Wideorejestratory nie są w pełni zgodne z prawem
Coraz modniejsze w Polsce wideorejestratory samochodowe nie mogą być w pełni legalnie używane bez odpowiednich pozwoleń i oznakowania samochodu.
03.06.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:20
Do Polski przyszła moda na popularne na Wschodzie wideorejestratory, dzięki którym na YouTubie możemy oglądać niecodzienne sytuacje drogowe, kolizje, wypadki i przykłady nieodpowiedzialności lub agresji innych kierowców. Wschodnie realia drogowe zmuszają kierowców do korzystania z takich urządzeń, ponieważ w przypadku choćby kolizji trudno jest dochodzić swoich praw. Sytuacja jest prosta: zwykle wygrywa silniejszy lub bogatszy.
Niestety, w naszym kraju tego typu nagrania są legalne pod warunkiem, że nie będą nigdzie publikowane i przeznaczymy je do celów prywatnych. Nie można na ich podstawie dochodzić swoich praw przed sądem. Problem polega na tym, że nagrywanie innych osób lub samochodów z widocznymi tablicami rejestracyjnymi jest przetwarzaniem danych osobowych. Jeśli nie zgłosimy nagrania do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO), publikowanie go lub odtwarzanie jest niezgodne z prawem. Zdaniem dr. Pawła Litwińskiego z Instytutu Allerhanda nagranie może być jednak dowodem w sprawie, jeśli osoba nagrywająca również jest na zarejestrowanym materiale. Jednym z rozwiązań jest także wyraźne oznakowanie samochodu w taki sposób, aby każdy wiedział, że rejestruje on obraz.
Na czym polega problem? To proste. W Polsce nie ma jeszcze stosownych regulacji dotyczących tej kwestii. Jedyną ustawą, która pasuje do tej sytuacji, jest nie do końca odpowiednia Ustawa o ochronie danych osobowych. Na szczęście Ministerstwo Spraw Wewnętrznych już w grudniu ubiegłego roku zajęło się tym zagadnieniem i powoli powstają stosowne regulacje prawne.