Mini Cooper SD po liftingu. Z dieslem pod maską spełni bardzo specyficzne potrzeby
Jeden z najbardziej stylowych hothatchy – Mini Cooper S – doczekał się liftingu. Postrzegane jako modny dodatek auto teraz jeszcze bardziej (to w ogóle możliwe?) podkreśla swoje pochodzenie. I jak każdy zwracający uwagę gadżet - słono kosztuje.
Mini Cooper SD po liftingu - opinia, test
Jeśli Mini jest dla Ciebie sposobem na wyróżnienie się, oto dobra wiadomość. Po liftingu w ofercie pojawiło się kilka nowych kolorów, szersza oferta tapicerek (w tym Chester Brown prezentowana na zdjęciach) i – jak to zwykle w przypadku liftingów bywa – niespotykane wcześniej obręcze kół. Otwórz drzwi, a na ziemi wyświetli się logo Mini, przyciągając wzrok przechodniów. W kabinie za to powita cię Union Jack, oczywiście jeśli nie zdecydowałeś się na wydrukowanie ozdobnych listew na drukarce 3D według własnego widzimisię. Jeśli Mini miałoby być jeszcze bardziej brytyjskie, wyświetlałoby Union Jacka na tylnych lampach. A nie, czekaj…
Kuracja odmładzająca bez niespodzianek
Lifting nie jest specjalnie zaskakujący, choć dodaje kilka funkcji: od standardowego radia z ekranem 6,5 cala, przez system telefoniczny z bezprzewodową ładowarką, do systemu Mini Find Mate, który wyświetla na ekranie położenie nadajników przypiętych do np. plecaka. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się to bez sensu, ale może okazać się przydatne np. dla rodziców spędzających sporo czasu za kółkiem i chcących obserwować pociechy. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo żadnego innego sensownego wytłumaczenia nie znalazłem.
Mini Cooper S – nawet przed liftingiem – należał do wąskiej grupy samochodów, które według mnie… nie potrzebowały mocniejszej odmiany. Oczywiście, można było zdecydować się na wersję John Cooper Works, która podnosiła emocje (i obniżała komfort), lecz nigdy nie byłem rozczarowany "eSką". Nie łapałem się na potrzebie kilku koni więcej, nie wymagałem bardziej angażującego prowadzenia. Cooper S był prawie idealny.
Jak się okazało, ktoś postanowił włożyć pod maskę diesla.
Szczerze mówiąc byłem całkowicie zaskoczony obecnością takiej specyfikacji na parku prasowym, ba, istnienia Mini Coopera S „w dizlu” w ogóle. W teorii tak skonfigurowałbym swoje auto pod względem prezencji, w jedynym słusznym metalicznym kolorze British Racing Green (2205 zł) z pasami na masce, które niestety okazują się naklejkami, za które trzeba zapłacić 485 zł. Nigdy za to nie wziąłbym diesla. O ile konstrukcje BMW wyróżniają się wysoką kulturą pracy (zwłaszcza ostatnio wprowadzone 6-cylindrówki), to charakter tych silników doceniam w trasie, a nie w mieście. Dlatego też Mini Cooper SD od razu wydawał mi się propozycją co najmniej dziwną. Miejski hothatch z jednostką sprawdzającą się w trasie? Jakby powiedział redaktor Żuchowski, Mini "otwiera się na nowe możliwości".
Pod maską mamy czterocylindrowy silnik z rodziny B57 znanej już z serii 3, X1 czy X3, generujący 170 KM i 360 niutonometrów w zakresie 1500 – 2750 obr. Biorąc pod uwagę benzynową "eSkę", jesteśmy (katalogowo) już 22 konie i 35 kg do tyłu. Atutem może być 8-biegowa przekładnia o nazwie Steptronic, będąca "tradycyjną”"skrzynią sprawdzającą się nawet w szybszym JCW. W benzynowej "eSce" też jest Steptronic, ale to już przekładnia dwusprzęgłowa i mająca jedno przełożenie mniej.
Brakuje iskry – dosłownie i w przenośni
Cooper SD jest też wolniejszy od benzynowej wersji o pół sekundy, co na papierze zmienia całkiem atrakcyjny wynik 6,7 s w mało podniecające 7,2 s. Na drodze może nie czuć tego tak dokładnie, lecz w tym aucie zdecydowanie brakuje charakteru turbodoładowanej benzyny. Diesel odwdzięcza się za to spalaniem – na autostradzie średnia wyniosła 6,1 litra oleju napędowego, w mieście potrzeba 6,7 litra na sto kilometrów.
Coopery od zawsze prezentowały się jako wzór zwartości w prowadzeniu i w tym wypadku jest podobnie. Wysokoprężna jednostka z dodatkowym osprzętem sprawia jednak, że czegoś tu brakuje, chociażby tej małej iskry, która dawała radość w wersji benzynowej. Cooper SD nie prowadzi się źle, ale zauważycie różnice po przesiadce z "benzyny". Powtarza się sytuacja z niemal każdego GTI/GTD, Octavii RS, poprzednich Focusów ST – diesel nie przelewa czary goryczy, ale nie każdemu będzie on pasował. Zrezygnowałbym z adaptacyjnego zawieszenia (2205 zł), bowiem zamienia auto z ustawienia "przyjemnie twarde" w trybie comfort do "nieprzyjemnie twarde" przy ustawieniach sportowych.
Nawet jeśli zdecydujemy się na wybranie Mini na długie trasy (co biorąc pod uwagę np. wyciszenie czy jakość wykonania nie jest aż tak złą decyzją), oferta wysokoprężnych jednostek napędowych ma zauważalną dziurę. Cooper D ma 116 KM, a następna w cenniku jest już SD z mocą 170 KM. Brakuje czegoś pomiędzy.
Kabina Mini jak zwykle robi wrażenie
Mini Cooper ma błyszczeć i potwierdza to w kabinie – inspirowanie lotniczymi rozwiązaniami przyciski, za szeroki ekran wciśnięty w centralne miejsce deski imitującej oryginał, finezyjne przeszycia na tapicerce – to wszystko robi wrażenie. Bycie modnym wymaga poświęceń – dzięki niemal pionowej szybie czułem się jak czołgista w T-34, który musi oglądać świat przez szparę i wychylać się by zobaczyć wysoko zawieszony sygnalizator. Jedni powiedzą, że jest ciasno, inni, że kabina jest całkiem przytulna.
Ale żeby nie było, że tylko narzekam – wykonanie stoi na wysokim poziomie, pomimo bezramkowych szyb nie dało się usłyszeć żadnego szumu na trasie, mając 180 cm wzrostu zmieściłem się za sobą na tylnej kanapie i wytrzymałbym nawet kilkanaście minut jazdy! Ostrożnie podchodziłbym jednak do weekendowych wypadów we dwoje – kształt bagażnika (zaledwie 211 l) sprawia, że zmieści się tam półtorej walizki w rozmiarze kabinowym, chyba, że zrezygnujecie z podwójnej podłogi. Wtedy można bawić się w tetris z bagażami.
Można łatwo wysunąć wniosek, że Mini Cooper SD jest całkowicie pozbawiony sensu. Zwłaszcza, jeśli spojrzymy na cenę egzemplarza ze zdjęć, która sięga 180 tys. zł. Z jednej strony za taką kwotę można mieć już naprawdę mocnego hothatcha. Z drugiej strony, pod względem ceny to Audi A1 przesunęło granicę w segmencie miejskich aut premium. Myślę, że lepiej stwierdzić, że Mini Cooper SD skierowany jest do indywidualistów z bardzo specyficznymi wymaganiami. Bo to, że jednostka diesla ma na celu obniżenie emisji CO2 całej gamy, wydaje się nieco naciągane, prawda?
- Cooper dalej wygląda świetnie i szybko się nie zestarzeje
- Obiecująca jakość wykonania
- Duże możliwości indywidualizacji...
- ...okupione oczywiście wysoką ceną
- jednostka napędowa będzie raczej rzadkością na rynku
- Styl nadwozia wymusza nieco ograniczoną widoczność
Mini Cooper SD po liftingu - dane techniczne, zużycie paliwa
Silnik i napęd: | ||
---|---|---|
Układ i doładowanie: | R4, turbo | |
Rodzaj paliwa: | olej napędowy | |
Ustawienie: | Wzdłużne | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 1995 cm³ | |
Moc maksymalna: | 170 KM przy 4000 rpm | |
Moment maksymalny: | 360 Nm przy 1500-2750 rpm | |
Skrzynia biegów: | automatyczna, 8-biegowa | |
Typ napędu: | Na przednią oś | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | Kolumny typu MacPherson | |
Zawieszenie tylne: | Wielowahaczowe | |
Średnica zawracania: | 11,0 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 205/40 R18 | |
Koła, ogumienie tylne: | 205/40 R18 | |
Masy i wymiary: | ||
Typ nadwozia: | Hatchback | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Masa własna: | 1295 kg | |
Ładowność: | 475 kg | |
Długość: | 3982 mm | |
Szerokość: | 1932 mm | |
Wysokość: | 1425 mm | |
Rozstaw osi: | 2567 mm | |
Rozstaw kół przód/tył | 1485/1485 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 44 l | |
Pojemność bagażnika: | 212 / 731 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 7,3 s | |
Prędkość maksymalna: | 223 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 4,7 l/100 km | 6,7 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 3,9 l/100 km | 6,1 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 4,2 l/100 km | 6,4 l/100 km |
Emisja CO2: | 240 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | brak | |
Cena: | ||
Cena egzemplarza testowego: | 188 857zł | |
Wersja silnikowa od: | 123 400 zł | |
Model od: | 123 400 zł |