Test: Volvo V90 Cross Country D5 - już po liftingu, ale jeszcze bez miękkiej hybrydy
Volvo na zdjęciach ma rzadką specyfikację. To model już po pierwszym liftingu, przeprowadzonym zgodnie z kanonami światka motoryzacyjnego ok. 3 lata po premierze. Ma jednak jeszcze "klasyczny" silnik, pozbawiony układu miękkiej hybrydy. Czy będę za nim tęsknić? Jak najbardziej.
Tuszowanie zmarszczek w Volvo było wyjątkowo skromne. Auto nadal wygląda świeżo i dystyngowanie, stanowiąc ciekawą, mocno indywidualną alternatywę dla… no właśnie, kogo? Dyskusja, czy to V90 już jest w klasie premium, czy też nie, nie ma końca. Czy widziałem samochody z niemieckiej trójcy wykonane gorzej niż Volvo? Oczywiście. Bardziej jednak liczy się dla mnie to, czy chcę tym autem jeździć bez końca, a w przypadku szwedzkiego pojazdu odpowiedź brzmi po prostu: tak.
No więc co się zmieniło? Kierunkowskazy są sekwencyjne, a ledowe światła zdecydowanie różnią się od tych oferowanych wcześniej. (Podobno) zmodyfikowano system audio Bowers & Wilkins, m.in. wzmacniacz, lecz nie zauważyłem tego. To nadal jeden z najlepszych systemów do słuchania muzyki w aucie, bijący na głowę nawet pozycje Mercedesa, choć kosztuje ponad 17 tys. zł! Mamy też złącza USB-C z tyłu i bezprzewodową ładowarkę.
Jest również, co udało się przeszczepić z rynku chińskiego, funkcję oczyszczania powietrza i usuwania z nich cząstek PM 2,5. To one składają się na smog, nie jest to więc rozwiązanie antykoronawirusowe. Jestem olbrzymim fanem ostatniej nowości na liście: siedzeń pokrytych wełną. Takie rozwiązanie stosują Japończycy w topowej Toyocie Century, wykorzystywanej przez rodzinę królewską. Wełna pozwala zapaść się w fotelu, nie parzy latem jak skóra, pochłania wilgoć i nie wydaje niepożądanych dźwięków przy zmianie pozycji. Same plusy, a i ten zestaw pasuje do wnętrza Volvo.
Zauważyłem, że seria 90 już dawno pozbyła się chorób wieku dziecięcego. Gdy jeździłem jednym z pierwszych egzemplarzy, pojawiały się jeszcze szumy podczas szybszej jazdy (kwestia uszczelek) czy jakieś wpadki jakościowe we wnętrzu. Teraz nie ma o tym mowy. Dalej czujemy się jak w Ikei, odseparowani od świata, korzystający ze sporego tabletu. Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłem wnętrze Volvo, zastanawiając się: "po co komu taki duży ekran?". Dziś, po kilku latach, wydaje się on co najmniej odpowiedni. Chyba, że włączycie Android Auto, które z racji layoutu spakowane jest do 1/3 prawidłowej wielkości. Szkoda. "Zapomniano" też o podglądzie temperatury cieczy chłodzącej.
To, czego nie ma w tym egzemplarzu, to nowy silnik, choć słowo "nowy" jest określeniem na wyrost. Pod dyktando regulacji unijnych (jak i po części z racji swojego zielonego wizerunku) Volvo odsuwa się od silnika D5, ukrywając go pod oznaczeniem B, co ma oznaczać miękką hybrydę. Na razie w ofercie mamy B4 i B5. Charakteryzują się one jednostką wspomaganą 14-konnym elektrycznym motorem (czyli 235 + 14 KM). Takie rozwiązania stają się już standardem, choć szczerze mówiąc żadna miękka hybryda w przypadku 4-cylindrowych diesli nie była potrzebna.
Tam, gdzie nowe silniki ma wspomagać motor elektryczny, Volvo w wersji D5 (czyli to na zdjęciach) wykorzystuje rozwiązanie wewnętrznie nazwane PowerPulse. Rozkręcanie sprężarek wspomaga skompresowane powietrze, które pozwala silnikowi na "ciągnięcie z samego dołu". Diesel ma wysoką kulturę pracy i radzi sobie z dwutonowym nadwoziem bez większego problemu. W mieście spalanie wynosi nawet 10 litrów (wszak waga robi swoje, a i napęd na 4 koła sprawy nie ułatwia).
Podoba mi się to, w jaki sposób Volvo V90 Cross Country się prowadzi. Dużą masę czuć dopiero przy wyższych prędkościach. Zawieszenie jest miękkie, a dodatkowo na tłumienie wpływają opony o znacznym profilu (przynajmniej jak na warunki Volvo, pakującego do swoich modeli koła chyba z dyliżansów). Zjedź z asfaltu na gruntową, polną drogę i nie poczujesz różnicy. V90 Cross Country płynie, po części dzięki pneumatycznemu zawieszeniu tylnej osi i fikuśnemu resorowi z włókna węglowego w tym samym miejscu.
Płynie też na asfalcie, choć trzeba się z nim nieco siłować. Systemy bezpieczeństwa i utrzymania pasa wiedzą lepiej gdzie chcesz jechać, więc zapomnieć można o zbliżaniu się do środka drogi, najeżdżaniu na linie, ścinaniu zakrętów. Volvo bardzo tego nie lubi i sygnalizuje to ciężej chodzącą kierownicą. Oczywiście można to wyłączyć z poziomu pionowego tabletu, ale inni potrafią zrobić to mniej inwazyjnie. Sam układ kierowniczy (ze sporym wspomaganiem) ma specyficzne przełożenie i trzeba się trochę nakręcić.
Patrząc na wersję Cross Country można dojść do wniosku, że jest ona - jak na kosmetyczne dodatki - całkiem nieźle wyceniona. Zostańmy przy czterocylindrowej jednostce B5. Jest dostępna tylko w specyfikacji Cross Country Pro i kosztuje ok. 285 tys. zł. Gdyby nie wersja Cross Country, ten sam układ napędowy w nadwoziu kombi wyceniany jest od 265 do 286 tys. zł. Na początku myślałem, że Volvo to klasa sama w sobie – nie ma co V90 porównywać do Audi czy Mercedesa Klasy E All-Terrain… ale czy na pewno? Mercedes z nieco słabszym silnikiem diesla wyceniany jest na 269 tys. zł, co budzi sporo wątpliwości. Czy Niemcy tak nisko wyceniają swoje modele? Czy Volvo tak bardzo zaszalało? Wiem, że to ceny przed zaznaczeniem opcji, ale choć uwielbiam Volvo, miałbym sporą rozterkę przy takim wyborze.
Moja opinia o Volvo V90 Cross Country D5:
- Relaksująca atmosfera w kabinie
- Zadowalające osiągi
- System audio (warty tych 17 tys. zł)
- Cenowo bardzo blisko Mercedesa Klasy E
- Nadpobudliwe systemy bezpieczeństwa
- Multimedia nieprzygotowane na pełen potencjał Android Auto
Pojemność silnika | 1969 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Olej napędowy | |
Moc maksymalna: | 235 KM przy 4000 obr./min | |
Moment maksymalny: | 480 Nm przy przy 1750-2250 obr./min | |
Masa: | 1927 kg | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 7,2 s | |
Prędkość maksymalna: | 180 km/h, ograniczona elektronicznie | --- |
Zużycie paliwa w cyklu mieszanym | 4,9 l/100 km | 9,3 l/100 km |
Ceny: | ||
Cena podstawowa modelu: | 254 550 zł |