Licencja na oślepianie. Kierowcy skarżą się na światła nowoczesnych aut
Właściciele nowych aut z wyższej półki mogą cieszyć się z coraz doskonalszych świateł, które osiągają większą jasność i zasięg. Jest jednak druga strona medalu: pozostali użytkownicy dróg skarżą się na oślepianie. Jak się okazuje, ich obawy są uzasadnione.
10.10.2020 | aktual.: 16.03.2023 16:05
Światła w samochodach drogowych przechodzą kolejną rewolucję. Po halogenach i ksenonach nastaje era diod LED. Producenci recytują długą listę ich zalet: wygodniejsze ustawianie, większa trwałość, a przede wszystkim - dużo większą skuteczność. LED-y świecą w sposób bardziej przypominający światło dzienne, które jest najlepiej odbierane przez ludzkie oko. Dzięki temu obraz w nocy ma lepszy kontrast i mniej męczy wzrok.
Jedną z największych zalet wynikających z faktu, że każdy z reflektorów tworzy kilkadziesiąt diod LED, jest możliwość segmentacji ich pracy. W ten sposób jedne diody mogą świecić mocniej i zapewniać maksymalny zasięg, a inne płynnie się wygaszać, by sprytnie omijać innych użytkowników drogi i ich nie oślepiać. Dzięki temu, chwalą się niektórzy producenci aut, można uzyskać zasięg świateł nawet na poziomie 600 metrów bez powodowania dyskomfortu innych użytkowników dróg.
W realnych warunkach światła LED taki dyskomfort jednak wywołują. Z docierających do naszej redakcji wiadomości (a nawet własnego doświadczenia) wynika, że podczas nocnych podróży nowe, luksusowe samochody świecą wyraźnie jaśniejszym światłem, co może prowadzić do oślepiania innych użytkowników drogi.
Problem ten w niektórych krajach jest już traktowany bardzo poważnie. Zajmuje się nim nawet specjalnie powołana grupa do spraw oświetlenia przy Światowym Forum ONZ na rzecz Harmonizacji Przepisów dotyczących Pojazdów. Póki co jednak przepisy homologacyjne Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ, które stosuje się we wszystkich krajach europejskich i niektórych pozaeuropejskich, są mocno przestarzałe w stosunku do możliwości współczesnych technologii i potrzeb bezpieczeństwa ruchu drogowego.
W 2018 roku brytyjski Automobilklub Królewski RAC zaprezentował badanie, z którego wynika, że aż 2/3 kierowców poruszających się po tamtejszych drogach jest regularnie oślepianych przez za mocne światła innych uczestników ruchu. Jeszcze więcej badanych zauważyło, że przez za mocne światła nie widzieli włączonych kierunkowskazów innych samochodów. 15 procent z nich twierdzi, że doprowadzało to do sytuacji, w których było realne ryzyko kolizji.
Przepisy nie nadążają za technologią
Światła adaptacyjne w nowych samochodach nie są przez polską policję traktowane jako źródło zwiększonego niebezpieczeństwa. Według policyjnych statystyk co roku oślepienie na drogach jest przyczyną około trzydziestu wypadków, w których giną 2-3 osoby. Poziom ten jest niezmienny od kilkunastu lat. Podinspektor Radosław Kobryś zwraca uwagę na problem w innym miejscu.
- W naszej ocenie wszystkie pojazdy dopuszczone do ruchu w ramach homologacji, a więc także i te nowe modele ze światłami LED, działają poprawnie - ocenia Kobryś. - Nie obserwujemy pogorszenia stanu bezpieczeństwa na drogach w wyniku oślepiania nowych typów świateł. Największy problem stanowią niezmiennie starsze samochody ze źle ustawionymi światłami starszych typów. Odpowiednie ustawienie świateł i regulacja ich poziomowania zależnie od obciążenia jest traktowana przez wielu kierowców pobłażliwie, dlatego co roku przeprowadzamy kampanię informacyjną "Twoje światła - Nasze bezpieczeństwo". Prawidłowe ustawienie świateł jest wymagane przez prawo - przypomina radca Wydziału Opiniodawczo-Analitycznego Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Podinspektor Kobryś zwraca uwagę na inny problem, którego świadomych jest bardzo niewielu kierowców.
- Podczas postojów na trasie nocą wielu kierowców parkuje swoje pojazdy pod kątem do drogi i podczas tego postoju nie przełącza świateł mijania na postojowe. Takie zachowanie jest niebezpieczne i niezgodne z prawem, ponieważ tu możemy jednoznacznie mówić o oślepianiu innych użytkowników drogi - podsumowuje policjant.
Z nieco szerszej perspektywy patrzy na ten problem dr inż. Tomasz Targosiński, międzynarodowy ekspert ds. oświetlenia pojazdów w Instytucie Transportu Samochodowego w Warszawie. Według niego problem nie jest dostrzegany zarówno w Polsce, jak i w wielu innych krajach, ponieważ ustawodawstwo i metody badań nie są adekwatne do technologii oświetlenia, która ostatnio mocno się rozwinęła..
- Policja i SKP nie mają wystarczających narzędzi, by skutecznie kontrolować działanie zarówno zwykłych jak i adaptacyjnych świateł w pojazdach. Obecnie obowiązujące przepisy opisują wymagania dla wszystkich świateł (statycznych i automatycznych) w sposób przestarzały i bardzo uproszczony - twierdzi ekspert.
- Instytut Transportu Samochodowego opracował już wiele lat temu urządzenie i metody badania, ale brak jest zainteresowania skutecznym uporządkowaniem sytuacji nawet z klasycznymi "statycznymi" światłami, nie mówiąc o adaptacyjnych, których sposobu działania typowy kierowca, policjant, czy diagnosta w szczegółach nie bardzo rozumie - dodaje.
- Problem oślepiania światłami adaptacyjnymi może być jak najbardziej rzeczywisty, ale obiektywne stwierdzenie jego występowania, choć możliwe, jest skomplikowane, kosztowne i niedostępne dla przeciętnego "Kowalskiego" - twierdzi dr Targosiński. - Ocena wpływu oświetlenia na spowodowanie wypadku jest bardzo trudna do zbadania. Gdy oślepiony kierowca najedzie na przeszkodę, której nie zauważył, np. pieszego, to pojazd, który go oślepił, jest już daleko i jego kierowca nawet nie wie, że do wypadku doszło, a tym bardziej, że jego światła za to odpowiadają. Kierowca, który twierdzi, że został oślepiony, nie ma to dowodów. Jeśli zginie w wypadku, najczęściej zostanie uznany winnym. Jak przeżyje, to znajdzie się inny "paragraf" np. niedostosowanie prędkości do warunków ruchu - podsumowuje ekspert z Instytutu Transportu Drogowego.
Narzekania innych użytkowników dróg na mocne światła LED w nowych, luksusowych pojazdach mogą więc mieć uzasadnione podstawy, nawet jeśli póki co nie możemy tego poprzeć twardymi liczbami. Skuteczne opanowanie tego zjawiska jest możliwe, ale wymaga dużego wysiłku ze strony ustawodawców. Potrzebne są zmiany przepisów i metody kontroli adekwatne w warunkach drogowych.