Wypadek za granicą – co robić i jak uzyskać odszkodowanie?
Niezależnie czy w kraju, czy za granicą, uczestnictwo w zdarzeniu drogowym nie należy do przyjemnych. W drugim przypadku nieznajomość języka, duża odległość od domu czy przerwany urlop mogą wywołać dodatkowy stres. Choć z większości opresji wybroni nas obowiązkowe ubezpieczenie OC, warto przed wyjazdem zainteresować się dodatkowymi pakietami ubezpieczyciela, które mogą w takiej sytuacji okazać się zbawienne.
23.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:08
Według danych Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, w 2019 roku po raz pierwszy od lat zanotowano spadek liczby zdarzeń, spowodowanych przez polskich kierowców za granicą. To niewątpliwie dobra wiadomość, ale - jak pokazują statystyki - dziennie dochodziło do ok. 200 wypadków. Niezależnie od tego, czy jesteśmy mistrzami kierownicy z 30-letnim stażem i "czystym kontem", czy świeżo upieczonym kierowcą, zawsze powinniśmy być przygotowani na ewentualne nieprzyjemności.
Samo OC nie wystarczy we wszystkich krajach
Jeśli udajemy się do jednego z krajów Unii Europejskiej, bądź Europejskiego Obszaru Gospodarczego, wystarczy mieć przy sobie polisę OC, aby uniknąć nieprzyjemności podczas zdarzenia. Jednak w przypadku podróży w takich kierunkach jak Albania, Białoruś, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Macedonia, Mołdawia, Rosja, Turcja czy Ukraina, trzeba doposażyć się w Zieloną kartę. To nic innego, jak potwierdzenie zawarcia ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej, które ma moc sprawczą na terenie danego kraju.
W większości przypadków wystarczy zgłosić się przed wyjazdem do ubezpieczyciela o jej wydanie. Czasem zdarza się jednak (szczególnie w przypadku mniejszych towarzystw ubezpieczeniowych), że wiąże się to z pewną opłatą. Co zrobić, jeśli o tym zapomnimy? Wtedy, przekraczając granicę kraju, w którym wymagana jest Zielona karta, musimy udać się do punktu, gdzie będziemy mogli wykupić czasowe ubezpieczenie OC.
Zanim jednak przejdziemy dalej, trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Nigdy nie powinniśmy podpisywać żadnych dokumentów, których treści nie rozumiemy ze względu na barierę językową. Niezależnie od tego, czy pod nos podtyka nam je druga strona czy policjant, możemy bezpowrotnie zrzec się praw do odszkodowania, albo przyjąć na siebie winę za zdarzenie.
Załóżmy, że dochodzi do kolizji lub wypadku za granicą. W grę wchodzą oczywiście dwa scenariusze: jesteśmy poszkodowani lub jesteśmy sprawcą zdarzenia.
Jestem poszkodowany
Najpierw należy stwierdzić, czy doszło do kolizji czy wypadku i czy nie jest wymagane wezwanie policji. Obecność funkcjonariuszy w niektórych krajach jest konieczna nie tylko wtedy, gdy ktoś zginął, został ranny, czy strony nie mogą dojść do porozumienia w kwestii winy, ale także wtedy, gdy wartość powstałej szkody przekracza pewien próg. Warto sprawdzić ten aspekt przed wyjazdem.
Najważniejsze jest spisanie wspólnego oświadczenia o zdarzeniu. Warto wyposażyć się jeszcze w Polsce w odpowiedni formularz w języku polskim i angielskim – dostępny jest na stronie PBUK. W dokumencie powinno znaleźć się także oświadczenie sprawcy, w którym bierze on na siebie winę. Jeśli nie mamy takiego formularza, niezbędne będzie zanotowanie potrzebnych danych, w tym:
- danych kierującego,
- danych właściciela pojazdu (jeśli kierujący nim nie jest),
- marki, modelu i numeru rejestracyjnego pojazdu,
- kraju rejestracji,
- numeru polisy ubezpieczeniowej z nazwą towarzystwa.
Należy też pamiętać o sporządzeniu odpowiedniej dokumentacji zdjęciowej uszkodzonych pojazdów. Przydatne mogą się także okazać ewentualne zeznania świadków, jeśli widzieli zdarzenie.
Jeśli zależy nam na szybkim wszczęciu procedury i załatwieniu sprawy, najlepiej od razu porozumieć się z ubezpieczycielem sprawcy. Możemy to jednak zrobić także po powrocie do kraju – wtedy musimy skontaktować się z polskim reprezentantem danego towarzystwa, w którym ubezpieczony był sprawca. Będzie to z pewnością łatwiejsze z uwagi na brak bariery językowej. Jeśli takiego przedstawiciela nie ma (np. w przypadku krajów poza UE), nic straconego — całą procedurę poprowadzi PBUK.
W przypadku gdy pojazd sprawcy zarejestrowany jest poza państwami, w których obowiązuje Zielona karta, nie pozostaje nam nic innego, jak samodzielne kontaktowanie się z ubezpieczycielem.
Jestem sprawcą
Powinniśmy udostępnić poszkodowanemu niezbędne dane oraz spisać oświadczenia o zdarzeniu, w którym bierzemy na siebie winę (oczywiście tylko w przypadku, jeśli tak faktycznie jest). Podobnie jak wcześniej, przydatna może być dodatkowa dokumentacja zdjęciowa.
Następnie osoba poszkodowana kontaktuje się z przedstawicielem naszego towarzystwa w swoim kraju i załatwia wszystkie formalności już bez naszego udziału. Mimo wszystko można powiadomić naszego ubezpieczyciela o zaistniałej sytuacji.
Nieobowiązkowe, ale przydatne, jeśli to my zawinimy
Przed wyjazdem warto skontaktować się z ubezpieczycielem w celu poznania szczegółów poszczególnych ofert. Jeśli nie posiadamy polisy AC, powinniśmy rozważyć jej ewentualny zakup. W przypadku gdy to my spowodujemy wypadek, a uszkodzenia uniemożliwiają dalszą jazdę, jesteśmy skazani na siebie.
Niektóre warianty assistance oferują nie tylko holowanie pojazdu na określonym dystansie, ale także samochód zastępczy, który okaże się w takiej sytuacji nieoceniony, gdyż pozwoli nam kontynuować podróż. Co ważne, takie oferty możemy wykupić na określony czas. Jeśli mamy powyższe udogodnienia, warto przed wyjazdem poznać zakres ich działania oraz obszar obowiązywania. W skład pakietu często wchodzi także m.in. pomoc tłumacza przy kontaktach z zagranicznym towarzystwem ubezpieczeniowym.
Jak widać, cały proces związany z załatwianiem formalności i uzyskaniem odszkodowania niewiele różni się od tego, który czekałby nas w Polsce. Za granicę często jedziemy jednak na urlop, dlatego takie zdarzenie może być bardziej stresujące. Mimo wszystko należy zachować "zimną krew" i pamiętać o paru istotnych kwestiach, które pozwolą na właściwe załatwienie sprawy.