Za ile można kupić kampera? 30 tys. zł to może być za mało
"Z tanim używanym kamperem jest jak z kupnem mieszkania w wielkiej płycie z okresu PRL. Da się w nim mieszkać, ale nie chcesz spędzać w nim wolnego czasu, a przecież o to w kamperze chodzi. Dlatego prawie zawsze jest przynajmniej do odświeżenia, często do remontu, a i tak cię nie zadowoli.”
04.07.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:30
Powyższe słowa padły z ust jednego z handlarzy, z którymi udało mi się porozmawiać. Sprzedaje kampery od wielu lat, sprowadza zwykle stare, tanie auta na polską kieszeń. Wracając do porównania z mieszkaniem…
- Mieszkanie kupi pan za 300 tys. zł, włoży w nie 100 tys. i będzie super. Można zmienić ściany, cały układ, będzie nowe mieszkanie. Z kamperem za 20 tys. zł jest inaczej, bo jak pan włoży drugie 20 tys. to już kosztuje dwa razy więcej, a nadal ma ten sam kształt i jeśli nie pasuje układ w środku, to niewiele zmieni remont. Będzie może ładniejszy i bardziej zadbany, ale wciąż niewygodny – opowiada mój rozmówca.
Kampery naprawia się zwykle we własnym zakresie, więc jedną z najważniejszych rad jest chyba ta, by nie kupować taniego kampera do remontu, jeśli nie jest się tzw. złotą rączką. Nie masz smykałki do napraw i tworzenia czegoś nowego? Nie bierz się za to, bo specjalistów jest niewielu i biorą za to duże pieniądze.
Niestety większość kamperów za 20-30 tys. zł jest przynajmniej do porządnego odświeżenia. Do kilku drobnych lub większych napraw. Tyle tylko, że tu nie mówimy – w przypadku zabudowy - o częściach, które po wpisaniu numeru VIN "wyskakują" z katalogu.
To są często elementy, których musisz szukać w specjalistycznych serwisach lub za granicą albo trzeba je zastąpić czymś innym, dopasować.
Wilgoć jak korozja, a nawet gorzej
Jeśli w kamperze czuć wilgoć, widać pleśń lub grzyby, najlepiej zrezygnować z zakupu lub przygotować się na długą i kosztowną walkę. Niestety spora część starych kamperów ma takie niespodzianki i to nie jest tak, że się posprząta i to wystarczy.
Skoro jest wilgoć, to znaczy, że zabudowa nie jest szczelna. A to z kolei oznacza, że niekiedy wymagana jest naprawa poszycia. To natomiast niesie za sobą duże koszty.
Walkę z nieszczelnościami i wilgocią można porównać z walką z korozją w aucie. Problem w tym, że kamper jest bardziej skomplikowany jeśli chodzi o ukryte miejsca i zakamarki, a także trudniejszy w naprawie.
Ponadto, kamper to samochód i jego zabudowa, które w pewnym sensie stanowią dwa oddzielne elementy. I tu trzeba pamiętać, że mówimy o pojazdach użytkowych z lat 80. czy 90., a to też oznacza korozję.
A co z bazą?
Pisząc o bazie, mam na myśli samochód jako podwozie do zabudowy kempingowej. Są trzy rodzaje kamperów: auta dostawcze z zabudową typu kampervan (np. VW California), podwozie półintegralne oraz w pełni integralne.
Pierwszy typ jest najmniej ryzykowny i najłatwiejszy w obsłudze oraz remontach, ponieważ stanowi nadwozie standardowego pojazdu dostawczego z wnętrzem zagospodarowanym jak kamper. Tyle tylko, że te mniejsze to nie są prawdziwe kampery, bo nie da się w nich mieszkać.
Można przenocować, umyć twarz i zęby, ewentualnie zrobić posiłek, ale często nie mają toalety czy prysznica, a nawet łóżka nie są zbyt duże. To samochody będące alternatywą dla namiotu, którymi możesz podróżować, ale nie w nich mieszkać przez kilka dni.
Ich największą zaletą w eksploatacji są rozmiary, które pozwalają dowolnie korzystać z dróg. Jeśli oczekujecie więcej, musicie znaleźć auto o większych gabarytach.
Zobacz także
"Półintegra" to kamper z prawdziwego zdarzenia, zbudowany na podwoziu pojazdu użytkowego. Jest w pełni funkcjonalny, obszerny, ale też duży i nie jeździ się nim zbyt wygodnie. Zwłaszcza, gdy chcecie nim również zwiedzać. Wadą używanego kampera tego typu jest także zabudowa, przygotowywana przez firmę zewnętrzną. W Polsce mało znane są takie firmy i trudno o porządny serwis.
W pełni integralne nadwozie to z kolei kamper, który nawet nie przypomina auta produkcyjnego – ma inną kabinę, zintegrowaną z częścią mieszkalną. Zalety to nieco bardziej estetyczny wygląd i duża przestrzeń, ale wady są takie jak w przypadku półintegry. Z tą różnicą, że nawet naprawa po kolizji przodem wymaga więcej zachodu.
Jeśli kupujecie używanego, zwłaszcza taniego kampera, wybierzcie znany model typu półintegra – zwykle Fiat Ducato (jego odpowiedniki Citroëna i Peugeota) lub Ford Transit. To proste i trwałe pojazdy, co prawda niezbyt mocne, ale nie sprawią problemu w obsłudze lub naprawach.
Oczywiście mowa wyłącznie o pojeździe. Niestety miewają problemy z korozją, a ich silniki są słabe i z trudnością radzą sobie na wzniesieniach.
Nie radzę ryzykować z mniej znanymi konstrukcjami (np. amerykańskimi), nawet jeśli techniczną bazą są popularne modele. Zostawcie też pełne integry osobom, które znają temat kamperów bardzo dobrze i mają na nie pieniądze.
Fachowcy radzą zważyć kampera przed zakupem. Niektóre przekraczają 3,5 tony DMC po zapakowaniu kilku rzeczy, zwłaszcza tak duże jak ten na zdjęciu. O ile w Polsce jakoś się uda takim jeździć, to za granicą można dostać spory mandat.
To ile wydać na kamper?
Za najtańsze pojazdy z przełomu lat 80. i 90. zapłacicie ok. 20 tys. zł i być może uda wam się znaleźć coś w niezłym stanie, ale rynek pokazuje, że lepiej dołożyć przynajmniej 10-15 tys. zł.
Różnica pomiędzy kamperem za 30 i za 40 tys. zł na zdjęciach i w treści ogłoszenia może być niewielka, ale to często różnica, jaką się płaci za stan techniczny i liczbę usterek do naprawienia. Te najtańsze auta to takie "propozycje dla hipisów" – jak powiedział jeden z handlarzy.
Ładny, zadbany i wystarczająco nowoczesny do współczesnych warunków drogowych kamper kosztuje ok. 50-60 tys. zł. Mimo to, mówimy wciąż o wieku ok. 20 lat. Można takie auto uznać za w miarę bezpieczne do jazdy po autostradzie czy górskiej drodze, zwłaszcza gdy silnik ma moc minimum ok. 100 KM.
Za te pieniądze kup przyczepę
Jedną z porad, które usłyszałem od handlarzy jest właśnie ta: "jeśli możesz, kup przyczepę".
Co prawda prowadzenie zestawu z przyczepą wymaga dodatkowych umiejętności oraz niekiedy odpowiedniego samochodu, ale zakup przyczepy za pieniądze, które wydacie na kampera, przyniesie nie tylko lepszy stan techniczny, ale też młodszy wiek. No i nierzadko większą, lepiej rozplanowaną przestrzeń.
Przyczepa nie ma kilku wad kamperów, z czego najważniejsze jest to, że nie jest samochodem. Nie wymaga aż takiej opieki serwisowej, nie zepsuje się po drodze i nie trzeba jej zabierać, gdy z pola kempingowego chcecie pojechać pozwiedzać czy na zakupy.
Jeśli nie jesteś wytrawnym karawaningowcem, to lepszy wybór. No i za cenę dobrze utrzymanego kampera z 20-letnim stażem, kupicie nową przyczepę. Tylko trzeba się nauczyć z nią jeździć.