Ryzykują dla kilkudziesięciu złotych oszczędności. Rynek używanych części kwitnie

Używana poduszka powietrzna z gwarancją rozruchową (!) za 80 zł, klocki hamulcowe "w dobrym stanie" za 40 zł. Używanymi częściami mającymi wpływ na bezpieczeństwo można bez przeszkód handlować. Nie można za to ich zamontować do naprawianego auta, ale trudno komukolwiek udowodnić winę.

Tym razem poduszka zadziałała. Jeśli auto wróci na drogi, czy właściciel zdecyduje się na nową poduszkę czy też używaną, niewiadomego pochodzenia?
Tym razem poduszka zadziałała. Jeśli auto wróci na drogi, czy właściciel zdecyduje się na nową poduszkę czy też używaną, niewiadomego pochodzenia?
Źródło zdjęć: © Fot. Adam Staskiewicz / East News
Mateusz Lubczański

22.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:38

Nawet 3000 zł kary grozi za montaż używanej części z listy określonej w rozporządzeniu z 2005 roku. Znajdziemy na niej nie tylko poduszki czy klocki hamulcowe, ale i tłumiki układu wydechowego, przeguby zawieszenia, układy bezpieczeństwa jazdy, filtry, katalizatory czy nawet pióra wycieraczek szyb. Naprawy wykonane "po kosztach" napędzają rynek używanych części – pozyskanych z aut rozbitych lub po prostu skradzionych.

Jak donosi Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, jeszcze pół roku temu oferowanych było 130 tys. używanych (w tym uszkodzonych) poduszek powietrznych.

"Niestety, wielu ludzi dla kilkudziesięciu czy kilkuset złotych skłonnych jest zaryzykować życie i zdrowie swoje i innych. Dlatego niezbędne jest, by przepisy dotyczące obrotu częściami i komponentami, których ponowne użycie zagraża bezpieczeństwu, zostały zmienione zobowiązując sprzedawcę do informowania o zagrożeniu" - twierdzi Alfred Frankde, prezes stowarzyszenia.

Części odnalezione przez policjantów w dziupli. Pochodzą z kradzieży, miały trafić na rynek elementów używanych. Wśród nich znajdą się również części, które nigdy nie powinny być ponownie zamontowane w aucie
Części odnalezione przez policjantów w dziupli. Pochodzą z kradzieży, miały trafić na rynek elementów używanych. Wśród nich znajdą się również części, które nigdy nie powinny być ponownie zamontowane w aucie© mat. prasowe policji

Zjawiska naprawiania "po taniości" próżno szukać w raportach policji dot. wypadków. Na ponad 31 tysięcy zdarzeń, w których ktoś odniósł obrażenia, w 2018 roku policjanci stwierdzili, że zaledwie 38 (słownie: trzydzieści osiem) z nich było spowodowane niesprawnością techniczną pojazdu. Najczęściej wskazywano na braki w oświetleniu, w ogumieniu i właśnie usterki układu hamulcowego.

Można jednak poddać te dane w wątpliwość, skoro coroczne badanie techniczne nie zalicza zaledwie 2 proc. pojazdów na polskich drogach. W Niemczech ten współczynnik wynosi 23 proc. Nie jest jednak tak, że Niemcy gorzej dbają o swoje auta. Od początku roku, w ramach comiesięcznych akcji "smog", za zły stan techniczny pojazdów policjanci zabrali 7,8 tys. dowodów rejestracyjnych. Wygląda to na najzwyklejsze poprawianie po diagnostach.

Przypadki tanich napraw nie należą do rzadkości, a najlepiej obrazuje to sytuacja, którą opisywałem całkiem niedawno. Podczas teoretycznie niegroźnej kolizji auto "złożyło się" w pół, przez co jego kierowcę musieli wyciągać strażacy. To również wina przepisów – auta po szkodzie całkowitej, które nie powinny wracać na drogi, są remontowane po kosztach i pojawiają się w ruchu. Ich wypadkowa historia nie jest odnotowywana.

Ofiara wypadku, w którym uczestniczyło takie auto (albo nawet które miało zamontowane używane części), może wystąpić do sądu o odszkodowanie. Tu w grę wchodzą już setki tysięcy złotych, bowiem ubezpieczyciel ma prawo wystąpić do mechanika z regresem. Skrajne przypadki to odpowiedzialność karna.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)