Chcesz uniknąć płacenia OC? Nie musisz mieć żółtych tablic
Pojazdy zabytkowe nie muszą mieć ciągłości OC i nie trzeba im robić corocznych badań technicznych. Jednak nie każdy wie, że OC można przerwać w dowolnym momencie również dla aut historycznych. A to — wbrew pozorom — wcale nie takie same auta.
09.09.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:14
Zacznijmy od rozróżnienia podstawowych pojęć, czyli pojazdu historycznego od zabytkowego. Choć w niektórych publikacjach określenia te stosuje się zamiennie, to nie zawsze jest to poprawne.
W myśl Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych pojazd historyczny to ten będący:
- pojazdem zabytkowym w rozumieniu przepisów ustawy – Prawo o ruchu drogowym,
- pojazdem mającym co najmniej 40 lat,
- pojazdem mającym co najmniej 25 lat i który został uznany przez rzeczoznawcę samochodowego za pojazd unikatowy lub mający szczególne znaczenie dla udokumentowania historii motoryzacji.
Pojazd zabytkowy to z kolei — zgodnie z ustawą Prawo o ruchu drogowym — taki, który na podstawie odrębnych przepisów został wpisany do rejestru zabytków lub znajduje się w wojewódzkiej ewidencji zabytków, a także pojazd wpisany do inwentarza muzealiów, zgodnie z odrębnymi przepisami. Musi on spełniać, z pewnymi wyjątkami, łącznie następujące warunki:
- wiek przynajmniej 25 lat,
- upłynęło 15 lat od zakończenia jego produkcji,
- ma minimum 75 proc. oryginalnych części.
Pojęcia "historyczny" i "zabytkowy" nie wykluczają się wzajemnie, jednak — co istotne — pochodzą z różnych przepisów.
Zgodnie z Ustawą o ubezpieczeniach, każdy pojazd zabytkowy jest historycznym, ale nie każdy pojazd historyczny musi być zabytkowym. Wystarczy, że jego wiek to 40 lat lub 25 lat, ale w tym drugim przypadku musi spełniać dodatkowe warunki, co nie jest już takie proste. Tymczasem 40-letnie auta co do zasady stają się historyczne.
Jak to działa? Niczego nie trzeba nigdzie rejestrować. Auto w myśl ustawy o ubezpieczeniach staje się historyczne w momencie, kiedy jego wiek wynosi 40 lat. Nawet ze strony ubezpieczyciela może wyjść inicjatywa, by ubezpieczyć takie auto krótkoterminowo, oczywiście za zgodą klienta. Jeśli jednak samochód ma służyć do codziennej jazdy, można, a nawet należałoby go ubezpieczyć zupełnie normalnie.
Różnica jest taka, że OC może zostać w dowolnym momencie przerwane, tzn. dopuszczalny jest brak kontynuacji bez poniesienia konsekwencji (kara z UFG). Warunek to oczywiście nieużywanie go i pozostawienie w bezpiecznym miejscu.
- Fakt nieużytkowania pojazdu mechanicznego nie oznacza automatycznie, że pojazd taki nie niesie ze sobą ryzyka wystąpienia szkody i ponoszenia z tego tytułu znacznych kosztów ewentualnego wyrządzenia szkody przez taki pojazd (np. pożar wywołany zwarciem instalacji elektrycznej, który prowadzi do uszkodzenia mienia osób trzecich) – przestrzega Damian Ziąber, rzecznik z UFG. Poddaje jednocześnie pod wątpliwość opłacalność takiego rozwiązania, bo generalnie OC na pojazd w Polsce nie należy do szczególnie drogich, a pokrycie szkód jak najbardziej. Niestety, nasze prawo nie jest do końca precyzyjne, więc lepiej zachować rozwagę.
Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, że auto sprzedajecie lub kupujecie, ładujecie na lawetę, a ono nagle spada, wyrządzając komuś szkodę. Czy brak OC na ten pojazd będzie rodził jakieś konsekwencje?
- Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi — stwierdza Damian Ziąber z UFG. — Zawsze w pierwszej kolejności decydować będzie konkretny stan faktyczny z dokładnymi okolicznościami zdarzenia i koniecznością oceny zachowania jego uczestników. Po drugie, pojęcie pojazdu w ruchu czy też wprowadzenia pojazdu do ruchu (co ma kolosalne znaczenie w przypadku pojazdów historycznych) jest mocno niejednolite w orzecznictwie sądów. Dlatego najlepsze będzie tu bardzo ogólne stwierdzenie, że nawet jeśli nie użytkujemy pojazdu (w domyśle historycznego) na drodze, to i tak w wielu sytuacjach pojazd ten może być źródłem ryzyka wyrządzenia szkody i pociągnięcia do odpowiedzialności finansowej posiadacza pojazdu.
Zobacz także
Jak to jest z tym OC i kiedy ma to sens?
Posiadanie 40-letniego lub starszego golfa, kadetta, trabanta czy malucha jest nieco łatwiejsze dla jego właściciela w kontekście obowiązkowego ubezpieczenia OC. Za przerwę w ubezpieczeniu nie poniesie kary z UFG pod warunkiem, że takim autem nie będzie jeździł.
Nie ma też obowiązku kupowania ubezpieczenia OC na pojazd po zmianie właściciela. Jeśli wygaśnie, nic się nie stanie i nikt nie poniesie konsekwencji. Trzeba tylko pamiętać, że w ruchu na drodze OC mieć trzeba. Osoba kupująca taki pojazd i chcąca wracać "na kołach" powinna sprawdzić, czy ma OC, a jeśli nie, może wykupić krótkoterminowe (minimum na 30 dni).
Nie ma sensu mieszać i kupować polis krótkoterminowych, chcąc użytkować samochód historyczny prawie jak normalny. Roczne OC może być po prostu bardziej opłacalne, no i jest bezpieczniejsze.
Jedną z dużych zalet posiadania auta historycznego jest możliwość płacenia OC tylko w sezonie, gdy nim jeździmy. Trzeba jednak pamiętać, że — w przeciwieństwie do auta zabytkowego — auto historyczne musi być poddawane obowiązkowym badaniom technicznym.
Auto historyczne można też "zachomikować" i jeśli jest na to potencjał, czekać na wzrost jego wartości. Roczny koszt utrzymania będzie wynosił tyle, ile kosztuje badanie techniczne. To znacząca oszczędność jeśli przeczekanie ma trwać kilka lat. Należy jednak podkreślić raz jeszcze, że auto powinno być przechowywane w sposób minimalizujący ryzyko wystąpienia szkody osobom trzecim. Inaczej wszelkie koszty naprawienia szkody ponosi właściciel z własnego majątku.
Kupię tanio i zaoszczędzę? Niekoniecznie
Przegląd ofert sprzedaży samochodów wyprodukowanych do 1981 r. (40-letnich) brutalnie weryfikuje tezę, że można takie auto kupić tanio, np. do 10 tys. zł i używać tylko okazjonalnie. Niestety, rynek takich aut dzieli się mniej więcej na trzy grupy:
- samochody niesprawne, do generalnego remontu – różne ceny, spory wybór,
- samochody popularne, w stanie przeciętnym — ceny od ok. 8-10 tys. zł, bardzo mały wybór,
- samochody kolekcjonerskie, w różnym stanie – ceny od kilkunastu tys. zł w górę, bardzo duży wybór.
Da się do ok. 10 tys. zł wyłapać pojedyncze auta w stanie do jazdy, choć niekoniecznie dobrym. Jednak trzeba być bardzo czujnym, bo takie samochody dość szybko znikają. A jeśli nie, to najpewniej nie są warte wystawionej ceny. Co gorsza, jest pewna grupa aut, w przypadku których trudno o części, nawet eksploatacyjne, w związku z czym mogą być problemy z badaniem technicznym.