Ford GT© fot. Joao Filipe Alves Beato / materiały prasowe

24 h Le Mans 2017 - kto jest kim i z kim walczy oraz co robimy na miejscu

Mariusz Zmysłowski
15 czerwca 2017

Od lat komentujemy i relacjonujemy dla was 24 h Le Mans. W tym roku po raz pierwszy zrobimy to inaczej. Po raz pierwszy jesteśmy na miejscu.

Podobno nigdzie nie da się obejrzeć dokładnie całego przebiegu wydarzeń podczas 24 Heures du Mans, jak przed telewizorem i nigdzie indziej nie da się poczuć tej wyjątkowej atmosfery, jak będąc na miejscu. Dlatego w tym roku chcemy wam dać jedno i drugie.

Ja z przyjemnością będę relacjonował dla was wszelkie wydarzenia na miejscu. Zajrzę za kulisy, przyjrzę się temu, co dzieje się wokół wyścigu i postaram się jak najbardziej zbliżyć was do tego, co dzieje się tutaj, na miejscu, z punktu widzenia kibica. Przebieg wydarzeń, nad którym z pewnością nie da się tak skutecznie czuwać będąc na torze, będzie dla was śledził Szymon Jasina.

Przez najbliższe trzy dni oglądajcie uważnie nasze media społecznościowe. Będziemy nadawać na Instagramie i na Facebooku. Jeśli warunki pozwolą, z pewnością pokażemy wam możliwie dużo w transmisjach na żywo. Dlatego już teraz zapraszam was by przez najbliższe dni śledzić nas jeszcze uważniej.

Co właściwie dzieje się w Le Mans?

Obraz
© fot. Joao Filipe Alves Beato / materiały prasowe

24-godzinny wyścig w Le Mans to moim zdaniem najwspanialsze wydarzenie w corocznym kalendarzu sportów motorowych. Trwające dobę starcie najlepszych kierowców świata jest prawdziwym świętem dla osób, u których we krwi płynie benzyna. Tutaj walka trwa całą dobę. Kierowcy stawiają czoła nie tylko przeciwnikom, ale i samym sobie. Z kolei samochody muszą nie tylko dysponować fenomenalnymi osiągami, ale także ponadprzeciętną niezawodnością i wytrzymałością.

Obecnie w WEC, czyli World Endurance Championship, serii, której koronnym, chociaż nie finałowym wyścigiem jest 24 h Le Mans, startują cztery kategorie aut: LMP1, LMP2, LM GTE PRO i LM GTE AM. Ze względu na intensywny rozwój PRO losy tej ostatniej kategorii są pod znakiem zapytania. O tym jednak opowiem przy innej okazji.

Oczy całego świata sportów motorowych skierowane są naturalnie na całą stawkę, ale najwięcej emocji budzą LMP1, czyli czołowa klasa prototypów i LM GTE PRO, czyli kategoria, w której startują zespoły fabryczne swoimi wyczynowymi konstrukcjami, bazującymi na modelach drogowych.

LMP1

Porsche 919 Hybrid
Porsche 919 Hybrid© fot. Joao Filipe Alves Beato

W tym roku w LMP1 nie oglądamy już niestety Audi. Producent musiał po latach startów z wielkimi sukcesami odejść z WEC. Dlatego do walki o trofeum stają Porsche i Toyota. Niemiecki producent wystawia dwa 919 Hybrid (#01 i #02). Za sterami hybrydowych 919 zasiadają, w numerze 1: Neel Jani, André Lotterer oraz Nick Tandy i w numerze 2: Timo Bernhard, Earl Bamber i Brendon Hartley.

Zespół Toyota Gazoo Racing wystawił trzy maszyny o oznaczeniu TS050 Hybrid (#07, #08, #09). Ich zespoły stanowią kolejno: Mike Conway, Kamui Kobayashi i Stéphane Sarrazin w numerze 7, Sébastien Buemi, Anthony Davidson i Kazuki Nakajima w ósemce oraz Nicolas Lapierre, Yuji Kunimoto i Jose Maria Lopez w numerze 9.

W LMP1 startuje także bolid ByKOLLES ENSO, którym ścigać miał się Robert Kubica. Nasz rodak zrezygnował z tego pomysłu jeszcze przed sezonem. Z jednej strony szkoda, bo miło byłoby pokibicować wyśmienitemu polskiemu kierowcy. Z drugiej – ByKOLLES radzi sobie od początku sezonu bardzo słabo. Oczywistym było, że nie dotrzyma zespołom fabrycznym, jednak wyniki, które plasowały bolid tego teamu poniżej wyników słabszej kategorii LMP2 to już klęska.

O koronę powalczą więc trzy bolidy Toyoty z dwoma Porsche. Niemcy bronią swojego tytułu, który zdobyli w ubiegłym roku. Trzeba tu jednak wspomnieć, że nie mieliby go w swoich rękach, gdyby nie fatalny pech Toyoty – japoński bolid zepsuł się kilka minut przed końcem 24-godzinnego wyścigu. Można na to spojrzeć też z drugiej strony – Porsche nie miałoby tego tytułu, gdyby ich maszyna nie była bardziej dopracowana, niż wóz japoński. Bez względu na perspektywę Toyoty w ubiegłym roku było mi żal. Łzy w oczach zespołu pozostaną jednym z najsmutniejszych sportowych widoków w historii.

Obraz
© fot. Marcel Langer / materiały prasowe

Starcie Porsche i Toyoty ma jeszcze drugie dno. Toyota od lat ociera się o triumf w Le Mans. Ciągle jest blisko, jednak nie sięgnęła po trofeum. Gdyby to zrobiła, stałaby się pierwszą japońską marką, która tego dokonała od początku lat 90., gdy w 1991 roku Mazda 787B z silnikiem Wankla triumfowała nad szeregiem Jaguarów, Mercedesem i Porsche.

W tym sezonie na razie za nami są dwa wyścigi – na Silverstone i w Spa. Do tej pory Toyota pokazała się z lepszej strony. W Silverstone Japończycy zajęli pierwsze miejsce. Porsche uplasowały się na pozycjach 2. i 3. To jednak nie powinno stanowić niespodzianki, ponieważ Niemcy wybrali (zgodnie z założoną pod Le Mans strategią) gorszy pakiet aerodynamiczny. W 2017 w LMP1 dopuszczalne są dwa zestawy. Porsche w pierwszej części sezonu stosuje komplet, który zapewnia gorszy docisk, ale mniejszy opór. Przez to 919 gorzej zachowywały się na wymagającym docisku Silverstone.

Teoretycznie lepiej powinny wypaść na Spa Francorchamps, jednak Toyota nie dała się wykazać Niemcom. TS050 zgarnęły dublet – miejsce pierwsze i drugie. Porsche musiało obejść się smakiem na miejscach 3. i 4.

Również w trakcie sesji kwalifikacyjnych do 24 h Le Mans Toyota pokazuje siłę. Japończycy brylują w szczycie klasyfikacji i na dodatek mogą pochwalić się rekordem toru. Kamui Kobayashi pokonał Curcuit de la Sarthe w 3:14.791. W sobotę i niedzielę zapowiada się piekielnie ostra rywalizacja.

LMGTE PRO

Obraz

Równie dużo emocji budzi starcie w kategorii LM GTE PRO. Tutaj w szranki stają Ford Chip Ganassi z przepięknym wyczynowym Fordem GT, AF Corse z Ferrari 488 GTE, Porsche GT Team z 911 RSR oraz Aston Martin Racing z modelem Vantage GTE.

W ubiegłym roku w Le Mans triumfował Ford. Sukces modelu GT był wielki w wielu wymiarach. Ford zdobył w Le Mans miejsca 1., 3., 4. i 9. w LM GTE PRO. Zatem trzy z czterech pierwszych aut w tej klasie to fordy. To nie koniec. Drugi wymiar, to wymiar historyczny. Ford odniósł ten sukces dokładnie 50 lat po tym, jak zwyciężył w Le Mans w układzie 1-2-3. Tamto historyczne zwycięstwo miało na celu utrzeć nosa Ferrari.

W tym roku Ford kontynuuje walkę o utrzymanie tytułu najlepszego w swojej kategorii w Le Mans. Od początku sezonu GT walczą z konkurencją łeb w łeb. Ford triumfował już w Silverstone. Wtedy Ferrari zajęło z 488 GTE drugie miejsce, a nowa konstrukcja Porsche – model 911 RSR z silnikiem przesuniętym po raz pierwszy bardzo mocno w stronę centrum auta, uplasował się na trzeciej pozycji. Dalej znalazł się kolejny Ford GT, piąte miejsce przypadło Ferrari zespołu AF Corse, a za nim, daleko za liderem znalazł się Aston Martin Vantage GTE.

Obraz
© fot. Joao Filipe Alves Beato / materiały prasowe

Wyliczankę celowo rozciągnąłem aż do Astona Martina – to konstrukcja zdecydowanie najstarsza w GTE PRO. Model ten czeka na następcę, który nadejdzie dopiero w przyszłym sezonie. Razem z nim do tej kategorii dołączy fabryczny zespół BMW. Te dwie nowości wymuszą prawdopodobnie na Fordzie i Ferrari przygotowanie wersji evo swoich maszyn. Ile jest prawdy w tym przypuszczeniu, z pewnością przekonamy się już wkrótce. Jeśli tak jest rzeczywiście, nowe wozy powinniśmy zobaczyć najpóźniej wczesną jesienią tego roku.

W Spa Ferrari nie odpuściło i zdobyło dublet. Spektakularne Fordy GT uplasowały się na miejscach 3. i 4. w swojej klasie. Dalej znalazły się dwa 911 RSR i dwa Astony Martiny Vantage GTE.

Obraz
© fot. Joao Filipe Alves Beato / materiały prasowe

W Le Mans do bitwy dołączają słynące ze spektakularnego brzmienia Corvette'y. To jednak nie one robią największe zamieszanie w sesjach kwalifikacyjnych. W Q1 i Q2 w kategorii LM GTE PRO najszybsze były… Astony Martiny. To niebywałe ale Vantage starł się z dotychczasowymi liderami jak równy z równym. Dopiero w Q3, które trwa w chwili, w której to piszę Ford Chip Ganassi wysunął się na prowadzenie. Tu jednak jeszcze wszystko się może zdarzyć, więc nie będę dzielił skóry na niedźwiedziu.

Aktualizacja: ostatecznie Q3 zakończyło się sukcesem Astona Martina w LM GTE PRO. W LMP1 triumfowała Toyota, zdobywając dublet.

Do zobaczenia

Jak widzicie, w Le Mans jest komu kibicować i dzieje się naprawdę wiele, a żadna wygrana nie jest przesądzona do ostatnich minut. Nie muszę o tym zapewniać stałych kibiców WEC i 24 h Le Mans. Zapraszam was do wspólnego kibicowania i dyskusji na Facebooku oraz do podglądania zdjęć na żywo na Instagramie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (13)