Drogo, drożej, Rosja. Tyle dziś muszą zapłacić za samochód
Na jakiegokolwiek SUV-a w Rosji będzie mogła sobie pozwolić zaledwie miejska śmietanka. Od początku tego roku auta tego typu podrożały nawet o 56 proc. – i to nawet w przypadku prostych modeli.
01.06.2022 | aktual.: 14.03.2023 11:57
1 milion 859 tys. rubli, czyli ok. 129 tys. zł – tyle przyjdzie zapłacić przeciętnemu Rosjaninowi, gdy będzie chciał wyjechać najpopularniejszym SUV-em w tym kraju – Hyundaiem Cretą. Nie ma się co łudzić – to proste auto kompaktowe, które pod maską ma, patrząc z perspektywy Europy, archaiczny silnik wolnossący. Tyle tylko, że na początku roku to samo auto kosztowało równowartość ok. 90 tys. zł.
To i tak nie jest najwyższa podwyżka, bowiem ten tytuł przypadł nieznanemu u nas, chińskiemu Havalowi Jolion, który obecnie wyceniany jest na ok. 151 tys. zł, a jeszcze pięć miesięcy temu kosztował ok. 97 tys. zł.
Popularne w Europie Nissan Qashqai czy Mazda CX-5 zaliczyły wzrost o ok. 40 proc. i kosztują nawet 180 tys. zł. Co ciekawe, najwięcej zapłacą klienci Mitsubishi, którzy zdecydowaliby się na hybrydowego Outlandera. Tu przekroczono granicę trzech milionów rubli, czyli 208 tys. zł.
Na co więc może zdecydować się Rosjanin szukający najtańszego SUV-a? Cóż, pozostanie mu wyrób krajowy, czyli Łada Niva Travel kosztująca ok. 70 tys. zł. Nie jest to klasyczna Niva sprzed pół wieku, ale i tak trzeba dopłacić za poduszkę powietrzną pasażera czy klimatyzację. Silnik jest jeden i ma 80 KM.
A sytuacja ulegnie pogorszeniu – zakłady Łady nie mają elektroniki, więc rozpoczęły produkcję aut z silnikami spełniającymi normę czystości spalin Euro 2, wprowadzoną w Europie w 1997 roku. Co więcej, nie będą miały systemów ABS czy ESP. Agresja na Ukrainę cofnęła rosyjską motoryzację o co najmniej kilkadziesiąt lat.
Dosłownie – zakłady i infrastruktura, których pozbył się koncern Renault w ramach wycofywania się z Rosji zostały przejęte przez państwo. Plan obejmuje odrodzenie marki Moskwicz. Co ciekawe, około jedna trzecia przepytanych Rosjan nie wierzy, że "nowa" fabryka ma jakiekolwiek szanse. 10 proc. uważa, że pomysł reaktywacji marki jest śmieszny. Co ósmy myśli, że sytuacja w Moskwiczu będzie gorsza niż za poprzednich właścicieli.