5 rzeczy, których nie wolno robić we współczesnym aucie

5 rzeczy, których nie wolno robić we współczesnym aucie

Zachowanie, które w starszych autach było normą, może sprawić, że nowoczesny samochód wyląduje na lawecie
Zachowanie, które w starszych autach było normą, może sprawić, że nowoczesny samochód wyląduje na lawecie
Źródło zdjęć: © Bildagenturonline / Contributor / GettyImages
Marcin Łobodziński
07.09.2020 16:29, aktualizacja: 22.03.2023 10:21

Pod wieloma względami współczesne samochody są "idiotoodporne". Mają przycisk do uruchamiania silnika, ale nie da się ich wyłączyć omyłkowo podczas jazdy. Mają małe drążki do automatycznej skrzyni biegów, ale prawie nic nimi nie zrobicie, jeśli auto nie stoi. Są jednak pewne nawyki i można popełnić błędy, których lepiej się wystrzegać.

Zapalanie na pych

Dawniej praktykowana metoda, dziś zakazana z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że elektronika pokładowa może na to zwyczajnie nie pozwolić. Kiedyś wszystko odbywało się mechanicznie, m.in. za pomącą cięgien i linek, teraz wszystkim steruje elektronika. I to elektronika "wie", w jakich warunkach auto może zostać uruchomione. Jeśli kierowca nie wie, może podjąć kilka prób i przekona się, że nie uda mu się odpalić samochodu.

Odpalanie samochodu na pych może skończyć się awarią lub przyspieszonym zużyciem jednego z kilku podzespołów, nawet jeśli uda się taką operację wykonać. Jednym z nich jest układ oczyszczania spalin, innym koło dwumasowe, a narażone są także delikatne i skomplikowane napędy rozrządu, zwłaszcza łańcuchowe, które nierzadko współpracują z popychaczem zasilanym olejem silnikowym.

Holowanie samochodu z napędem na cztery koła

Jeśli nie uda się uruchomić samochodu, a ma się drugie auto, to kusi, by zaholować to niesprawne do warsztatu. Niestety, niemal wszyscy producenci aut z napędem na cztery koła tego nie zalecają. Jeśli jest to konieczne, to tylko z niedużą prędkością (do 50 km/h) i na niedużą odległość (50-80 km).

Piszę o tym nieprzypadkowo – dawniej napęd na cztery koła był wyjątkiem, zwykle spotykanym w samochodach terenowych. Dziś sporo aut ma takie rozwiązanie. Pewna część SUV-ów, ale i typowo osobowych modeli ma zwykle napęd dołączany automatycznie.

Co może ulec uszkodzeniu? Przede wszystkim przekładnia, w wielu autach kątowa, dość delikatna. Innym elementem jest sprzęgło dołączające napęd. Teoretycznie – zgodnie z zasadą działania napędów – brak różnicy prędkości obrotowej pomiędzy osiami nie powinno skutkować niczym negatywnym, jednak skoro producenci tego nie zalecają, lepiej tego nie robić. Niemal pewne jest uszkodzenie mechanizmów napędu na cztery koła, kiedy samochód ma napęd permanentny, a jest holowany z uniesioną jedną osią.

Trzymanie nogi na gazie w celu podtrzymania auta na wzniesieniu

Jeszcze pozostając chwilę w temacie napędu, warto zmienić nawyki po przesiadce z samochodu wyposażonego w klasyczny automat do modelu, który ma automat dwusprzęgłowy. Różnice w działaniu są ogromne, choć niekoniecznie je poczujecie. Jednym nawykiem możecie szybko doprowadzić do zniszczenia sprzęgieł.

Chodzi o sytuację, kiedy auto stoi na wzniesieniu. Wielu kierowców, zamiast trzymać hamulec, stosuje praktykę puszczania wszystkich pedałów lub delikatnego naciskania gazu i w ten sposób podtrzymywania samochodu pracą konwertera momentu. Chodzi o to, że napęd jest włączony, a poślizg konwertera z jednej strony nie pozwala ruszyć pod wzniesienie, ale z drugiej unikamy stoczenia się auta do tyłu. Jest to zły nawyk w każdym typie skrzyni biegów, ale klasyczne, tradycyjne automaty znosiły to nieźle.

Jednak w przekładniach dwusprzęgłowych, gdzie zamiast konwertera mamy typowe sprzęgła cierne, może to słono kosztować. Tu należy się wystrzegać poślizgów sprzęgła, kiedy tylko jest to możliwe – powinno się z niego korzystać jedynie podczas manewrowania, jak w zwykłej skrzyni manualnej. Trzymanie auta z dwusprzegłówką na wzniesieniu nie tylko zniszczy sprzęgła, ale i dwumasę.

Olej do DPF tylko niskopopiołowy

Jeśli podczas kontroli oleju w czasie podróży jego pozom jest zdecydowanie zbyt niski i trzeba go dolać, a samochód jest wyposażony w filtr cząstek stałych (DPF lub GPF), to nie zalecam dolewki tanim środkiem. Na stacjach benzynowych raczej uda się kupić odpowiedni olej, choć może być bardzo drogi – na stacjach każdy olej kosztuje więcej niż w sklepie. Jednak nie warto oszczędzać kilkudziesięciu złotych i robić dolewki przypadkowym olejem.

Jeśli w silniku jest za mało oleju, to znaczy, że ten gdzieś ucieka. O ile jest to wyciek, to jeszcze dobrze, ale jeśli olej jest spalany – co w nowoczesnym silniku nie jest niczym wyjątkowym – to szczególnie niezalecane jest dolewanie oleju innego niż niskopopiołowy. W efekcie jego spalania w filtrze cząstek stałych szybko nagromadzą się zanieczyszczenia niemożliwe do usunięcia w sposób naturalny, czyli przez wypalenie sadzy. To też skróci żywotność filtra i to znacząco, a jest to droga część.

Niski poziom AdBlue? Koniecznie dolej, bo nie pojedziesz

O ile niski poziom paliwa spowoduje unieruchomienie pojazdu, a dolanie go możliwość dalszej jazdy, o tyle kiedy skończy się płyn o nazwie AdBlue, trzeba będzie wezwać serwis.

Niski poziom tego płynu, odpowiadającego za wypalanie szkodliwych tlenków azotu, powoduje przejście silnika w tryb awaryjny. Po jego wyłączeniu nastąpi zablokowanie. Na desce rozdzielczej wcześniej powinien zapalić się komunikat ostrzegający o tym, że uruchomienie silnika po przejechaniu pewnego dystansu będzie niemożliwe. Jeśli nie wykorzystacie tego dystansu, będą kłopoty.

Na szczęście da się w wielu przypadkach dolać AdBlue podczas pracy silnika, choć generalnie nie jest to wskazane. Trzeba tylko o tym pamiętać i nie wyłączać go na stacji paliw. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, że w przypadku zaniedbania czeka was wizyta w serwisie, ale niczego nie uszkodzicie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)