Kupujemy Audi RS5 - czy na pewno warte swojej ceny?
W konfiguratorze na stronie Audi.pl pojawiła się drobna aktualizacja. Do palety aut dołączył bowiem model RS5, czyli najmocniejsza odmiana A5. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie - czy zakup tego auta jest na pewno dobrą decyzją.
29.07.2010 | aktual.: 13.10.2022 13:43
W konfiguratorze na stronie Audi.pl pojawiła się drobna aktualizacja. Do palety aut dołączył bowiem model RS5, czyli najmocniejsza odmiana A5. Spróbuję odpowiedzieć na pytanie - czy zakup tego auta jest na pewno dobrą decyzją.
Czym tak naprawdę jest Audi RS5? To najmocniejsza wariacja na temat modelu A5, który pod oryginalną nazwą dostępny jest z 3.2-litrowym silnikiem o mocy 265 KM, jako S5 z 4.2-litrowym motorem o mocy 354 koni mechanicznych i wreszcie, jako RS5 z tą samą jednostką co R8, czyli wolnossące 4.2-litra FSI, ale o mocy 450 KM i 430 Nm momentu obrotowego.
S5 zaczyna się od 269.900 złotych z przekładnią manualną, za RS5 już na wstępie trzeba zapłacić 100 tysięcy złotych więcej. 450-konne coupe dostępne jest tylko ze skrzynią S-Tronic, z napędem Quattro od 368.300 zł. Zaczynamy.
Standardowo RS5 jest białe, za każdy inny kolor dopłacamy 4280 zł, ja biorę czerwone. Nie do końca rozumiem kolejny etap konfiguracji, w którym jest chyba błąd, bowiem wszystkie kolory skórzanej tapicerki kosztują 2420 zł, jednak cztery ostatnie wersje dotyczą foteli sportowych, a o dopłacie nie ma ani słowa. Trudno, czarne fotele, czarna podsufitka i mamy wyposażenie dodatkowe.
W standardzie dostajemy m.in. wszystkie światła z diodami LED (przód i tył), elektryczny spojler wysuwany przy 120 km/h i sportowy wydech. Dalej chcę jeszcze autoalarm (2420 zł), układ wydechowy z czarnymi końcówkami (5350 zł) i teraz dochodzę do ciekawych opcji. Nie chcę tylko coupe, RS5 ma się nadawać do weekendowych wypadów na Nurburgring czy Tor Poznań.
Biorę więc sportowy mechanizm różnicowy (5090 zł) oraz ceramiczne hamulce, które kosztują więcej niż nowa Toyota Aygo, bo aż 32.090 zł. Trudno, liczą się osiągi! Wezmę jeszcze 21-calowe felgi "w optyce tytanowej", które świetnie wyglądają (9100 zł), pakiet czerń (2300 zł), aktywny tempomat mnie nie interesuje, tak samo jak systemy organizacji przestrzeni w bagażniku, to ma być auto sportowe. No właśnie, kolejną opcją jest przesunięcie blokady ograniczającej prędkość z 250 do 280 km/h, ale kosztuje to aż 8030 zł! Nie mam wyjścia.
Nie chcę wykładzin, drewna na desce, szyberdachu, zero luksusu. Wreszcie są, fotele kubełkowe za 14.980 złotych, najwyraźniej wcześniejsza ilustracja była błędna, chcę auto sportowe, więc biorę. Z tego co widzę, nawigacja już jest (13.110 zł) i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Cena? 460.380 złotych. Czy to dużo? Zwróćcie uwagę, że moje RS5 składałem na auto sportowe, nie mam czujników parkowania, elektrycznie ustawianych i podgrzewanych foteli, telefonu, aktywnego tempomatu itd. Jak ktoś chce luksusowe i szybkie coupe, niech kupi S5, wyjdzie dużo taniej. Ja mam Audi, które robi setkę w 4.6-sekundy i po tym jak zapłaciłem ponad 8 tysięcy złotych za przesunięcie blokady, rozpędza się do 280 kilometrów na godzinę.
Teraz rozsądek nakazuje zadać ostatnie pytanie - czy za te pieniądze mogę mieć szybsze auto?
I właśnie w tej chwili wchodzę na stronę Nissan.pl i włączam ich konfigurator, gdzie okazuje się, że GT-R w wersji wyposażeniowej Black Edition (tej droższej), kosztuje 423.227 zł. No dobra, ale ile do tego trzeba dopłacić w opcjach? Wybór koloru nie kosztuje nic, mamy jedną, czarną skórzaną tapicerkę z kubełkami, a w opcjach widzę jedynie akcesoria, które może zamontować nam dealer, czyli inne felgi, podnośnik, system śledzenia auta, plandekę czy zestaw czujników parkowania w cenie 1260 zł za komplet.
Więc za 423.227 złotych mamy... Godzillę! Audi robi setkę w 4.6-sekundy, Nissan w 3.6-sekundy. RS5 pojedzie 280 km/h, GT-R 313 km/h. Pozostaje tylko zastanowić się, kto będzie lepszy na torze? Niestety znam odpowiedź na to pytanie.