Za sterami Forda GT: egzotyczny spektakl na 656 koni i jeden spojler
Ford Performance ma zadziwiający talent do skutecznego omijania działu księgowości w ogromnej korporacji. Jak inaczej wyt łumaczyć fakt, że stylistycznie GT od konceptu do produkcji przeszedł tylko minimalne zmiany? To jedna z najbardziej egzotycznie wyglądających maszyn, jakie można zobaczyć na drogach publicznych. I jedna z najbardziej spektakularnych, jakie mogłem poprowadzić.
Wiecie jak jest z konceptami. Najpierw koncern pokazuje samochód oderwany od rzeczywistości, w którym wszyscy się zakochują, a potem przychodzi technolog i trochę wygładza auto: "tego nie wytłoczymy, tu będzie za cienko, tu nie spoimy kompozytu, tego się nie da". Na tym etapie jeszcze nie jest źle. Ale potem przychodzą księgowi. I wtedy odbywa się rzeź niewiniątek na wszystkich detalach i dzikich kształtach, które wprawiały tłumy na targach w osłupienie. Ford GT jakimś sposobem ominął ten drugi etap.
Powoli go obchodzę dookoła i oglądam – wiem, że za nieco ponad godzinę wsiądę za jego kierownicę. Jestem na torze testowym Forda w belgijskim Lommel. Znam już to miejsce, bo rok temu dokładnie tutaj sprawdzałem, co potrafi Shelby GT350R (a potrafi dużo). Teraz przede mną rozciąga się długa sylwetka szczytu możliwości Forda. I powiedzieć, że to jest ładny samochód, to nie powiedzieć nic. Jest widowiskowy. To, co się dzieje z jego nadwoziem, to prawdziwy spektakl przebijających się przez siebie brył i płaszczyzn.
Rozumiecie w czym rzecz? Można postawić obok niego coś pięknego – niech będzie z Włoch. Ale Ford GT egzotycznością swoich kształtów zatrzyma uwagę na dłużej. Wielkie przeloty między kadłubem a obudowami tylnych kół, mieszczącymi też chłodnice, niska karoseria, wysuwany spojler – to wszystko jest nieopisylwane. To trzeba zobaczyć, żeby pojąć, ile tu się dzieje.
Ford zbudował ten samochód przede wszystkim jako maszynę wyścigową. Jednym z ważnych zadań GT było uczcić należycie 50. rocznicę zwycięstwa „1+2+3” w Le Mans, które to z kolei utarło nosa Ferrari. Misję udało się wykonać. W 2016 roku Fordy GT w Le Mans w kategorii GTE Pro zajęły miejsca 1., 3., 4. i 9. Ford przeniósł więc na drogi prawdziwie wyścigowy rodowód.
Po otwarciu drzwi wpadam do środka i z miejsca wykazuję się słabą pamięcią – tutaj nie ma regulacji położenia fotela. Można minimalnie przestawić kąt pochylenia oparcia, ale to wszystko. Siedzenie kierowcy jest spokoje ze strukturą karbonowej konstrukcji. Reguluje się położenie kierownicy i pedałów. Podciągam pedały bliżej siebie.
Wszystko jest tu zupełnie inne niż w większości samochodów sportowych, z jakimi miałem do czynienia do tej pory. GT jest bardzo niski i to czuć, kiedy siedzisz w środku. Na horyzoncie wystają dwa garby przednich nadkoli. Zarysowują one kierowcy szerokość nadwozia, w którym siedzi. Kabina nie daje tego poczucia, bo kokpit w kształcie kropli jest dosyć wąski. Po szerokości skrzydeł drzwi widać, gdzie te centymetry z potężnej karoserii uciekają.