Volkswagen T-Cross nawet w maskowaniu wygląda muskularnie.© Fot. Michał Zieliński

Volkswagen T‑Cross wprowadza nowy standard do segmentu. Jest przestronny i funkcjonalny

Michał Zieliński
10 lipca 2018

Długo musieliśmy czekać na miejskiego crossovera od Volkswagena, ale wreszcie jest. A raczej będzie, bo T-Cross swojej oficjalnej premiery jeszcze nie miał. Mogłem wypróbować jeden z prototypów, by przekonać się, czy warto na niego czekać.

Rynek crossoverów czy SUV-ów (gdzie przebiega granica?) segmentu B w ostatnich latach rośnie niczym wartość Bitcoina pod koniec 2017 roku. Z tą różnicą, że o ile najpopularniejsza z kryptowalut niedługo po tym wzroście zaliczyła wielki spadek, to miejskie, podniesione auta zdają się coraz bardziej zadomawiać na drogach. Kolejni producenci wchodzą do gry, by powalczyć o swój kawałek tortu. Ostatnim z nich jest Volkswagen.

Plotki o pojawieniu się T-Crossa krążyły po sieci od miesięcy, ale dopiero na początku lipca 2018 roku niemiecka marka zabrała głos. Wtedy poznaliśmy nazwę i pierwszy zarys tego, jak samochód będzie wyglądał. Na myśl przychodziło bardziej dojrzałe Polo, a w oczy rzucał się pas łączący tylne światła. Niewiele później stoję przy zamaskowanym prototypie najnowszego crossovera z Wolfsburga, a w dłoni mam kluczyk od niego.

Obraz
© Fot. Michał Zieliński

Z zewnątrz T-Cross idealnie wpisuje się w oklepaną frazę "miejski wojownik". Jest stosunkowo mały: mierzy 4107 mm długości, więc jest nieco większy od Polo. Jednak wysokość 1558 mm i muskularne nadwozie połączone ze świetnymi proporcjami sprawia wrażenie, jakby T-Cross mógł podołać wszystkiemu. Nie ulega wątpliwości, że właściciele raczej nie opuszczą utwardzonych dróg. Samochód bazuje na płycie podłogowej MQB A0, więc nie ma szans na napęd na cztery koła.

Wsiadam za kierownicę i naciskam opcjonalny przycisk startera. Spod maski rozbrzmiewa dźwięk Diesla. To jedna z czterech jednostek planowanych dla T-Crossa. Poza 95-konnym 1,6 TDI do wyboru będzie litrowy TSI w dwóch wariantach mocy (95 i 115 KM) oraz większy motor 1,5 generujący 150 KM. Czy jest szansa na hybrydę albo mikrohybrydę? "Nie ma" odpowiada przedstawiciel Volkswagena. Od razu mówi też, że samochód, którym jadę nie jest skończony. Układ kierowniczy i zawieszenie będą poprawione.

Docelowo T-Cross będzie dostępny w 12 kolorach. Opcjonalnie będzie można je łączyć z czarnym, kontrastowym dachem.
Docelowo T-Cross będzie dostępny w 12 kolorach. Opcjonalnie będzie można je łączyć z czarnym, kontrastowym dachem.© Fot. Michał Zieliński

Po cichu mam nadzieję, że zmiany nie będą duże. T-Cross w obecnej wersji prowadzi się bardzo pewnie, nawet powiedziałbym, że sportowo. Zawieszenie poprawnie wybiera nierówności i pracuje cicho. Nawet kręta droga nie jest dla niego wyzwaniem, a nadwozie nie przechyla się przesadnie. Biorąc pod uwagę, że auto jest kierowane do aktywnie żyjących odbiorców, prawdopodobnie Volkswagen jedynie udoskonali te elementy, a nie zupełnie zmieni. Po stronie plusów wpisuję też wyciszenie wnętrza. Nawet przy prędkościach autostradowych szum nie jest doskwierający.

Samochód w bazowej wersji będzie o około 100 kg cięższy od Polo, co oznacza, że 95-konny diesel w zupełności wystarcza do napędzania małego SUV-a. Ochoczo przyspiesza, a mocy zaczyna brakować dopiero podczas dużej wspinaczki pod górę. Odwiedzą się przy tym bardzo niskim zapotrzebowanie na olej napędowy. Sparowany z DSG o 7 przełożeniach motor potrzebował średnio nieco ponad 5 l/100 km. A trzeba pamiętać, że inżynierowie ciągle pracują nad nim.

Obraz
© Fot. Michał Zieliński

Dla mnie jednak w crossoverach największą przewagą nad „normalnymi” odmianami jest funkcjonalność wnętrza. Nie inaczej jest w przypadku T-Crossa. Pozycja za kierownicą jest wyższa niż w Polo, ale nie za wysoka. Pasażerowie z przodu mają nieco więcej miejsca nad głową. Z tyłu natomiast auto może śmiało konkurować z większym Golfem. Miejsca na nogi nie brakuje, mamy poczucie przestrzeni. Producent deklaruje, że bagażnik ma 385 litrów. Gdyby pojemność była za mała, można ją zwiększyć przesuwając tylną kanapę. Wtedy wynik wzrasta do 455 litrów — największy w klasie.

We wnętrzu widać też podążanie za najnowszymi trendami. Gniazda 12V zastąpiono czterema portami USB (po dwa z przodu i z tyłu), opcjonalnie dostępna będzie ładowarka bezprzewodowa dla telefonów. Za kierownicą znalazł się wyświetlacz Active Info Display, a na konsoli centralnej jest 8-calowy ekran zestawu inforozrywki. Słowem — standard. Z tym, że nie jest to standard w klasie T-Crossa. Podobnie jest, gdy spojrzymy na listę systemów bezpieczeństwa. "Front Assist" i "Lane Assist" będą dostępne w standardzie, a opcjonalnie T-Cross może ostrzegać o autach w martwym polu czy nadjeżdżających od boku, a także wyhamuje przy awaryjnej sytuacji w mieście.

Obraz
© Fot. Michał Zieliński

Oczywiście wiele aspektów auta ciągle pozostają zagadką. Nie wiemy, jak będzie spasowane wnętrze ani na jakie materiały zdecyduje się producent. Jest też za wcześnie, by mówić o nawet orientacyjnych cenach. Te wszystkie elementy mogą przeważyć o sukcesie T-Crossa na tym ciężkim rynku. Konkurentów już teraz nie brakuje, a można śmiało zakładać, że w przyszłości wręcz ich przybędzie. Oficjalna premiera Volkswagena T-Crossa ma odbyć się niedługo po salonie samochodowym w Paryżu, a więc jesienią 2018 roku.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/14]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (4)