Zakaz wyprzedzania dla ciężarówek. Czytaj przepis dokładnie, bo jest w nim luka

Zakaz wyprzedzania ciężarówek jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych przepisów, jakie wprowadzono w ostatnich latach. Wątpliwości budzi nieprecyzyjne stwierdzenie "prędkością znacznie mniejszą", ale w mojej opinii sedno problemu leży zupełnie gdzie indziej.

Autostrada
Autostrada
Źródło zdjęć: © Autokult
Marcin Łobodziński

07.07.2023 | aktual.: 07.07.2023 17:34

Aby to dobrze wyjaśnić, zacznijmy od treści przepisu. Art. 24 par. 13 ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi (upraszczam w cytacie określenie pojazdu ciężarowego):

"Kierującemu pojazdem ciężarowym o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony, zabrania się wyprzedzania pojazdu samochodowego na autostradzie i drodze ekspresowej o wyłącznie dwóch pasach ruchu przeznaczonych dla danego kierunku ruchu, chyba że pojazd ten porusza się z prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej dla pojazdów ciężarowych o dmc powyżej 3,5 tony obowiązującej na danej drodze".

Dla jasności – chodzi o to, że na drodze ekspresowej i autostradzie z dwoma pasami w jednym kierunku kierowca ciężarówki nie może wyprzedzać co do zasady. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy pojazd, który chciałby wyprzedzić, porusza się ze znacznie mniejszą prędkością niż prędkość dopuszczalna dla pojazdów ciężarowych na tej drodze. Podkreślę w tym miejscu po raz pierwszy: "prędkość dopuszczalna dla pojazdów ciężarowych", a nie prędkość pojazdu wyprzedzającego.

Jeszcze bardziej upraszczając to dopuszczenie wyprzedzania – kierowca ciężarówki może wyprzedzić auto, które jedzie ok. 70 km/h lub wolniej. Tak przyjęto w ministerstwie, że "znaczna różnica prędkości" to ok. 10 km/h. I załóżmy, że tak jest.

Założenie kontra przepis

Założenia samego przepisu są słuszne, bo celem było uniknięcie tzw. wyścigów słoni. Polegały one na tym, że jedna ciężarówka jechała tylko trochę wolniej niż druga, a wyprzedzanie trwało nawet kilka minut. Z pozyskanych przeze mnie informacji wynika, że generalnie tak tłumaczono służbom w ministerstwie, że chodzi o uniknięcie podobnych sytuacji.

Tylko że jeśli przeczytamy dokładnie ten przepis, to za żadne skarby nie znajdziemy w nim informacji o różnicy prędkości pomiędzy pojazdem wyprzedzanym a wyprzedzającym, a to jest sedno "wyścigu słoni". Mamy jedynie wzmiankę o różnicy prędkości pomiędzy pojazdem wyprzedzanym a prędkością dopuszczalną dla ciężarówek.

Zakładając, że "znaczna różnica" to przynajmniej 10 km/h, dochodzimy wstępnie do wniosku, że przepis jest w porządku. Dopuszczalna prędkość dla ciężarówki na autostradzie to 80 km/h, a więc tej jadącej z prędkością dopuszczalną inna nie ma prawa wyprzedzać. Jeśli jakaś jedzie z prędkością 70 km/h, to inne ciężarówki mogą ją wyprzedzić.

A co, jeśli kierowca ciężarówki wyprzedzającej jedzie z prędkością 72 km/h i wyprzedza ciężarówkę jadącą 70 km/h przez długi czas? Czyli jest to ta sama sytuacja co "wyścig słoni", tylko przy niższej prędkości. Dostanie mandat, o czym świadczą ostatnie działania policji, która rejestruje takie manewry z drona, którym nie mierzy prędkości pojazdu wyprzedzanego. Jedynie obserwuje manewr.

Na jakiej podstawie ten mandat jest wystawiony? Nie wiem, bo w art. 24 par. 13 nie ma nic o czasie wyprzedzania, uciążliwości manewru czy różnicy prędkości pomiędzy pojazdami. Co więcej, w całym art. 24 poświęconym zasadom wyprzedzania nie ma o tym wzmianek.

Z tego co udało mi się dowiedzieć, policjanci twierdzą, że wyprzedzanie ma być "sprawne", ale nie widzę tego w przepisach. Być może podstawą do wystawienia mandatu będą przepisy, na podstawie których wystawiano mandaty do tej pory, kiedy jedna ciężarówka jechała 80, a druga 82 km/h. Ale nie, czekaj, przecież nowe przepisy powstały właśnie dlatego, że tej podstawy nie było...

To może jednak są źle napisane? Znowu

Rozumiem ideę zmiany przepisów, ale nie sądzę, by słusznym było karanie kierowców nie na podstawie przepisu, ale na podstawie idei, jaka za nim stoi.

Powtórzę raz jeszcze, przepis nie mówi o różnicy prędkości pomiędzy pojazdami wyprzedzającym i wyprzedzanym, ale o różnicy prędkości pojazdu wyprzedzanego do prędkości dopuszczalnej dla ciężarówek. Czy tylko mi się wydaje, że w związku z tym, podstawą do ukarania kierowcy będzie nie tylko sam fakt wyprzedzania, ale również udokumentowany pomiar prędkości pojazdu wyprzedzanego?

Tylko jak to zrobić? Teoretycznie się da, bo radiowóz może jechać za ciężarówką wyprzedzaną, wykonać pomiar i już wiadomo, czy ta wyprzedzająca ma prawo wyprzedzać, czy też nie. Jak byłbym kierowcą pojazdu ciężarowego zatrzymanego za wyprzedzanie, to pierwszym moim pytaniem do funkcjonariusza byłoby: z jaką prędkością jechał pojazd, który wyprzedzałem?

Chciałbym zobaczyć nagranie, które dokumentuje, że pojazd przeze mnie wyprzedzany nie jedzie z "prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej" i tym samym nie łamię przepisu.

Można by też skorzystać z odczytu tachografu, ale problem polega na tym, że trzeba by zatrzymać pojazd wyprzedzany (trochę bez podstawy, bo przecież nie łamie przepisu) i jemu sprawdzić tachograf. Bo to jego prędkość jest kluczowa dla rozstrzygnięcia, czy kierowca pojazdu wyprzedzającego mógł, czy też nie mógł podjąć manewr wyprzedzania.

A jak jest w praktyce?

Przepisy przepisami i teoria teorią, ale praktyka jest nieco inna. W 90, być może 99 proc. przypadków ciężarówki jadące autostradą poruszają się z prędkością przynajmniej dopuszczalną, a nierzadko wyższą, czyli blisko 90 km/h. Zatem różnica w prędkościach czasami wynika z detali, np. mniej lub bardziej zużyte opony czy sama konstrukcja pojazdu. A więc opisany tu problem nie powinien istnieć lub jest to sytuacja marginalna (czy teoretyczna).

W praktyce więc, w znakomitej większości przypadków, policjanci będą zatrzymywać pojazdy wyprzedzające niezgodnie z przepisami. Przykładem mogą być działania łódzkiej drogówki, która wystawiła 33 mandaty dla kierowców ciężarówek, w tym 31 zostało przyjętych. Dwa wykroczenia skończyły się wnioskiem do sądu. Zatem należy zakładać, że przynajmniej 94 proc. mandatów było nałożonych słusznie.

Uważam, że ten przepis, powinien być egzekwowany w sposób niepozostawiający wątpliwości. Weźmy jako przykład wspomniane działania łódzkiej drogówki. W przypadku takiego nagrania jak poniżej, gdyby udostępniono mi je jako jedyny (podkreślam – jedyny) dowód na popełnienie wykroczenia, to ja tu nie widzę żadnego dowodu i nie przyjąłbym mandatu. Bo skąd wiemy, z jaką prędkością jedzie ciężarówka wyprzedzana, a więc czy w ogóle popełniamy wykroczenie?

Dla porównania przeanalizujmy wykroczenie polegające na przekroczeniu dopuszczalnej prędkości. Kto z was przyjąłby mandat, gdyby policjant stwierdził, że patrzył i jego zdaniem jechaliście za szybko? Albo nagrał was telefonem lub gdyby powiedział, że każdy przekracza tu prędkość, bo wszyscy tak jeżdżą? Pewnie nikt.

O komentarz policji w tej sprawie poprosiłem nadkom. Roberta Opasa z Biura Ruchu Drogowego. – Przepisy dotyczące zakazu wyprzedzania przez pojazdy ciężarowe mówią o możliwości takiego manewru w przypadku znacznej różnicy prędkości pojazdów (w zakresie prędkości dozwolonej na danym odcinku drogi) – wyjaśnia policjant. – Podczas podejmowania decyzji o stwierdzeniu ww. wykroczenia policjanci każdorazowo indywidualnie oceniać będą każdą sytuację, biorąc pod uwagę m.in. zagrożenie dla porządku i bezpieczeństwa ruchu. Przy czym przepisy nie nakładają obowiązku pomiaru prędkości pojazdów podczas prowadzenia działań kontrolnych – dodaje.

Oczywiście kierowcy ciężarówek mogą nie przyjąć mandatu, sprawa trafi do sądu i wtedy można rozstrzygać, czy faktycznie była ta różnica prędkości, czy też nie. Biegły może bowiem określić prędkość pojazdu wyprzedzającego, jeśli funkcjonariusz ma nagranie całego zdarzenia. Dlatego kierowcy przyjmują te mandaty, bo i tak się wyda. Choć mam wątpliwość, czy sąd w ogóle na podstawie takiego dowodu będzie rozpatrywał wniosek o ukaranie.

Dali im narzędzie, innego nie mają

Policjanci to praktycy i wykonawcy prawa, nie mają dużego wpływu na brzmienie przepisów. W mojej opinii to ministerstwo znów wypuściło bubel, choć zamiary miało dobre. Przynajmniej tak zakładam. Przepis zbyt skomplikowany w egzekwowaniu, bo da się go egzekwować. Z tym bublem, jak z innymi, będą musieli żyć tak kierowcy ciężarówek, jak i funkcjonariusze, nie tylko policji. A wystarczyło go napisać dobrze, na przykład jak poniżej.

"Kierującemu pojazdem ciężarowym o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony, zabrania się wyprzedzania pojazdu samochodowego na autostradzie i drodze ekspresowej o wyłącznie dwóch pasach ruchu przeznaczonych dla danego kierunku ruchu, chyba że pojazd ten porusza się z prędkością znacznie mniejszą od pojazdu wyprzedzającego".

Tak wygląda treść przepisu, który eliminuje nam "wyścig słoni". Nadal byłaby tu ta nieścisłość polegająca na określeniu "znacznie mniejszą", ale – tak jak dzieje się to teraz – pozostałoby to w ocenie funkcjonariusza, czy to była znaczna różnica, czy też nie. Teraz funkcjonariusze też to oceniają, tylko że nie powinni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (189)