W poszukiwaniu najlepszego posiłku w mieście – Hyundai KONA u Filipa Głodka
Foodtrucki to gastronomiczny hit ostatnich paru lat. Ale co, jeśli najdzie nas ochota na jedzenie z dostawczaka, gdy temperatury za oknem spadają sporo poniżej zera? Właśnie w takich warunkach wybraliśmy się Hyundaiem KONA na poszukiwanie najlepszego mobilnego posiłku w mieście.
Jedzenie przygotowywane na pace samochodu dostawczego jeszcze niedawno kojarzyło się z niską jakością i podejrzanymi składnikami. Teraz jednak tego typu restauracje na kółkach nie tylko są obowiązkową częścią wydarzeń masowych, ale i same doczekały się imprez tematycznych, gdzie spróbować można nie tylko wymyślnych burgerów, ale i kuchni śródziemnomorskiej czy meksykańskiej. Na początku marca 2017 pierwszy z tego typu eventów miał miejsce we Wrocławiu. My, nieco wcześniej, w mroźny lutowy weekend postanowiliśmy sprawdzić, co mają do zaoferowania najlepsze z mobilnych restauracji w stolicy.
W poszukiwaniu tego jedynego, doskonałego foodtrucka przeszkodziła mi pogoda. Po kilku cieplejszych dniach, które spędziliśmy z czerwonym Hyundaiem KONA, przyszedł czas na arktyczne temperatury, które skutecznie obniżyły chęci na jakiekolwiek wycieczki. Tzw. Martwy Sezon Foodtruckowy. Na szczęście, tak jak w poprzednim egzemplarzu, który przyszło mi testować, w naszym zielonym Hyundaiu na ratunek przyszła ogrzewana kierownica oraz podgrzewane siedzenia, które w takich warunkach warte są każdych pieniędzy.
Pomimo zimowej pogody z pomocą pospieszył niezawodny Filip Głodek, który nie tylko prowadzi własną kawiarnię o nazwie Fat White Coffee Bar, ale i przemierza Polskę w swoim foodtrucku stylizowanym na furgonetkę z kreskówki Scooby-Doo. Trudno uwierzyć, by z takim nazwiskiem mógł zajmować się czymś innym niż gotowanie. Co więcej, Filip jest też "personal chefem", czyli gotuje na spotkaniach i prywatnych imprezach. Na warszawskiej Pradze, tuż przy zakładzie napraw maszyn do szycia, mam okazję sprawdzić jego umiejętności.
Mocne smaki, mocny samochód
Na miejsce udaję się najmocniejszą wersją Hyundaia KONA, wyposażoną w silnik o mocy 177 koni mechanicznych, siedmiobiegową skrzynię automatyczną oraz napęd na cztery koła. Takie połączenie jeszcze niedawno było zarezerwowane dla limuzyn wysokiej klasy czy samochodów terenowych. Teraz mocny silnik i napęd na wszystkie koła oferowane są w kompaktowym SUV-ie i dają niespotykane możliwości. Szybki i pewny sprint spod świateł w zimowych warunkach? Nie ma problemu!
Najmocniejsza KONA zaskakuje dynamicznym charakterem (mniej niż 8 sekund do pierwszej setki) i pewnym prowadzeniem (tylne zawieszenie jest niezależne). Układ 4x4 sprawdza się doskonale. Gdy podróżujemy po mieście, większość mocy trafia na przednią oś. Gdy tylko pojawi się jakakolwiek ewentualność poślizgu, na tylne koła trafia, niemal niezauważalnie, do 50 proc. mocy. Takie ustawienie przeniesienia napędu można też wybrać po naciśnięciu przycisku na tunelu środkowym. Jeśli dodamy do tego prześwit wynoszący aż 17,5 cm, okaże się, że KONA doskonale sprawdza się nie tylko w mieście, ale również poza nim.
Bez większego problemu dojeżdżam więc na miejsce, w serce warszawskiej Pragi. Filip już na mnie czeka, z uprzednio przygotowanymi do gotowania składnikami. W ciągu sekund urządza mi prawdziwe kulinarne przedstawienie. Po upływie zaledwie kilku chwili w moich dłoniach ląduje parujący talerz pełen smakołyków, rozgrzewających mnie przy całkiem rześkiej temperaturze: -13 stopni Celsjusza. Zajmuję miejsce w bagażniku, którego pojemność 361 litrów (1143 po złożeniu siedzeń) sprawdziła się podczas mojej niedawnej przeprowadzki. Mięso z ostrym sosem, kolendrą, serem i świeżymi dodatkami znika w mgnieniu oka.
Zobacz także
Więcej nas łączy niż dzieli
Kolor Acid Yellow idealnie komponuje się z barwami Mystery Machine, wyjętymi wprost z kreskówki Hanna Barbera. Foodtrucki generalnie zyskują zamiast tracić na wartości, a samochód Filipa zwrócił się wręcz w ekspresowym tempie. Jeszcze nie zdarzyło się, by zawiódł w trasach przez całą Polskę, lecz niektóre podjazdy w okolicach Zakopanego wymagały chwili przerwy, by ostudzić chłodzony powietrzem silnik umieszczony z tyłu pojazdu. Czy na ulicy wyróżnia się bardziej niż charakterystyczna KONA? Trudno powiedzieć – KONA ma po swojej stronie aurę nowości i wygląd prototypu.
Wiadomo za to, że auto to było świetną inwestycją, która pozwoliła szybko zarobić na otwarcie kawiarni na warszawskim Muranowie. Teraz dostawczak oczekuje na kilka poprawek blacharskich, które wynikają z zaawansowanego wieku. Chociaż ciężko jest wyobrazić sobie zarabianie w sposób bezpośredni za pomocą KONY (chyba, że jest się komiwojażerem sprzedającym odkurzacze albo chrupki), to 96 990 zł za tak wyposażony i wykonany samochód nie wydaje się wygórowaną ceną.
"Nie ufaj szczupłemu szefowi kuchni" głosi naklejka na zielonej Mystery Machine. Ma to sens – trzeba przecież kochać to, co się robi, by to robić dobrze. Filip przewinął się przez technikum gastronomiczne, praktyki w restauracji na Powiślu, współpracował z restauracją fusion Concept 13, był wspólnikiem w kawiarni i prowadził internetowy program kulinarny. To nie koniec jego możliwości, bowiem cały czas ma w planach nowe przedsięwzięcia i trudne wyzwania. Nie mogę się doczekać, by sprawdzić, a raczej spróbować, co z tego wyjdzie. Mój dzisiejszy obiad był przepyszny.
Dla Hyundaia jednym z takich trudnych wyzwań była właśnie KONA. Po latach tworzenia niezwykle poprawnych SUV-ów przyszedł czas na kreację niespotykaną i wymykającą się standardom. Ciekawa stylistyka, dynamiczne silniki czy szerokie możliwości personalizacji to zaledwie część atutów koreańskiej propozycji. Charakterystycznie zielona KONA jest jak wiejący z dalekiego wschodu przyjemny wiatr zmian, pachnący tak świetnie i świeżo, jak limonka dodana przez Filipa do ostrego, azjatyckiego sosu, który teraz wypełnia mój żołądek.
Artykuł powstał we współpracy z marką Hyundai