"K2 - kierowców dwóch" - programy motoryzacyjne od zaplecza
„Nic się nie rozleciało, przecież to Škoda Fabia” – taki tekst kończy dzień i ostatni segment nagrywany podczas dnia, który spędziłem z ekipą TVN Turbo realizującą program „K2”. Niektórzy pytają co się tu dzieje i co oni wyprawiają z tymi samochodami. Odpowiedź jest prosta – robią to, czego wy raczej nie zrobicie, ale pewnie byście chcieli.
24.04.2015 | aktual.: 30.03.2023 13:17
Jeśli chciałbyś sprawdzić coś związanego z szeroko pojętą motoryzacją, ale nie masz odwagi, nie masz pieniędzy i nie masz miejsca, gdzie mógłbyś tego dokonać, to prawdopodobnie zrobili to lub zrobią niebawem Kuba Bielak i Tomasz Kuchar – bohaterowie programu „K2”, czyli „Kierowców dwóch”. Właśnie na tym polega ten program, że sprawdza się rzeczy, których jesteśmy ciekawi, ale nie da się po prostu tego sprawdzić na własnym podwórku lub ulicy. Trzeba mieć bezpieczne miejsce i pieniądze. Bezpieczeństwo odgrywa tu istotną rolę, bo jak nazwać przejechanie po kilkunastocentymetrowym krawężniku z prędkością rzędu 70-80 km/h leciwą już Škodą Fabią, jeśli nie ryzykownym? Co innego na lotnisku, bez przydrożnych słupów i znaków, gdy za kierownicą zasiada jeden z najlepszych polskich kierowców rajdowych.
Tomasz Kuchar wygląda na gościa, który nie boi się żadnej próby i jest w stanie pojechać samochodem w określony sposób przez mocno nierówny pas zieleni łączący pasy lotniska. On nie jeździ szybko, on jeździ najszybciej jak się da. Właśnie tak jeździ, na przykład na Rajdzie Barbórka i dlatego wygrał tę krótką, ale widowiskową imprezę aż 6-krotnie. Bez znaczenia jest dla niego auto. Szybko przesiada się z nowiutkiego Audi TTS Coupe, w którym dwukrotnie chwali pozycję za kierownicą, do starej i mocno już zużytej Škody Fabii, a po chwili już zamiata jej tyłem lawirując między potężnymi przeszkodami. Jest też głosem rozsądku w ekipie. Ani razu nie słyszałem jednak by czegoś nie dało się zrobić. W chwili przerwy chętnie rozmawia o rajdach, technice rajdowej, historii czy swoim nowym aucie rajdowym, jakim jest Ford Fiesta R5. Chwali też swoje prywatne auto za niezwykłą trwałość i ekonomię – wiecie czym jeździ Tomek Kuchar?
Kuba Bielak to w programie opozycja dla Kuchara. Tak to przynajmniej wygląda na ekranie. Widz zwykle ogląda wewnętrzną rywalizację, próbę pokazania kto ma rację, ale cel jest zawsze wspólny - pokazać, czy coś ma sens, jak zachowa się auto, jaka jest różnica w poszczególnych sytuacjach, jak dużo można przez coś stracić lub zyskać, kiedy jest bezpiecznie, a kiedy nie. O ile Tomasz Kuchar z niebezpieczeństwem ma do czynienia za każdym razem, gdy zakłada kombinezon, kask i wsiada do rajdówki, to Kuba Bielak działa w drugą stronę. Zajmuje się bezpieczeństwem dłużej niż ktokolwiek inny w Polsce. „Gdy założyłem pierwszą w Polsce Szkołę Bezpiecznej Jazdy środowisko śmiało się ze mnie i mówiono, że to bez sensu. Zobacz ile teraz jest takich szkół.” – opowiada o swoich początkach w branży motoryzacyjnej Kuba. „Zaraz, czy to nie Renault założyło pierwszą tego typu szkołę w naszym kraju?” – pytam, pamiętając obchody ich 10-lecia. „Oficjalnie, pod nazwą marki może i tak, a może Škoda była pierwsza… Tylko, że te szkoły powstały jakieś 8 lat po mojej.” – wspomina mój rozmówca. Dziś do akademii Kuby Bielaka zapisuje się kilku kierowców dziennie, by doskonalić technikę i zdobywać wiedzę, nie tylko na temat prowadzenia auta, ale i skutków nieodpowiednich zachowań, które Kuba Bielak chciałby wyeliminować u kierowców nabywających je podczas kursu na prawo jazdy i pierwszych kilometrów na drogach, pokonanych po zdobyciu uprawnień. Co ciekawe, Kuba celuje w klientów indywidualnych, a nie w duże floty, które wysyłają swoich pracowników, jak sam to nazywa „na piknik”.
Bardzo zgrany jest duet prowadzących K2. To para tzw. jajcarzy, z którymi każda minuta spędzona na rozmowie o motoryzacji jest minutą cenną i zapamiętaną na długi czas. Znakomity kierowca rajdowy i niezwykle doświadczony trener bezpiecznej jazdy uzupełniają się nawzajem i dzielą z widzami doświadczeniami, których często sami też wcześniej nie przeprowadzali. Co ich najbardziej zaskoczyło podczas realizacji programu?
Okazuje się, że wciąż niezgłębione są reakcje samochodu i fizyka związana z hamowaniem. Prosty przykład – akcja „O 10 mniej. Zwolnij”, którą pewnie niejeden z Was pamięta ze spotów telewizyjnych. Jadą dwa samochody równolegle do siebie, z tym, że jeden z prędkością 50 km/h, a drugi 60 km/h. Hamują dokładnie w tym samym punkcie. Ten jadący wolniej zatrzymuje się, a drugi przejeżdża obok niego z prędkością…? No właśnie z jaką? Czy różnica 10 km/h to dużo? Okazuje się, że bardzo dużo, ponieważ szybciej jadący samochód mija stojący z prędkością ok. 40 km/h! I w ten sposób, z początkowej różnicy 10 km/h, zrobiła się różnica 40 km/h!
Drugi przykład to sytuacja analogiczna, ale jedno auto jedzie 100 km/h, podczas gdy drugie tylko 60 km/h. Tym razem jednak brany jest pod uwagę czas reakcji kierowców, którzy wciskają pedał hamulca na hasło. Przeciętny czas reakcji kierowcy na zagrożenie to ok. 1 s. Wynik próby? Gdy auto jadące wolniej już stoi w miejscu, to jadące z większą prędkością dopiero zaczyna (!) wytracać prędkość, bo przejeżdża obok z prędkością 98 km/h! Niewiarygodne i zaskakujące.
Ja miałem okazję uczestniczyć w dwóch próbach, zwanych na potrzeby realizacji programu segmentami. Jedną z nich była kontrola prędkości przy pomocy kamery umieszczonej w samochodzie pełniącym tego dnia funkcję nieoznakowanego radiowozu. Próba bardzo na czasie w obliczu ostatnich wydarzeń związanych głośnym zatrzymaniem innego, znakomitego rajdowca, a także w obliczu bliskiej już zmiany przepisów mocno uderzających w kierowców przekraczających prędkość. Kierowców dwóch odpowie na proste pytania: Czy można nadużyć wideorejestratora? Czy można być pewnym pomiaru i kontroli prędkości wykonanej przez funkcjonariuszy drogówki? Komu tak naprawdę mierzą prędkość? O tym przekonacie się w jednym z odcinków programu K2.
Drugą próbą, o której zakończeniu przeczytaliście w pierwszym zdaniu tego artykułu był test wytrzymałości felg aluminiowych i stalowych, założonych do Fabii, która w tym programie przeżyła już naprawdę wiele i stanowi idealny przykład samochodu służbowego z pewnej znanej anegdoty. Swoją drogą, to auto też jest zaskoczeniem ekipy, która już nie raz była gotowa na tragiczny koniec i złomowanie. Nawet podczas próby wytrzymałości felg nie było pewne, czy uda się przeprowadzić doświadczenie do końca, bo nawet Tomek, który o urywaniu zawieszenia wie sporo, nie był pewny, czy kolumna MacPhersona zostanie na swoim miejscu po spotkaniu z potężnym krawężnikiem. Została.
K2 to program przede wszystkim ciekawy, dający odpowiedzi na pytania stawiane często retorycznie, bo normalnie nie dowiemy się, „co by było, gdyby…”. Być może właśnie dlatego, to jeden z najlepszych programów motoryzacyjnych wyprodukowanych w Polsce, nie tylko przez stację TVN.
Premiera nowego odcinka w TVN Turbo w każdą sobotę o godzinie 17:00