Mercedes-Benz 800 SEL miał być napędzany 18‑cylindrowym silnikiem. Niestety, skończyło się na szkicach

V12 to za mało? Mercedes pracował nad silnikiem W18
V12 to za mało? Mercedes pracował nad silnikiem W18
Źródło zdjęć: © fot. mat. prasowe
Filip Buliński

06.04.2020 10:06, aktual.: 22.03.2023 12:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gdyby ten silnik powstał, z pewnością byłby jednym z najbardziej podziwianych dzieł sztuki w historii motoryzacji. Mowa o 18-cylindrowej jednostce w układzie W, której pomysł pojawił się na przełomie lat 80. i 90. w głowach inżynierów Mercedesa i szybko przeskoczył na deski kreślarskie. Choć sinik nie wylądował ostatecznie pod maską Klasy S, to nie da się ukryć - pomysł robi wrażenie.

18-cylindrowy silnik w samochodzie osobowym? Przyznacie, byłoby to coś niespotykanego. Pod koniec lat 80. XX wieku walka w segmencie aut luksusowych trwała w najlepsze. Nowoczesne rozwiązania w kwestii zawieszenia i wyposażenia, którymi producenci się prześcigali, nie wystarczyły, by przekonać do siebie klienta. Dodatkowo lada moment miał narodzić się silny konkurent w Kraju Kwitnącej Wiśni – Lexus.

Oznaczało to, że pod maską również musi zasiąść coś godnego. Silnik V12 wydawał się rozsądnym i w miarę prestiżowym wyjściem, jednak wyobraźnia inżynierów sięgała znacznie dalej. W czasach, gdy zdanie księgowych liczyło się nieco mniej niż dziś, a normy emisji spalin nie były głównym wyznacznikiem projektowania silników, BMW postanowiło stworzyć imponującą jednostkę V16 i zamontować ją w Serii 7 E32, a całości nadać kryptonim "Goldfish".

Mercedes nie chciał pozostać dłużny, dlatego inżynierowie ze Stuttgartu również zakasali rękawy. W 1991 roku zadebiutować miała nowa generacja Klasy S (W140), na której rozwój przeznaczono aż miliard dolarów. Testy mocarnego, 6-litrowego V12, który rozwijał początkowo 408 KM i miał trafić pod maskę flagowego modelu 600 SE/SEL, trwały w najlepsze, jednak grupa inżynierów postanowiła rozpocząć pracę nad 18-cylindrowym silnikiem.

Sama idea wydaje się kosmiczna. Jak zmieścić tak ogromny silnik pod maską? Była na to prosta odpowiedź – zamiast dwóch rzędów z 9 cylindrami, postawiono na trzy rzędy z 6 cylindrami o kącie rozwarcia 75,5 stopni. Głowice miały pochodzić z gotowego już silnika R6 o pojemności 2.6 litra (M103). Dzięki temu jednostka miała być niewiele dłuższa od 12-cylindrowej, co z kolei rozwiązywało problem montażu.

Deska kreślarska była ostatnim przystankiem dla W18 Mercedesa
Deska kreślarska była ostatnim przystankiem dla W18 Mercedesa© fot. Daimler

Planowany silnik miał mieć 8 litrów pojemności, rozwijać 490 KM i 750 Nm maksymalnego momentu obrotowego, a - zgodnie z nomenklaturą marki - model otrzymałby oznaczenie 800 SEL. Jednak to nie wszystko. Dla nowego dzieła przewidziano nawet wewnętrzne oznaczenie silnika – M216. W planach był także mocniejszy wariant jednostki (z 5 zaworami za cylinder), który miał trafić pod maskę nowego supersamochodu ze stajni Mercedesa. Kierowca miałby do dyspozycji aż 680 KM i 800 Nm.

Niestety, wszystkie plany i rysunki wylądowały w archiwum. Członkowie zarządu po przedstawieniu pomysłu wyrazili co prawda zainteresowanie, ale ostatecznie projekt nie dostał zielonego światła. Wbrew pozorom, powód był bardzo prosty – taki silnik nie miałby sensu. Uznano, że dotychczas rozwijana jednostka V12 spełnia niemal wszystkie oczekiwania, zarówno pod kątem prestiżu, kultury pracy, jak i mocy (rozwijała ponad 100 KM więcej niż flagowa wersja BMW Serii 7).

Stworzenie W18 byłoby wyłącznie sztuką dla sztuki, a zarówno cena, jak i niewątpliwie ogromne zużycie paliwa mogłoby zniechęcić potencjalnych klientów. Również chęć zaaplikowania jednostki do samochodu sportowego nie byłaby zasadna – do modelu SL R129 trafiła ostatecznie wspomniana V12-ka, a do wyścigowej Grupy C przewidziano inną, 3,5-litrową jednostkę, która doskonale spełniała swoje zadanie.

Silnik W18 byłby z pewnością niebywałym osiągnięciem inżynierów, gdyby z deski kreślarskiej trafił pod maskę flagowej limuzyny Mercedesa. Takie rozwiązanie wyróżniałoby Klasę S nie tylko wśród modeli BMW czy Lexusa, ale także Rolls-Royce’a czy Bentleya. Nam pozostaje niedosyt, że nie przekonamy się, jak brzmiałaby taka jednostka po wkręceniu wskazówki obrotomierza w czerwone pole.

Źródło artykułu:WP Autokult