WEC 2014: Dublet Toyoty w Chinach
Po raz drugi z rzędu Toyoty ustrzeliły dublet w serii WEC. Tym razem japoński zespół wygrał w Chinach. Jego kierowcy umocnili się na pierwszej pozycji, a Toyota odzyskała prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów.
02.11.2014 | aktual.: 03.11.2014 10:42
KWALIFIKACJE
Bardzo rzadko zdarza się, żeby dwa samochody zanotowały ten sam czas w trakcie kwalifikacji, a tak się właśnie stało na torze w Szanghaju. W WEC (poza 24 Heures du Mans) o pozycji startowej danego wozu decyduje średni czas uzyskany z dwóch najlepszych okrążeń dwóch wskazanych przez zespół kierowców.
W Szanghaju zdarzyło się tak, że zawodnicy Porsche z numerem 14 oraz Toyoty #8 osiągnęli ten sam średni czas kwalifikacji. W tym przypadku decydowała kolejność osiągnięcia tej średniej – Porsche było pierwsze i to ono startowało z pole position. Drugi rząd zajęły Porsche #20 i Toyota #7, a dopiero za nimi ruszały oba Audi. Dalej ustawiły się dwa Rebelliony klasy LMP1-L, natomiast odbudowany po pożarze Lotus ruszał z 13. miejsca.
Pierwsze miejsce w kategorii LMP2 zajął Ligier JS P2 ekipy G-Drive, który od drugiej w tej klasie Oreki był szybszy o sekundę. W GTE Pro najszybszy był Aston Martin fabrycznego zespołu, a tuż za nim ustawiły się dwa Porsche. Dopiero miejsca 4. i 5. zajęły oba półfabryczne Ferrari AF Corse. W GTE Am również fabryczny Aston Martin był lepszy od Porsche 911 RSR ekipy Prospeed.
WYŚCIG
Start udał się samochodom Porsche, ale już na drugim okrążeniu pojawił się samochód bezpieczeństwa. Powodem jego wyjazdu był wyglądający poważnie wypadek z udziałem prototypu LMP2 i wozu GTE Pro. W wolno poruszającą się Orekę zespołu KCMG, która startowała z 10. miejsca wjechało Ferrari AF Corse z numerem 51. Odpadnięcie lidera klasyfikacji generalnej w GTE Pro otworzyło drogę pozostałym kierowcom do zmniejszenia straty do zawodników włoskiego wozu.
Po wznowieniu rywalizacji na czoło wyszły dwie Toyoty, które w trakcie neutralizacji zjechały do boksów na postój. Za nimi znalazły się oba Porsche, a dopiero dalej Audi. Nieźle radził sobie Mark Webber za sterami Porsche #20, ale miał pecha – w pewnym momencie w jego maszynie z felgi zsunęła się opona. Australijczyk na dojeździe do boksów i wymianie koła stracił dwa okrążenia, a to oznaczało, że nie ma już szans na walkę o podium.
W połowie wyścigu na czele znajdowały się dwie Toyoty (#8 przed #7), a za nimi Porsche #14 i oba Audi (#1 przed #2). Sébastien Buemi miał już około 1 okrążenia przewagi nad drugim Nakajimą i stało się jasne, że jeśli Toyota numer #8 nie zepsuje się lub nie zostanie rozbita, to duet Davidson/Buemi wygra wyścig i powiększy swoją przewagę nad resztą stawki.
Tymczasem z Nakajimą próbowali przez jakiś czas walczyć Neel Jani w Porsche #14 i Tom Kristensen w Audi #1, ale z okrążenia na okrążenie tracili dystans do Japończyka. Również między Porsche i Audi rosła różnica i tylko podczas zjazdów na tankowanie maszyny z Zuffenhausen Audi wychodziło na trzecie miejsce.
Lotus (oficjalna nazwa to CLM) ciągnął się w połowie stawki klasy LMP2, choć powinien walczyć z Rebellionami. Szwajcarskie bolidy uciekły jednak rumuńskiej maszynie na dość znaczną odległość. W kategorii LMP2 natomiast niepodzielnie panował Ligier z Canalem, Pla i Rusinovem za sterami. Francuski samochód rosyjskiego zespołu ostatecznie dojechał na pierwszym miejscu do mety znacznie odrabiając straty do lidera w tej klasyfikacji – Zlobina z Oreki 03 Nissan drużyny SMP. Tercet Zlobin/Minassian/Mediani zameldował się na trzecim miejscu.
Na półtorej godziny przed metą awarię miał liderujący w GTE Pro Aston Martin Stefana Mücke i Darrena Turnera. Dzięki temu na dwie czołowe pozycje wysunęły się oba Porsche, a za nimi znalazło się drugie Ferrari AF Corse.
Ostatnia godzina walki minęła w miarę spokojnie, a większość załóg utrzymała zdobyte wcześniej pozycje.
Jako pierwsza linię mety przekroczyła Toyota #8 z Davidsonem i Buemim, druga była Toyota #7 prowadzona przez Sarrazina i Nakajimę, a najniższy stopień podium zajęło Porsche #14 Dumasa, Janiego i Lieba. Za nimi dojechały Audi #2, Audi #1 (pod koniec wyścigu Audi z numerem 2 znalazło się na czwartym miejscu) i Porsche #20.
W klasie LMP1-L najlepszy okazał się tercet Prost/Beche/Heidfeld w Rebellionie #12, drugą lokatę zajął drugi z Rebellionów. CLM był ostatni w tej klasie i jednocześnie dopiero 14. w generalce.
Jak wspomniałem wcześniej, w LMP2 najlepszy był Ligier, a trzecia była Oreca z liderem tej klasyfikacji – Zlobinem. Te dwa samochody rozdzieliło HPD ARX-03b zespołu Extreme Speed Motorsports z Sharpem, Dalzielem i Gonzalezem za kierownicą.
Dublet w GTE Pro ustrzeliło Porsche, które wykorzystało awarię Astona Martina. Wygrali Makowiecki z Piletem (Porsche #92) przed Bergmeisterem i Lietzem (Porsche #91). Trzeci byli Rigon i Calado w Ferrari #71. Z kolei w „amatorskiej” klasie GT nie miały sobie równych dwa Astony (#98 – Dalla Lana/Nygaard/Lamy oraz #95 - Poulsen/Heinemeier-Hansson/Stanaway). Na najniższym stopniu podium uplasowali się Roda/Rubberti/Cressoni w Ferrari 458.
Do końca mistrzostw pozostały dwie eliminacje (najbliższa w Bahrajnie za dwa tygodnie) i 52 punkty do zdobycia. W LMP1 przewaga Davidsona i Buemiego jest tak duża (wynosi 42 oczka), że można im w zasadzie już teraz gratulować mistrzostwa. W każdym razie wystarczy im piąte miejsce w Bahrajnie, żeby zdobyć tytuł oficjalnie. Słaba postawa Audi wskazuje, że dla Toyoty #8 może być to bardzo łatwe.
Dużo ciekawsza sytuacja jest w klasie LMP2, gdzie Zlobin ma tylko 8 punktów przewagi nad Canalem, Pla i Rusinovem, a zespół G-Drive jest w gazie i tych trzech ostatnich kierowców może odebrać prowadzenie Rosjaninowi.
W mistrzostwach klasy GTE Pro na razie prowadzą pechowcy z dzisiejszego wyścigu – Bruni i Vilander (Ferrari #51), ale Makowiecki z Porsche ma do nich 24,5 punktu straty. To strata do odrobienia, ale Porsche musiałoby wygrać pozostałe dwa wyścigi, a przy tym Ferrari AF Corse zająć choć raz bardzo odległą pozycję.
Natomiast w GTE Am na czele znajdują się Heinemeier-Hansson i Poulsen, który mają 31-punktową przewagę nad Nyygardem, Dalla Laną i Lamym. Tylko ta piątka ma szanse na mistrzostwo – cokolwiek by się nie stało któryś z kierowców Astona Martina mistrzem zostanie.
Wśród producentów w GTE Pro o pierwsze miejsce zawzięcie walczą Ferrari i Porsche. Co prawda Aston Martin ma pewną stratę do obu firm, ale nie jest bez szans na sukces. W najbardziej prestiżowej klasyfikacji konstruktorów w LMP1 Toyota ma niewielką przewagę nad Audi, ale przy takiej formie niemieckiego zespołu Japończycy być może za tydzień sięgną po dwa tytuły.