Formuła E, czyli nie nazywaj mnie elektryczną Formułą 1

Gdy startował pierwszy sezon Formuły E nie brakowało głosów, że będzie to nawet elektryczna następczyni Formuły 1. Wyścig w Monako pokazał mi, jak bardzo dalekie jest to od prawdy. Elektryczne ściganie jest zdecydowanie inne niż to spalinowe.

Formuła E pasuje do ulic Monako
Formuła E pasuje do ulic Monako
Źródło zdjęć: © Spacesuit Media | Adam Pigott
Szymon Jasina

09.05.2023 | aktual.: 10.05.2023 03:10

Nie był to pierwszy wyścig Formuły E, który widziałem na żywo, nie był to nawet pierwszy taki wyścig w sezonie 2023, ale idealnie pokazał mi, czym są wyścigi elektrycznych bolidów oraz czym się różnią od królowej motorsportu. Również tym razem nie raz słyszałem pytania o podobieństwo do Formuły 1, o to, czy te serie ze sobą konkurują, a nawet, czy w przyszłości to Formuła E będzie tą najważniejszą. Jak to ujął Tommaso Volpe, szef zespołu Nissan Formula E Team, obie serie to zupełnie inne zwierzęta.

Diabeł tkwi w szczegółach

W Formule E samochody różnych zespołów są do siebie dużo bardziej zbliżone - nadwozie, akumulatory i praktycznie cała mechaniczna część z przodu są identyczne we wszystkich ekipach. Konstruktorzy odpowiadają za układ napędowy przy tylnej osi i mają swobodę przy opracowywaniu zawieszenia w tej części bolidu, gdyż zależne jest ono od wspomnianego napędu. Takich konstruktorów jest w Formule E pięciu, a zespołów jedenaście. To oznacza, że niektóre ekipy kupują gotowe samochody. Tak jest np. ze wspomnianym Nissanem, który ma swój zespół (od 2023 niezależny), ale dostarcza też samochody McLarenowi.

Formuła E
Formuła E© Spacesuit Media | Adam Pigott

Jednak w ramach obniżania kosztów strona techniczna (w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu jest użycie określenia "hardware") jest homologowana na dwa lata. Oznacza to, że ulepszenia wynikają ze zmian oprogramowania, które modyfikowane jest non stop. Wystarczy wspomnieć, że nad garażem w którym pracują mechanicy, znajduje się pomieszczenie, gdzie jeszcze więcej osób siedzi przed komputerami i dopracowuje wszystkie linijki kodu tak, aby samochód działał jak najwydajniej.

I tu dochodzimy do sedna. Tak, Formuła 1 to też sport polegający na znalezieniu jak najbardziej wydajnych rozwiązań, jednak w Formule E jest to zupełnie inny poziom. Sam napęd jest tak dopracowany, że traci się na nim zaledwie 3-5 proc. energii. Do tego w przypadku trzeciej generacji bolidów Formuły E - aż 40 proc. energii potrzebnej w wyścigu to ta, która jest odzyskiwana podczas hamowania. Tu liczy się każdy szczegół.

Formuła E
Formuła E© Autokult.pl | Szymon Jasina

Liczy się zespół

Dla Nissana dziewiąty sezon Formuły E i pierwszy rok bolidów trzeciej generacji (zmieniają się one co cztery lata) to też pierwszy raz, kiedy japońska marka niezależnie prowadzi zespół w tej serii. Wcześniej Nissan współpracował z ekipą e.dams, a teraz jest samodzielnym właścicielem zespołu. Nowe rozdanie jest okazją do odbicia się po dwóch niezbyt udanych sezonach i pokazuje, jak bardzo zespołowym sportem są wyścigi samochodowe.

Nie jest tajemnicą, że słaba forma ekipy spowodowała odpływ członków zespołu i teraz Nissan możliwościami swojego samochodu musi pokazać, że warto do niego dołączyć. Jak ważny jest zespół, pokazuje porównanie z McLarenem, który przejął mistrzowską ekipę Mercedesa. Przez pierwszą połowę zespołu to właśnie McLaren był górą nad Nissanem mimo tego samego samochodu i tego, że również w tej ekipie zmieniło się obu kierowców.

Formuła E
Formuła E© Spacesuit Media | Adam Pigott

Formuła E to nie jest elektryczna Formuła 1

Podobieństwo samochodów, inne priorytety dla inżynierów, ale też kierowców czy wreszcie inne tory (Monako jest tu wyjątkiem) - to wszystko odróżnia Formułę E od Formuły 1. Potrzeba zjechania z optymalnej linii jazdy, aby zdobyć Attack Mode przyczynia się do większej liczby wyprzedzeń, ale te również naturalnie mają miejsce częściej niż w F1. Oczywiście bolidy Formuły E są wolniejsze, ale też mają dużo słabszą aerodynamikę, co ułatwia zbliżenie się do drugiego samochodu i w efekcie wyprzedzenie.

Formuła E potrafi więc zapewnić więcej akcji niż F1. Czy jest bardziej ekscytująca? Jeśli weźmie się pod uwagę wszelkie aspekty, to trzeba powiedzieć - jest inna. I to czyni ją ciekawą. Oczywiście podczas wyścigu nie można liczyć na na wrażenia dźwiękowe znane z samochodów spalinowych, ale popracowano nad tym, aby świst bolidów trzeciej generacji naprawdę robił wrażenie i mogę powiedzieć, że jest dużo lepiej niż jeszcze rok temu.

Formuła E
Formuła E© Autokult.pl | Szymon Jasina

Nissan pokazał swój potencjał

Nowa generacja samochodów pozwoliła Nissanowi wykorzystać swoje doświadczenie z samochodów drogowych i zrobić spory krok na przód. W Monako ekipa ta miała niezwykle udane kwalifikacje - zakończone ostatecznie na drugiej (Sacha Fenestraz) i trzeciej (Norman Nato) pozycji, po tym jak 23-latek stracił pole position z powodu przekroczenia limitu mocy w ostatecznej rozgrywce z jadącym McLarenem Jake’iem Hughesem.

W wyścigu japońskiej ekipie poszło nieco gorzej. Fenestraz finiszował tuż za podium na czwartej pozycji, a Nato, po kolizji, zakończył zmagania na 18 miejscu. Mimo to Nissan pokazał możliwości swojej konstrukcji, co daje temu zespołowi sporo optymizmu na resztę sezonu.

Formuła E
Formuła E© Spacesuit Media | Shiv Gohil

Sposób na spędzenie weekendu

Formuła E nie jest elektryczną Formułą 1, ale została tak stworzona, aby być rozrywką nie tylko dla fanów wyścigów. Zawody odbywają się w miastach i przypominają pikniki ze zmaganiami kierowców w tle. Wyścig w Monako jest inny, wymusza to lokalizacja, ale zawody w Berlinie pokazały mi, że Formuła E to świetny sposób na spędzenie dnia na świeżym powietrzu. Jeśli planujecie wyjazd do jednego z miast, gdzie odbywają się wyścigi elektrycznych bolidów, to warto wybrać termin, w którym odbywają się zawody i dodać kolejną atrakcję do listy.

Formuła E
Formuła E© Spacesuit Media | Paddy McGrath
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)