Wielka kałuża może oznaczać kłopoty. Radzimy, jak przez nią przejechać
Jazda w deszczu może być niebezpieczna nie tylko ze względu na gorszą widoczność i śliską nawierzchnię, ale także z uwagi na powstające kałuże. Podczas gdy mniejsze mogą spowodować nagłą zmianę kierunku jazdy, tak nierozważny przejazd przez te większe może się skończyć nie tylko oberwanymi osłonami, ale także uszkodzeniem silnika.
18.06.2020 | aktual.: 20.08.2024 09:05
Czasem wystarczy kilka minut siarczystej ulewy, by niektóre ulice zamieniły się w wodne arterie. Niezależnie jednak od tego, czy mamy do czynienia ze stosunkowo niewielkimi kałużami, czy zalaną ulicą, zawsze powinniśmy zachować czujność i nie bagatelizować potencjalnego zagrożenia.
Zobacz także
Wbrew pozorom, nawet niewielka kałuża na krawędzi jezdni może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. Jeśli będziemy jechali zbyt szybko, istnieje duże ryzyko wyrwania kierownicy z ręki czy powstania poduszki wodnej między oponą a nawierzchnią (aquaplaning), co skutkuje utratą przyczepności. Nie wspomnę już o możliwości oblania wodą pieszego na chodniku. Z pewnością nikt z nas nie chciałby się znaleźć w takiej sytuacji.
Duże kałuże groźne głównie dla nas
O ile nierozważny przejazd przez mniejsze kałuże może doprowadzić do sytuacji niebezpiecznej także dla innych uczestników ruchu, tak lekkomyślne pokonanie zalanej ulicy najczęściej "zaboli" przede wszystkim nas samych. A właściwie, uszczupli zawartość naszego portfela. I nieważne jest, czy jeździmy miejskim autem czy sporym SUV-em – sam widziałem, jak za minibasenem ulicznym na poboczu z podniesioną maską stał zarówno Opel Corsa, jak i BMW X3.
Natrafiając na taką sytuację, gdy droga jest zalana, najlepiej szybko przekalkulować, czy nie lepiej zatrzymać się na chwilę, niż ryzykować poważną awarią. Nie zawsze przecież jesteśmy w stanie oszacować, jaki faktycznie jest poziom wody na danym odcinku. Krawężnik może nam pomóc znaleźć punkt odniesienia, ale jego wysokość względem jezdni może być różna.
Jeśli już zdecydujemy się na przejazd, powinniśmy jechać powoli, żeby woda wydobywająca się spod kół, nie dostała się do komory silnika. Niska prędkość pozwoli nam też uniknąć uszkodzeń opony lub felgi, jeśli okaże się, że pod wodą znajduje się głębsza dziura czy niżej usytuowana studzienka. Ważną kwestią jest także pilnowanie fali przed nami, jeśli poziom wody jest naprawdę wysoki.
Ułamane osłony to najmniejszy problem
Im szybsza jazda, tym z większym ciśnieniem woda jest "pompowana" przez koła do góry – nie tylko na zewnątrz, ale także od strony silnika. Przed dostaniem się wody do komory silnika często chroni odpowiednia osłona, ale pamiętajmy, że i ona może się połamać pod naporem wody. Wówczas ciecz nie ma już żadnych skrupułów (i ograniczeń), by dotrzeć w każdy zakamarek komory. Warto więc regularnie sprawdzać jej stan oraz to, czy jest w ogóle na swoim miejscu.
Nierzadko po nawałnicach, w okolicy miejsc, w których gromadzi się woda, można znaleźć elementy ułamanych osłon, zgubione tablice rejestracyjne, a nawet kawałki zderzaków. Zagrożonych uszkodzeniem jest jednak znacznie więcej części. Zbyt późne hamowanie przed kałużą i w efekcie zalanie zimną cieczą rozgrzanych tarcz hamulcowych może skończyć się ich skrzywieniem.
Narażone na uszkodzenia są przede wszystkim elementy elektryki. Zagrożone są głównie wszelkiego rodzaju czujniki, alternator (przede wszystkim jego obudowa) czy nawet przepływomierz. Zdarza się, że woda dociera także do komputera sterującego.
Szczególnie groźne (i kosztowne) może być przedostanie się wody do komory spalania. Choć kolektor ssący znajduje się zazwyczaj stosunkowo wysoko, nie można wykluczyć możliwości zassania przez niego cieczy. W takim wypadku konieczny może być remont silnika, a nawet wymiana całej jednostki napędowej.