Ministerstwo nie wyklucza zaostrzenia kar dla pieszych. W 2022 r. 2,5 tys. kar tylko za jedno wykroczenie
Resort infrastruktury może w przyszłości zwiększyć wysokość kar nakładanych na pieszych. W pierwszej kolejności mogłoby to dotyczyć korzystania z telefonu podczas pokonywania przejść. Już wiadomo, ile osób dostało za to mandat.
25.10.2022 | aktual.: 25.10.2022 20:28
Skoro kierowcy mają źle, piesi też powinni mieć
Polska należy do tych państw Unii Europejskiej, w których zagrożenie uczestnictwem w wypadku jest najwyższe. Jak można walczyć z tym bardzo poważnym problemem? Według posła Artura Szałabawki jednym ze sposobów na zwiększenie bezpieczeństwa byłoby podniesienie kar dla pieszych. W interpelacji do ministra infrastruktury parlamentarzysta PiS-u pisze o surowej karze, jaka grozi obecnie kierowcy używającemu telefonu podczas jazdy (500 zł i 12 punktów karnych), a następnie przechodzi do sedna swojego pytania.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że posłowi w pierwszym rzędzie zależy na tym, by piesi nie mieli lepiej niż kierowcy, a nie na bezpieczeństwie. W swoim wystąpieniu parlamentarzysta zapytał Ministerstwo Infrastruktury o to, czy prowadzone są statystyki liczby mandatów wystawionym pieszym za korzystanie z telefonu podczas pokonywania przejść dla pieszych, plany resortu w zakresie zmniejszenia liczby takich wykroczeń oraz ewentualnych planów związanych z zaostrzeniem kar dla pieszych. Odpowiedź pokazuje, że kwestia zmian jest otwarta.
Jak wynika z danych policji, od 1 stycznia do 31 sierpnia 2022 r. mundurowi przyłapali na korzystaniu z telefonów na przejściach, torowisku lub podczas przechodzenia przez jezdnię 2495 pieszych. Czy piesi powinni ponosić taką samą odpowiedzialność finansową jak kierowcy korzystający z telefonów podczas jazdy? Zapewne wielu zmotoryzowanych na takie pytanie odpowiedziałoby twierdząco. Czy jednak słusznie? Rolą mandatu jest zapewnienie bezpieczeństwa poprzez zniechęcenie do łamania przepisów. Z logicznego punktu widzenia zagrożenie generowane przez pieszych korzystających z telefonów na przejściach powinno być równe temu powodowanemu przez łamiących analogiczny przepis kierowców. Czy jest tak w rzeczywistości?
Wina winie nierówna
Ilu Polaków, tyle opinii. Zastanawiając się więc nad odpowiedzią przejdźmy więc do faktów. Przede wszystkim idący z telefonem w dłoni pieszy stanowi zagrożenie głównie dla siebie. Kierowca samochodu, który odczytuje czy pisze SMS-a, może łatwo przyczynić się do śmierci kogoś innego. Może więc skala zjawiska używania telefonu mimo zakazu jest w przypadku pieszych znacznie większa? Na to pytanie można odpowiedzieć tylko częściowo - sięgając do badań wykonanych w 2014 r. na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Drogowego.
Opracowanie powstało na podstawie obserwacji rzeczywistych zachowań uczestników ruchu drogowego. Zawarte w nim dane należy więc traktować nie jak opinię, a jako fakty. Według badania średnio 4,1 proc. kierowców korzysta z telefonu podczas jazdy. To zaskakująco wysoka liczba. Niestety nie przeprowadzono analogicznych badań, sprawdzających zachowania pieszych.
Można natomiast stwierdzić, jak duże zagrożenie na przejściach dla pieszych powodują poszczególne grupy. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2021 r. w przypadku 24,8 proc. potrąceń winni zdarzenia byli sami piesi. W 72,7 proc. takich kolizji winę ponosili jednak kierujący. Wśród potrąceń z winy kierowców aż 62,7 proc. przypadków dotyczy nieustąpienia pierwszeństwa pieszym na przejściach.
Pieszy, który podczas korzystania z przejść dla pieszych używa telefonu, może zostać ukarany mandatem w kwocie 300 zł. Wchodzenie bezpośrednio przed jadący pojazd kosztuje 150 zł, gdy do wtargnięcia dochodzi na przejściu, lub 200 zł, gdy dzieje się to poza nim. Tyle samo można zapłacić za wchodzenie na jezdnię bezpośrednio zza przeszkody ograniczającej widoczność. Aż 2000 zł pieszy zapłaci zaś za wchodzenie na torowisko przy zamkniętych zaporach lub półzaporach.
Czy kary te należy podnieść? Przykład nowego taryfikatora pokazuje, że wzrost kar poprawia sytuację tylko do pewnego stopnia. Ciągłe podnoszenie wysokości mandatów w odpowiedzi na kiepskie statystyki wypadków czy z powodu politycznych oczekiwań to zły pomysł. Znacznie lepszym jest profilaktyka poprzez poprawę świadomości. Już od etapu nauki w szkole.