Pędził hulajnogą jak motocyklem. Policja od razu zatrzymała 21‑latka
Czy osoba kierująca elektryczną hulajnogą powinna obawiać się mandatów? O tym, że tak, przekonał się 21-latek, który rozpędził się do niebotycznej jak na taki jednoślad prędkości. Młody mężczyzna i tak miał szczęście. Sprawa mogła skończyć się postępowaniem sądowym i przyjazdem lawety.
10.09.2024 | aktual.: 10.09.2024 16:08
Grał na łamanie przepisów
To na pewno nie było zagapienie. Policjanci opolskiej drogówki podczas jednego z patroli napotkali na swojej drodze zaskakującego uczestnika ruchu. Mundurowi zobaczyli przed sobą mężczyznę, który na elektrycznej hulajnodze jechał z podejrzanie wysoką prędkością. Policjanci postanowili zmierzyć ją za pomocą wideorejstratora i okazało się, że jednoślad pędził 61 km/h. Oczywiście od razu postanowili zatrzymać mężczyznę do kontroli.
21-latek zapewne wierzył w to, że nikt nie zainteresuje się niepozorną hulajnogą. I tu się pomylił. Przepisy stanowią, że taki pojazd nie może poruszać się z prędkością wyższą niż 20 km/h. Tu prędkość została przekroczona aż o 41 km/h. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w mandacie na kwotę 1000 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Młody mężczyzna i tak może mówić o szczęściu. Prawdopodobnie skorzystał z luki w przepisach. W Polsce prawo regulujące kwestię elektrycznych hulajnóg weszło w życie w 20 maja 2021 r. – na tyle późno, że rynek był już mocno nasycony takimi jednośladami. Kilka miesięcy później w życie weszły szczegółowe przepisy o parametrach technicznych hulajnóg i od tej pory nie wolno już w Polsce sprzedawać takich modeli, które przekraczają normy, na przykład maksymalnej prędkości.
Te nowe hulajnogi, które mają wyższe parametry, prawo uznaje za elektryczne motorowery, które powinny być zarejestrowane i ubezpieczone. Policjanci, którzy napotkają użytkownika takiego jednośladu, mogą nakazać odholowanie pojazdu, a kierującego ukarać grzywną lub skierować sprawę do sądu.
Problem jest szerszy
Prawo o ruchu drogowym nie podaje dokładnych parametrów technicznych, które powinna spełniać elektryczna hulajnoga. Mówi jedynie, że nie może mieć ona miejsca do siedzenia i pedałów, a także, ze przeznaczona jest dla jednej osoby. Więcej mówi jednak rozporządzenie w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia.
Zgodnie z tym dokumentem elektryczna hulajnoga:
- nie może mieć długości przekraczającej 1,4 m,
- nie może mieć szerokości przekraczającej 0,9 m,
- nie może mieć masy przekraczającej 30 kg,
- musi mieć konstrukcyjnie ograniczoną prędkość do 20 km/h,
- musi mieć skuteczny hamulec.
Jak łatwo zauważyć, w rozporządzeniu nie ma ograniczenia mocy hulajnogi. Oznacza to, że można legalnie sprzedawać hulajnogę o wysokiej mocy, w której maksymalna prędkość jest ograniczona oprogramowaniem do wspomnianych 20 km/h. I takie hulajnogi są na rynku. Rzecz jednak w tym, że w przypadku wielu modeli łatwo usunąć blokadę. I wówczas mamy jeźdźców takich jak przyłapany przez policję 21-latek. Na filmie opublikowanym przez policję widać, że młody mężczyzna ma na sobie kask motocyklowy. Trudno więc podejrzewać, że przypadkowo rozpędził się do 61 km/h, lub że nie wiedział o możliwościach swojego elektrycznego jednośladu. On od początku zakładał taką jazdę.
Można jednak zadać sobie pytanie: "A co w tym złego?". Niestety sporo. Po pierwsze w razie spowodowania wypadku, na przykład potrącenia pieszego, prędkość ma ogromne znaczenie. Gdy ta rośnie dwukrotnie, energia rośnie do kwadratu. Dlatego hulajnoga pędząca 61 km/h jest śmiertelnym zagrożeniem dla pieszych. Byłoby tak szczególnie na ciągu pieszo-rowerowym, gdzie piesi mają prawo zachowywać się dość swobodnie i powinni czuć się bezpiecznie.
Podobnie jest na ścieżkach rowerowych. Są one projektowane z myślą o osobach poruszających się maksymalnie 20-30 km/h i taką prędkość innych korzystających z nich osób zakładają rowerzyści jeżdżący ścieżkami. Tymczasem zdarza się, że poruszają się nimi użytkownicy podkręconych elektrycznych hulajnóg czy rowerów elektrycznych o zmienionym oprogramowaniu. Te rozpędzają się nawet do blisko 80 km/h.
Interwencja opolskich policjantów pokazuje, że problem zbyt szybkich pojazdów elektrycznych jest poważny i nie tak rzadki, jak można byłoby sądzić. Problem w tym, że winę jeżdżącego dość trudno wykryć i udowodnić, a kary nie zawsze są wystarczająco dotkliwe, by odstraszyć bezmyślnych amatorów prędkości. Ci, jeśli chcą jeździć szybciej niż 20 czy 25 km/h, powinni postarać się o prawo jazdy odpowiedniej kategorii i motocykl czy motorower (może być i elektryczny).