Długodystansowy test wideorejestratorów za 500‑650 zł. Wytrzymały oba, a który lepszy?
Zbliżają się mikołajki, więc czas na test kamer samochodowych, które dla kierowców są bodaj najlepszym prezentem, jaki można im sprawić w tym roku. Tym razem porównanie dwóch rejestratorów miało nieco inny charakter niż dotychczas.
26.11.2021 | aktual.: 14.03.2023 14:14
W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, postanowiłem sprawdzić tylko dwa urządzenia, ale za to na długim dystansie. Przejechały ze mną tysiące kilometrów w kilka miesięcy. W ten sposób mogłem przekonać się o ich wytrzymałości.
Wideorejestratory samochodowe to urządzenia dość usterkowe. 90 proc. kamer, jakie do tej pory testowałem, już nie działa. Niektóre psuły się już w trakcie testu, inne po 1-3 miesiącach.
W tym roku zaproponowałem dwóm markom, by dostarczyły mi urządzenia podobnej klasy, ale nie najtańsze, tylko takie, które można komuś kupić np. na mikołajki czy pod choinkę. Kamery miały być surowo traktowane.
Były przekładane średnio raz w tygodniu z auta do auta, więc wymagana też była przyssawka. Były wrzucane, a nie wkładane do schowka lub plecaka, a przewody targane niemiłosiernie. Kilkumiesięczny test miał bowiem odwzorować kilkuletnią eksploatację. Od razu mogę wspomnieć, że oba urządzenia wszystko to zniosły bez uszczerbku i nie zawiodły, z jednym małym wyjątkiem, o którym napiszę dalej.
Co testowałem?
Firma Mio dostarczyła kamerę MiVue 818 w cenie ok. 650 zł. Był to wówczas ich nowy model. Z kolei Prido dało do porównania model I7 Pro w cenie ok. 500 zł. Dziś można go kupić nawet za ok. 400 zł.
Jakość nagrań
A właściwie nie tyle jakość, co sposób rejestracji obrazu, który rejestrowałem w najwyższej jakości i zawsze z włączoną funkcją WDR.
W modelu Mio mamy bardzo duży kontrast i żywe kolory. Kiedy patrzy się na ekran w czasie jazdy, można odnieść wrażenie, że jakość jest znakomita.
W Prido I7 Pro jest wręcz przeciwnie – kolory są blade, wręcz wyblakłe, a kontrast nieduży, za to efekt wyciągania cieni w trybie WDR podkręcony do maksimum.
Co jest lepsze? W mojej opinii to trochę kwestia gustu i oczekiwań. W Mio mamy bardziej naturalny obraz i kontrast ma swoje zalety, kiedy trzeba odczytać jakiś napis czy choćby numery rejestracyjne. Z kolei Prido daje możliwość dostrzeżenia większej liczby szczegółów, jeśli są dla kogoś istotne, zwłaszcza nocą, wieczorem czy w cieniu.
Przykładem może być porównanie zdjęć autobusu, na którym numery rejestracyjne widać lepiej na obrazie z kamery Mio, ale już tylko Prido pozwala dostrzec, że na tablicy informacyjnej na górze cokolwiek jest wyświetlane.
W niektórych sytuacjach bardziej czytelne numery rejestracyjne daje kamera Mio, ale tylko w tych, w których kamera Prido też pozwala odczytać numery. Z kolei były też ujęcia, na których w obrazie z kamery Prido numery są jeszcze jako tako czytelne, a w Mio już nie, np. na obrazie białej ciężarówki poniżej.
Jest jeszcze jedna różnica. Kamera Mio trochę mocniej oddala obraz, czyli obiekt znajdujący się w tej samej odległości wydaje się być dalej.
Podsumowując, jeśli miałbym oceniać subiektywnie jakość obrazu, to wybrałbym kamerę Prido. Jest mniej kolorowy, ale w dzień łatwiej dostrzec detale.
Z kolei nocą to właśnie kamera Mio pokazuje więcej detali, bo Prido sztucznie rozjaśnia cienie aż do rozmazania obrazu. Różnica w tym obszarze jest nieduża, ale według mnie 1:0 dla Prido.
Zabezpieczenia plików
Moim zdaniem najważniejszą funkcją każdej kamery jest sposób zabezpieczenia plików. Kiedy naciśniemy przycisk, to plik nie zostanie nadpisany i będzie zachowany do momentu jego usunięcia. W sytuacjach, kiedy np. wydaje nam się, że nie przejechaliśmy na czerwonym świetle, albo przy podejrzanym zachowaniu innych kierujących, warto zachować sobie taki plik.
Urządzenia bardzo się różnią pod tym względem. W obu ustawione miałem sekcje 5-minutowe. W momencie włączenia zabezpieczenia pliku, wideorejestrator Mio zapisuje plik od 4 s w tył do 16 s do przodu, czyli łącznie tylko 20 s. To moim zdaniem zdecydowanie za mało. W przypadku dłużej trwającego zdarzenia trzeba co chwila naciskać zabezpieczenie albo po prostu wyłączyć urządzenie po całej "akcji", by pliki ze zdarzenia się nie skasowały.
Tu klasę pokazało Prido. Zabezpiecza plik 5 s wstecz od naciśnięcia przycisku i od tego momentu całe 5 min., czyli całą sekcję, niezależnie od tego, czy poprzednia się kończyła, czy dopiero zaczynała. Jest to po prostu oddzielna, 5-minutowa sekcja.
Tu akurat zdecydowanie punkt dla Prido, czyli mamy 2:0.
Muszę jednak wspomnieć o wpadce, jaką potrafi zaliczyć Prido. W niektórych sytuacjach gubi pliki, ale nie te zabezpieczone, lecz podstawowe. Zdarza się to właśnie przy zabezpieczaniu.
Jeśli jedziemy przez 2 godz. i niczego nie ruszamy, możemy obejrzeć całą podróż. Jeśli jednak w pewnym momencie zabezpieczymy plik, to pozostałe doznają jakichś niezrozumiałych skróceń i to o dobre kilka minut. Coś takiego zaobserwowałem dwukrotnie.
Czy ma to jakieś duże znaczenie? Niekoniecznie, bo na nic komuś te niezabezpieczone pliki tak naprawdę. Ale wspominam w razie czego, jak było.
Funkcje
Pod względem funkcji MiVue 818 deklasuje konkurenta i pokazuje, z czego wynika różnica w cenie. Główną jest bowiem moduł GPS, który daje wiele możliwości kamerze od Mio.
Zaczynając od automatycznego nastawiania zegara i daty, poprzez podanie dokładnej lokalizacji nagrania, a na ostrzeżeniach o fotoradarach i odcinkowych pomiarach prędkości kończąc. Choć nie jestem ani gadżeciarzem, ani też piratem drogowym, który musi wiedzieć, gdzie są fotoradary, to właśnie tym urządzenie Mio skradło moje serce.
Dodam jeszcze, że na odcinkowych pomiarach prędkości urządzenie nie tylko powiadamia, gdzie jest początek i koniec, ale na ekranie podaje prędkość dopuszczalną oraz mierzy średnią przejazdu. Tak samo informuje o prędkości dopuszczalnej przy fotoradarach, a co więcej, pozwala dodać nowe urządzenia, których nie ma w bazie.
Jednak to nie koniec. Mio oferuje także namiastkę systemów bezpieczeństwa, jak asystent pasa ruchu, ostrzeganie przed ryzykiem kolizji z pojazdem z przodu oraz przed zmęczeniem kierowcy.
Pod tym względem urządzenie Prido nie ma właściwie żadnych atutów. Ma łączność WiFi, więc po połączeniu ze smartfonem poprzez aplikację da się je ustawiać, przeglądać pliki, ale i ustalać lokalizację nagrania. Ma też tryb parkingowy. Tyle tylko, że to wszystko ma również kamera Mio.
Tym samym tę rundę wygrywa zdecydowanie Mio, choć nadal prowadzi 2:1 Prido.
Montaż
Obie kamery montowane są podobnie. Różnica tkwi w kształcie ramienia, które ma inną długość i kąty. Prido znajduje się bliżej szyby, a Mio mocniej od niej odstaje, więc ustawienie kamer mniej więcej w ten sam sposób w jednym aucie jest niemożliwe. Widać to na poniższym zdjęciu.
Regulacja w urządzeniu Mio odbywa się na potwornie skrzypiącym przegubie kulowym, dzięki któremu można kamerę ustawić w dowolnej płaszczyźnie. Co więcej, stopka ma miejsce na poprowadzenie przewodu zasilającego, który jest wpięty z lewej strony urządzenia. Jest to bardzo trwałe złącze typu mini-B, ale rzadziej występujące.
Regulacja urządzenia Prido na ramieniu ma mniejszy zakres i odbywa się tylko w dwóch płaszczyznach. Kamerę można na stopce obracać lub zmienić kąt względem mocowania. Przyssawkę należy przykleić do szyby dość starannie, by kamerę wypoziomować. Dodatkowo ma mniej trwałe złącze micro-B wpinane od góry.
Różnica jest też w przyssawkach. Wygodniejsza jest ta z Mio, ale to detal. Summa summarum wygrywa Mio i tu znów zdecydowanie, a zatem 2:2.
Wygląd i obsługa
Wygląd to oczywiście kwestia gustu. Zamontowana na szybie nieco zgrabniej wygląda kamera Mio, z kolei trwałość obudowy Prido jest wyraźnie lepsza. O ile na Mio widać, że coś tam przeszła, o tyle Prido mógłbym sprzedać z opisem "nie nosi śladów użytkowania". Zaskoczyła mnie też trwałość gniazda, które w przypadku testowanego w 2019 r modelu i5 przestało działać po niespełna roku.
Obsługa obu kamer jest podobna – tzn. przyciski funkcyjne są w tym samym miejscu, a logika poruszania się po menu prawie identyczna. Z tą różnicą, że Prido ma dwa poziomy menu – wideo i systemowe, natomiast Mio ma jedno, bardziej rozbudowane.
Warto tu podkreślić, że Prido ma włącznik/wyłącznik i przycisk reset, czego nie ma Mio. Z drugiej jednak strony Prido wyłącza się po 5 s od utraty zasilania, a Mio może działać jeszcze przez kilka minut.
Oba urządzenia zaczynają nagrywać równo po 11 s od włączenia zasilania i przerywają nagrywanie po wejściu do menu. Koniec końców przyznałbym tu remis z symboliczną przewagą Prido, a zatem wciąż 2:2.
Wyposażenie, czyli co dostajemy?
Mio:
- Uchwyt na przyssawkę
- Uchwyt stały na taśmę plus dodatkową taśmę
- Fabryczną i dodatkową naklejkę ochronną na ekran
- Przewód zasilający na 12V
- Instrukcję obsługi przypominającą mapę, której nie da się przeczytać
Prido:
- Uchwyt na przyssawkę
- Przewód zasilający na USB
- Wtyk do gniazda 12V z dwoma wyjściami USB
- 5 uchwytów na taśmę klejącą do prowadzenia przewodu
- Poręczną i przejrzystą instrukcję obsługi
Dodam jeszcze, że Mio można wzbogacić o kamerę tylną (trzeba ją dokupić lub kupić droższy zestaw).
Choć wyposażenie pudełka od Mio jest bogatsze, to bardziej przekonuje mnie to z Prido. Nie dość, że ma przewód do USB, to w razie gdyby w aucie było tylko USB-C, to jest przejściówka z gniazda zapalniczki, która daje nam dodatkowe gniazdo USB. Poza tym przydatne są uchwyty prowadzące przewód, jeśli urządzenie nie będzie przekładane z auta do auta. Tym samym maleńki punkt dla Prido, więc razem z symbolicznym punkcikiem wcześniej, kończymy wynikiem 3:2 dla I7 Pro.
Ale punkty to nie wszystko
Oba urządzenia są bardzo podobne pod wieloma względami, ale są tu trzy duże różnice. Prido deklasuje rywala pod względem zabezpieczenia plików – moim zdaniem taka forma jest lepsza. Natomiast Mio nokautuje Prido pod względem funkcji dodatkowych.
Prido zalicza drobną wpadkę w postaci gubienia minut nagrania, ale wyraźnie nadrabia ceną i nieznacznie jakością obrazu. A cena jest sporo niższa, bo ponad 100 zł, czyli ok 25 proc. W pozostałych kategoriach różnice są minimalne.
Co dla kogo? Moim zdaniem Prido I7 Pro to urządzenie adekwatnie tańsze od Mio MIVue 818, biorąc pod uwagę funkcje, których Prido nie ma. Jeśli komuś chcecie zrobić prezent, albo kupując dla siebie nie potrzebujecie lokalizacji, a za to cenicie sobie obraz, to zdecydowanie wybrałbym tańsze Prido. W mojej opinii jest lepszym wideorejestratorem samym w sobie (obraz i zabezpieczanie nagrań).
Natomiast Mio oferuje bardziej rozbudowane urządzenie, które może się sprawdzić u osób wymagających lub dużo podróżujących po nieznanych sobie trasach (funkcje związane z GPS). Bez własnych preferencji i zgodnie z punktacją poleciłbym zakup Prido I7 Pro i sam też bym kupił, ale mnie bardziej podoba się Mio MiVue 818, które wolałbym otrzymać w prezencie.