Polisa OC w czasie pandemii. Ruch maleje, ale ceny mogą wzrosnąć
Ograniczenia związane z pandemią koronawirusa powodują zmniejszenie się ruchu na drogach. Wiele osób nie używa swoich samochodów wcale lub robi to sporadycznie. Jeśli jednak liczyliście na niższą składkę OC, to czeka was spory zawód. Ta może nawet wzrosnąć, a winni temu są sami zmotoryzowani.
13.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:36
Zamknięcie szkół i niektórych branż, konieczność poruszania się z zakrytymi ustami i nosem na świeżym powietrzu czy wreszcie wysokie liczby nowych zakażonych koronawirusem publikowane codziennie przez resort zdrowia – to wszystko wpływa na zmniejszenie się ruchu pojazdów. O ile? Z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że od 2 do 8 listopada 2020 r. ruch samochodów osobowych na drogach krajowych był o 19 proc. mniejszy niż w tygodniu od 3 do 10 listopada 2019 r. Jak było wcześniej? Co prawda w wakacje ruch był taki sam jak w porównywalnym okresie 2019 r., ale w maju był niższy o 7-12 proc., a końcem marca ruch w ciągu tygodnia pracy był niższy o ok. 25 proc., a w weekendy o ponad 50 proc.
W teorii powinno to przełożyć się na mniejszą liczbę wypadków drogowych. Niektórzy spodziewali się więc, że stawki OC spadną. Niestety, wielu spośród kierowców, którzy od wybuchu epidemii koronawirusa ubezpieczali swój samochód, nie zauważyło żadnej zniżki. Ci, którzy dopiero będą kupować polisę, muszą być przygotowani nawet na niewielki wzrost składki. Tak wynika z danych i prognoz specjalistów porównywarki ubezpieczeń Ubea.
Za punkt wyjścia w porównaniu przyjęto średnią wysokość składki w styczniu 2020 r. (1345 zł) i oznaczono ją jako 100. W lutym ceny ubezpieczeń wzrosły do poziomu 106, by potem spadać do lipca, kiedy osiągnęły one wartość 96. We wrześniu średnia wartość składki ponownie osiągnęła poziom ze stycznia, a w październiku wyniosła 99. Według prognozy nie należy spodziewać się obniżki. Co więcej, ceny polis OC mogą wzrosnąć. Dlaczego?
W dużej mierze jest to wina samych kierowców. Jak się okazuje, zmniejszone natężenie ruchu niestety nie przełożyło się na wyraźnie niższe wydatki ubezpieczycieli. Wszystko dlatego, że kierowcy zaczęli jeździć szybciej. Końcem kwietnia Główny Inspektorat Transportu Drogowego informował o 29-procentowym wzroście liczby kierowców, którzy zostali sfotografowani przez fotoradary w związku z przekroczeniem dozwolonej prędkości o więcej niż 50 km/h.
To przełożyło się na liczbę poważnych wypadków. W efekcie, jak informuje Polska Izba Ubezpieczeń, w II kwartale 2020 r. ubezpieczyciele z tytułu OC pojazdów wypłacili o 4,25 proc. mniejszą kwotę niż w porównywalnym okresie 2019 r. W przypadku AC pojazdów było to tylko o 0,77 proc. mniej. W całym pierwszym półroczu wydatki na wypłaty świadczeń w ramach OC komunikacyjnego były, zdaniem PIU, niemal identyczne jak w porównywalnym okresie 2019 r.
Problemem ubezpieczycieli są również zaległości składkowe kierowców. Jak informuje Autokult.pl Marcin Tarczyński, rzecznik prasowy PIU, liczba kierowców, którzy nie opłacili na czas składki i mieli przerwę w ochronie OC pojazdów, w 2020 r. wzrosła z 87 tys do 100 tys. To powoduje braki we wpływach, z którymi muszą radzić sobie ubezpieczyciele zobligowani przecież do wypłat ze względu na pokrywanie szkód wypadkowych.
Drastyczne łamanie przepisów i nonszalancja w opłacaniu składek OC w wykonaniu części kierowców przełożyły się na fakt, że zmotoryzowani muszą płacić za ubezpieczenie pojazdu więcej, niż mogłaby wynosić składka. Z winy części nierozważnych kierowców tracimy wszyscy.