Alfa Romeo Giulia - KABOOOM!
Będzie hit! Tak właśnie pomyślałem, gdy tylko zobaczyłem pierwsze fotki tego cudeńka. Ostatnio trochę psioczyłem na Włochów, jednak jako „kibic sukcesu” uspokoiłem trochę język, gdy okazało się, że Tipo zostało przyjęte przez rynek bardzo ciepło, a w rzeczywistości wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Tylko krowa nie zmienia zdania.
01.06.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:04
Mam nadzieję, że taką drugą szansę Włosi dostaną także od potencjalnych klientów. Nie ma co się oszukiwać - Alfa Romeo, tak jak i cały koncern FIAT, potrzebują hitu i mogą go mieć na każdym polu. Sergio i spółka postawili na sedany. Kontrowersyjne posunięcie w świecie odnoszących sukcesy crossoverów i SUV-ów wszelkiej maści, ale przecież nie po to Marchionne kupował Jeepa, żeby teraz robić SUV-y w Alfie. Tak poważnie mówiąc, to podobno gama Alfy Romeo ma wzbogacić się o SUV-a… kiedyś tam. Teraz jednak z impetem na scenę wjeżdża Gulia i robi wokół siebie dużo hałasu!
Pierwsze wrażenie robi wygląd. Moim zdaniem Giulia zmiata designem wszystkie sedany świata – nawet Mazdę 6, która przez wielu (w tym mnie) była do teraz uważana za najpiękniejszego sedana jaki istniał i istnieje. Szczególnie wersja Quadrifoglio w Alfie Romeo robi ogromne wrażenie wizualne. W końcu któryś z artystów-projektantów wyrwał się z pijackiego letargu albo wrócił z urlopu i zauważył, że światła w kształcie jajka montowane w MiTo, Giuletcie i 4C to nie pomysł godny sukcesu i jedyne ich miejsce było w 8C. Na przód wróciły agresywnie stylizowane lampy, ułożone poziomo, które są mega atutem tego samochodu, przynajmniej w kwestii wyglądu.
Generalnie wygląd nadaje Giulii zadziorności i dzikości, nawet w wersji z dieslem. Auto jest dość małe jak na segment D, ale to nie jest wada. Dzięki temu ten samochód wygląda bardzo zwarcie i imponuje muskularną sylwetką. Boczna linia to jest po prostu coś niesamowitego, tak samo zresztą jak i tył. Auto celuje w tych klientów, którzy kupują oczami i sercem a niekoniecznie rozumem. Ci drudzy sięgną prędzej po Passata albo Superba, chociaż zakup Passata to już teraz żaden przejaw rozsądku, raczej to objaw bycia nudziarzem.
Wnętrze nie gubi stylu i jest równie piękne, co karoseria. Po wejściu do środka uwagę zwracają dwie rzeczy – ogromne, wielkie, potężne łopatki do zmiany biegów, które są domeną najmocniejszej wersji, oraz ekran systemu multimedialnego, który ani nie wystaje z deski rozdzielczej, ani nie jest w nią zagłębiony. Wyświetlacz jest tu niejako naklejony na deskę rozdzielczą - tego nie widziałem jeszcze nigdzie. Na szczęście Włosi zostawili pod ekranem pokrętła do obsługi klimy. Chowanie tego elementu w systemie inforozrywki jest moim zdaniem co najmniej pomyłką. Należę do ludzi, którzy lubią guziczki, więc doceniam każdy jeden. Szczególnie ten służący do uruchamiania silnika, który jest umieszczony na kierownicy – to już prawie Ferrari! Swoją drogą, raczej nikt nie powie o tym samochodzie – super przestronny, mega rodzinny. Ta Włoszka, jak przystało na damę, ma być piękna, wzbudzać zachwyt, cieszyć oko i zmysły, a bagażnik czy miejsce na kolana to sprawy drugorzędne – takiego czegoś rynek tez potrzebuje, w końcu gdyby było inaczej wszyscy kupowaliby Superba albo innego Sharana.
Wracając do sprawy Ferrari – podobno coś dłubali pod maską. Mądrzy mówią, że wzięli silnik z Californii T, ucięli mu 2 cylindry i tak oto powstało cudowne, wspaniałe i boskie zarazem V6 napędzające najmocniejszą odmianę Giuli. Oczywiście turbo na pokładzie być musi, bo takie teraz nastały czasy. Nie ma jednak co płakać – 510 koni to argument, który pozwala na ostateczne rozwiązanie kwestii niemieckiej. Dzisiaj wyznacznikiem prawdziwości słowa "sport" w folderze reklamowym jest jego czas na Nurburgringu. Niedługo będą tam testować nawet Forda Transita by powiedzieć - "zawieszenie było dostrajane w najcięższych warunkach, nasz van wytrzęsie Wasze zakupy jak żaden inny". Jednak mus to mus, więc Alfa Romeo udała się na słynny, skądinąd niemiecki (a od niedawna podobno nawet trochę rosyjski) tor i skopała na wyjeździe miejscową konkurencję. Co tu dużo mówić - dwa punkty! Kolejnym bardzo głośnym argumentem, który przemawia za Alfą, jest jej dźwięk. Podwójnie doładowane V6 brzmi obłędnie. Od zawsze to Mercedesy AMG wyznaczały "top" w kwestii dźwięku silników sportowych odmian swoich aut. Co prawda nowe C63 nie brzmi źle, brzmi wciąż miodnie, ale to nie jest to samo co można było usłyszeć w dzięki wolnossącemu silnikowi 6.2, znanemu z poprzednich generacji. Problem w tym, że dźwięk V8 podgryza „jakieś tam” włoskie V6. Widocznie Sergio i jego wierna kompania pomyśleli o wszystkim. Tak swoją drogą to BMW M3/M4, które w kabinie emituje dźwięk z głośników, to w obliczu tych faktów, po prostu śmiech na sali i motoryzacyjna kpina, która teraz staje się jeszcze bardziej jaskrawa.
Oczywiście Quadrifoglio to nie jest jedyna dostępna wersja (ale jedyna słuszna). Można mieć Giulię z dieslem 2.2 i tym samym zapłacić około 220 000 zł mniej względem QV za samochód, który wciąż będzie wyglądał bosko i cieszył właściciela. Diesle mają 150 lub 180 koni mocy i to wystarczy, przynajmniej zwykłemu zjadaczowi chleba. Podobno ma być jeszcze dostępna benzynowa wersja 2.0 o mocy 200 KM, także dla każdego coś miłego. Wyjściowa cena najmocniejszej Alfy Romeo to u nas 339 000 zł. Jest ona bardzo atrakcyjna na tle konkurencji, przynajmniej tej najgroźniejszej - niemieckiej. Za (również) 510 konne C63 AMG S zapłacimy 410 tys. zł – to ponad 70 tys. zł więcej niż za Alfę! Można za to kupić sobie porządnego kompakta do jazdy na co dzień, albo przy odrobinie szczęścia małą, ale zadziorną Fiestę ST. Dobry deal, prawda? Słabsza wersja kosztuje 370 000 zł w przypadku „zwykłego” Mercedesa C63 AMG, a BMW żąda aż 369 000 zł za najsłabsze w tej stawce BMW M3. Czyli już wiemy, że Giulia Quadrifoglio to okazja, nic tylko kupować!
Giulia to ogromna szansa dla całego koncernu FIAT. Na papierze wszystko wygląda świetnie. Jest tańsza od rywali, a wcale nie jest mniej szlachetna. Prawdą jest, że dzisiaj Alfa Romeo to nie takie premium pełna gębą. Od tego jest Maserati. Ale umówmy się - Fiatem to ona też nie jest. Jeśli za piękną stroną wizualną i świetnymi danymi technicznymi pójdzie niezawodna mechanika, to ten samochód ma szanse stać się hitem i tchnąć nowe, lepsze życie w nieco przymierającą markę. Jeśli to z kolei się nie uda, to Aflę może spotkać podobny los, co Lancię, a przecież tego byśmy nie chcieli, prawda?