Czy pick-up ma sens, czy też nie?

Temat tygodnia, jakim są pick-upy moim zdaniem wymaga jakiejś puenty, podsumowania czy czegoś w tym rodzaju. Jest to temat mi bliski, ponieważ długo miałem negatywny stosunek do tego typu samochodów. Jedak w pewnym momencie wszystko się zmieniło.

Czy pick-up ma sens, czy też nie?
Marcin Łobodziński

05.01.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:45

Rozumiem, że pick-upy trafiają idealnie w potrzeby pewnej grupy klientów, ale gdy ktoś twierdził, że jest to funkcjonalne auto, zawsze wyciągałem garść argumentów negując tę opinię. Funkcjonalność pick-upa kończy się wtedy, gdy jest to jedyny pojazd w gospodarstwie domowym – tak mogłem podsumować swoją opinię na temat tych samochodów.

Wystarczy pojechać tym na zakupy z dwójką dzieciaków. Bagaże umieścicie na pace, pod warunkiem, że z nieba nic nie pada i nie wieje silny wiatr. Oczywiście po powrocie do domu, długo będziecie je zbierać z całej skrzyni. Jeżeli pada, to wasze dzieci będą podróżowały gdzieś pośród pakunków. Nawet nie chcę sobie wyobrażać sytuacji, że jedziemy z tym w ładny dzień i nagle rozpętuje się burza. Zabudowa jest oczywiście praktyczna, ale wpływa negatywnie na walory użytkowe jeżeli jest nieprzemyślana.

Nie wyobrażam sobie wyjazdu na wakacje takim pojazdem. Kabina jest niewygodna, ponieważ umieszczone na ramie nadwozie wymusza niski montaż foteli, a to sprawia, że siedzicie z uniesionymi kolanami. Jeżeli z tyłu, to także z wyprostowanymi plecami. Pomijam fakt, że samochody są głośne, lubią podskakiwać, dużo palą i łatwo złapać mandat, bo wrażenie prędkości to -40 km/h w stosunku do rzeczywistości.

Przecież pick-up to przede wszystkim samochód, którym łatwo przewieźć coś dużego. Tak, ale trzeba to podnieść na wysokość 75 centymetrów, więc przegrywa choćby z kombivanem. Kiedyś pojechałem pick-upem po rynnę o długości 3 metrów. Stwierdziłem, że skoro mam takie auto, to wreszcie mogę ją przywieźć. Zapomniałem tylko, że 1,5-metrowa paka to w zasadzie wszystko co oferuje wersja z podwójną kabiną, a w zwykłym kombi, byłoby to dużo łatwiejsze zadanie.

Co gorsza, pick-up nie nadaje się za bardzo do jazdy w terenie, ponieważ łatwiej go zawiesić niż dobrego SUV-a, a trudniej odkopać. No i jeszcze brak uchwytu do ciągnięcia z tyłu. Do tej pory tylko Nissan wpadł na pomysł, żeby coś takiego wymyślić. „Wow! Uchwyt do holowania z tyłu!” – wykrzyknąłem, gdy po raz pierwszy zajrzałem pod nową Navarę.

Swoją drogą, to właśnie nowa Navara była samochodem, który zrobił mi w głowie małą rewolucję. Miałem to auto przez tydzień, akurat w czasie, gdy – jak się później okazało - potrzebowałem pick-upa. Akurat wtedy, gdy musiałem przewieźć drewnianą rolkę o gabarytach 1,2x0,8 m. Akurat wtedy, gdy miałem opróżnić piwnicę z gratów i przewieźć je na działkę. Akurat wtedy, gdy do ukończenia piaskownicy dla dzieciaków brakowało kropki nad i, czyli piachu.

Obraz
© fot. Marcin Łobodziński

Potencjalnie, mogłem też przetransportować szafkę koledze, pralkę siostrze, wywieźć kamienie pozbierane z trawnika, przywieźć szwagrowi silnik, a na koniec pojeździć z dzieciakami na pace, a miałyby z tego niebywałą frajdę. Mogłem też nawieźć gnoju do ogrodu, a po wykopkach wywieźć ziemniaki do piwnicy. Na koniec spłukać auto wodą i mieć wciąż całkiem elegancki pojazd, który w Polsce nadal robi dobre wrażenie, a jeżeli jest zadbany i w miarę nowy, uznaje się go za auto luksusowe.

Nigdy bym tego nie zaznał, gdyby nie fakt, że bardzo małymi kroczkami emigruję z miejskiej dżungli na wieś i gdybym nie przypomniał sobie o życiu w takich warunkach. Nie mam jeszcze własnego domu, dlatego wiem, że nie poznałem 50 proc. zalet posiadania pick-upa. Teraz się dziwię, że ludzie nie kupują tego więcej, być może ze względu na bardzo wysokie ceny. A z drugiej strony zaczynam rozumieć Amerykanów, którzy nie wyobrażają sobie życia bez pick-upa.

Przyznaję się do częściowo błędnego myślenia o tych samochodach, choć nie wycofuję swojej opinii o ich wadach. Pozwala to zrozumieć kierunek, w jakim podążają producenci. Nissan Navara to wzorzec - po raz drugi w historii. Jeździ się nim jak osobówką, jest wygodny, bezpieczny, szybki i oszczędny, a nie traci przy tym na użytkowych cechach. To kierunek, który obrała nawet Toyota podczas tworzenia nowego Hiluxa.

Oczywiście producenci ze swoimi konstrukcjami na Europę nadal są o dekadę za Amerykanami. Tam są już pick-upy nie tylko na sprężynach, ale też z niezależnym zawieszeniem tylnej osi. Są takie, które mają nadwozie samonośne i mowa tu o dużych autach, jak Honda Rodgeline. Są to w zasadzie SUV-y ze skrzynią ładunkową, czyli coś, co moim zdaniem przyjęłoby się na Starym Kontynencie.

Ja tę ideę kupuję i już wiem, dlaczego Amerykanie twierdzą, że posiadanie pick-upa to w pewnym sensie styl życia. To auto, które naprawdę może odpowiadać stylowi życia lub do niego kompletnie nie pasować. To nie to samo co crossovery, którym to hasło wciska się w każdy z udawanych wlotów powietrza. Dlatego odkąd mój styl życia powoli zmienia kierunek, myślę bardzo poważnie o zamianie pragmatycznego auta segmentu B, na kompletnie pozbawionego sensu pick-upa. [block position="inside"]18271[/block]

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)