nie ma co marzyć.
Toyota Prius
Duże poruszenie miało także miejsce na stoisku Toyoty. Zagościł tu bowiem nowy Prius, który swoją nowatorską stylistyką wywołał ogromne zainteresowanie. Pod opływowym i futurystycznym nadwoziem ma kryć się tym razem tylko hybryda plug-in. W jej skład będzie wchodzić 2-litrowy, 148-konny benzyniak oraz 160-konny silnik elektryczny. Moc systemowa wyniesie 223 KM. Zasięg na silniku elektrycznym, dzięki akumulatorowi o pojemności 13,6 kWh, ma być zauważalnie większy niż w dotychczasowym modelu. Na więcej detali musimy jednak jeszcze poczekać. Wnętrze przypomina to z bZ4x, z zastrzeżeniem, że w Priusie zachowano większość fizycznych przycisków i zmieniono wygląd tunelu centralnego wraz z ekranem.
Toyota GR Corolla
Nieopodal Priusa stała inna, nieco bardziej emocjonująca nowość od Toyoty. Zaprezentowana kilka miesięcy temu GR Corolla wygląda na żywo jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Masywne nadwozie zdradza dziki charakter, w który jestem w stanie uwierzyć w ciemno po tym, co inżynierowie Gazoo Racing zrobili z dotychczasowymi modelami z linii GR. 3-cylindrowy, 1,5-litrowy silnik znany z GR Yarisa generuje tu 304 KM i 370 Nm, a całość przekazywana jest na cztery koła. Chociaż początkowo mówiło się, że GR Corolla jest nagrodą pocieszenia dla Amerykanów za niepojawienie się na tamtejszym rynku GR Yarisa, coraz częstsze plotki mówią o wprowadzeniu auta także do Europy. Nawet jeśli byłaby to bardzo ograniczona seria — nie obrazimy się.
Vinfast - całe stoisko
Chociaż podczas targów w Los Angeles Vinfast pokazał kompaktowe modele VF6 i VF7, to na uwagę zasługuje całe stanowisko. Powodów jest kilka. To pierwsza wietnamska firma produkująca samochody, założona w 2017 r. Coś wam to przypomina? Może założenie Izery nastąpiło później, jednak do produkcyjnych aut wciąż nam daleko. Tymczasem Vinfast, zarządzany przez byłego szefa Opla Michaela Lohschellera, już jest w stanie produkować ponad 250 tys. aut rocznie i niedawno wziął na celownik Europę. Na początek firma zagości w Niemczech, Francji oraz Niderlandach. Planów dotyczących Polski na razie brak, ale w razie sukcesu może się to zmienić. Na żywo vinfasty robią dobre wrażenie — o design zadbało studio Pininfarina, a wnętrze to klasyczny przykład minimalizmu obecnych czasów, gdzie dominuje duży ekran. Bezpośrednią styczność miałem z SUV-ami VF8 i VF9. Wykończenie oraz materiały sprawiają dobre wrażenie, a wszystko wydaje się solidnie zmontowane. Oba auta dysponują napędem o mocy 408 KM i zasięgiem od 471 do 594 km. W połączeniu z nowoczesnymi systemami i bogatym wyposażeniem wygląda to obiecująco.