Test: nowe Mini Cooper S - dawno nie bawiłem się tak dobrze
Odrodzone ponad 20 lat temu Mini było propozycją dla osób szukających radości z jazdy. Niezmiennie od dwóch dekad tę radość otrzymują, choć z każdą kolejną generacją było jej coraz mniej. Najnowszy Cooper S wraca do korzeni, choć oferuje radość w nieco innym wymiarze.
Mini One zaprezentowane w 2001 roku zachwyciło. Było odważne, było w stylu retro, a wnętrze zaskakiwało pod każdym względem. Kto przejechał się samochodem choć przez chwilę, szybko zrozumiał ideę, jaka przyświecała wtedy BMW przy wskrzeszaniu brytyjskiej marki. Samochód miał się prowadzić jak gokart i tak też to robił. Stąd hasło reklamowe "gokartowa radość z jazdy".
Z każdą kolejną generacją Mini się zmieniało. Drugie wcielenie w wersji Cooper S jeździło moim zdaniem jeszcze lepiej, choć nieco mniej gokartowo. Trzecia generacja stała się bardziej gokartowa, dojrzalsza, ale jeździła najgorzej, na co wpływ miał ciężki silnik. Z dużą podsterownością poradzono sobie w najnowszej odsłonie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gala Samochód Roku Wirtualnej Polski 2024
Nie tylko szybkie
Sam fakt, że w ofercie pozostawiono wersję z 2-litrowym silnikiem benzynowym, jest już zaskakujący. Przed premierą spodziewałem się raczej jednostki 1.5 i tym samym poprawionych właściwości jezdnych kosztem dynamiki napędu. Tymczasem Cooper S jest jednym z nielicznych samochodów typu hot hatch na rynku europejskim i jednym z jeszcze bardziej nielicznych niedużych samochodów z tak dużym silnikiem pod maską.
Jakby tego było mało, nowy Cooper S jest mocniejszy od poprzednika. Wydaje się, że to normalne, ale nie do końca. W trzeciej generacji na początku kierowca dostawał 192 KM mocy, ale po liftingu w 2020 roku już tylko 178 KM. Teraz ma tych koni 204.
Motor szczelnie wypełnia komorę silnika pod charakterystyczną maską, która ma wycięcia na reflektory. W duecie z siedmiobiegowym dwusprzęgłowym automatem zapewnia bardzo dobre osiągi oraz niezłe brzmienie, choć mocno wspomagane systemem audio. Przyspieszenie do setki zajmuje katalogowo 6,6 s, choć trudno uzyskać wyniki poniżej 7 s. Natomiast elastyczność napędu jest niebywała, a szybkość skrzyni biegów nie pozostawia wiele do życzenia.
Jednak to, co zaskoczyło mnie najbardziej, to oszczędność, jaką za zupełnie normalną jazdę odwdzięcza się nowe Mini. Z całego testu średnie zużycie wyniosło 7,5 l/100 km, co jak na ponad 200-konne sportowe auto jest rewelacyjnym wynikiem. Realnie bez dynamicznej jazdy można zejść do 7 l/100 km. Nawet autostradowa podróż nie wyssie z baku więcej jak 7,3 l/100 km, a przy spokojnej podróży krajówkami bez problemu zejdzie się poniżej 5 l/100 km.
Zużycie paliwa: | |
---|---|
przy prędkości 140 km/h | 7,3 l/100 km |
przy prędkości 120 km/h: | 6,0 l/100 km |
przy prędkości 90 km/h: | 4,4 l/100 km |
Można powiedzieć, że to inny wymiar radości z jazdy, zwłaszcza dla kogoś, kto pamięta pierwszego Coopera S doładowanego sprężarką i spalającego dwa razy więcej paliwa. Nowymi Mini można się bawić i bawić, przejeżdżając na jednym baku grubo ponad 500 km.
Powrót do gokartowej frajdy z jazdy
Najnowsze Mini Cooper S to mieszanka najlepszych cech poprzedników, choć jednocześnie będąca kompromisem pomiędzy nimi. Nowe Mini ma szczyptę gokartowości pierwszej generacji, ale z dojrzałością zawieszenia trzeciej, natomiast nie brakuje mu sprężystości i chęci do delikatnych, łatwo kontrolowanych uślizgów tylnej osi drugiej generacji. W mojej opinii brakło tylko jednego - możliwości wyłączenia systemów stabilizacji toru jazdy, choć i bez tego nowe Mini potrafi delikatnie "popłynąć" poślizgiem.
Większym problemem jest trakcja, zwłaszcza na wyjściu z zakrętu, kiedy po wciśnięciu pedału przyspieszenia, nie dzieje się prawie nic, jeśli kierownica jest skręcona. W teście rozczarowywały opony Pirelli Cinturato P7, które ślizgały się na suchym, jak i na mokrym asfalcie. Dopiero mocno rozgrzane zachowywały się dobrze.
Rewelacją jest moim zdaniem układ kierowniczy jakby żywcem wyjęty ze sportowego modelu BMW i sprężyste tłumienie nierówności drogi. Nie ma tej sztywności z pierwszej i trzeciej generacji, co wprowadza do jazdy spory margines bezpieczeństwa w przypadku utraty przyczepności. A mimo to na dużych pofałdowaniach drogi, kiedy wahacze wyraźnie zbliżają się do odbojów, podwozie zawsze pozostaje wystarczająco daleko od podłoża.
Bardzo pozytywnie nowe Mini zaskoczyło mnie na dłuższych trasach, gdzie nie tylko ekonomia, ale i komfort jazdy są na wysokim poziomie. Jak na Mini jest nieźle wyciszone, komfortowo tłumi wyboje, a i systemy bezpieczeństwa radzą sobie ze wspomaganiem kierowcy bezbłędnie. System ISA można łatwo wyłączyć, pozostałych nie trzeba ruszać.
Wnętrze wraca do korzeni, choć tu jest najwięcej różnic
Jeśli popatrzycie na nowe Mini z zewnątrz, to wygląda ono niemal w każdym detalu jak poprzednicy. Te same proporcje, ta sama bryła, krótkie zwisy, takie same światła, maska, klamki drzwi czy choćby antena do radioodbiornika, która oparła się trendom w postaci płetwy rekina i nadal jest zwykłą antenką jak w każdym Mini. Jedynie tylne lampy mogą budzić niepokój, choć w mojej opinii wcale nie są brzydkie.
Dopiero po otwarciu klasycznie długich i dość ciężkich drzwi pojawiają się liczne różnice. Kokpit jest prosty, wręcz minimalistyczny, ale zdominowany przez ogromny, okrągły ekran multimediów. I to zdominowany bardziej niż kiedykolwiek. Nie ma już tradycyjnych przełączników w stylu lotniczym jak w poprzednikach, nie ma już zegarów za kierownicą, które przestawiało się wraz z nią.
Mimo ogromnych różnic moim zdaniem nowe Mini wraca do korzeni z ideą zaskakiwania kierowcy i dawania mu frajdy z przebywania w aucie, choć w inny sposób. Przeładowany środkowy ekran można zmieniać, dostosować do własnych preferencji, choć łatwo się w nim pogubić. Jednak możliwości personalizacji jest multum.
Niestety nie pomaga w tym asystent w postaci bulldoga nazwanego Spike, który porozumiewa się z tobą w kilku językach, ale nie polskim i nie angielskim. Póki nie wybierzemy hiszpańskiego czy włoskiego, po prostu nie działa. Inną nowością jest możliwość włączenia jednej z kilku gier na postoju. Do grania używa się sparowanego smartfona i można grać w dwie osoby.
Wyświetlacz jest rewelacyjnej jakości, bardzo dobrze działa na dotyk, a umieszczenie na nim prędkościomierza w postaci cyfrowej rozwiązuje problem braku zegarów przed kierowcą. Z drugiej strony kierowca może włączyć wyświetlacz head-up, choć wiem, że nie każdy to lubi. Brakuje jednak czytelnego obrotomierza.
Wnętrze wykonano z tanich, ale przyjemnych materiałów. Duża część deski rozdzielczej jest pokryta tkaniną. Pozostaje otwarte pytanie, jak to się będzie brudzić? Jest tu kilka fajnych, praktycznych rozwiązań jak ładowarka indukcyjna, na której telefon kładziemy prawie pionowo (jak w autach BMW), wygodnie mieszczone uchwyty na kubki czy nieduży, zamykany schowek na konsoli środkowej.
Typowo dla Mini w najnowszej odsłonie jest bardzo dużo miejsca z przodu i bardzo mało z tyłu. W drugim rzędzie wygodnie i przyjemnie pojadą dzieci, ale tylko dwójka, bo to auto czteromiejscowe. Przednie fotele pomimo iż na to nie wyglądają, nieźle trzymają na zakrętach. Zintegrowane zagłówki dobrze podpierają głowę. Szkoda, że zrezygnowano z regulacji podparcia ud.
Pozycja za dziwnie wyglądającą, ale wygodną kierownicą, jest bardzo dobra. Niska i daleka od przedniej szyby, w charakterystyczny dla Mini sposób. To pod każdym względem to jedyne takie auto, niepowtarzalne i oryginalne. Najnowsze wcielenie Coopera S prawie nie rozczarowuje, a w mojej opinii jest lepsze od każdego poprzedniego. Nawet jeśli środkowy ekran was początkowo przytłoczy, to szybko zrozumiecie, że jest on częścią całej zabawy posiadania Mini. Tak jak w pierwszym, gdzie przyciągał uwagę osób zaglądających do kabiny.
Cena? Bezkonkurencyjna
Mini Cooper S jest jedyny w swoim rodzaju również rynkowo, bo nie ma konkurencji. Jeśli uznamy go za segment A, to jest jedynym hot hatchem. Jeśli za segment B, to tylko Volkswagena Polo GTI można uznać za rywala, choć to kompletnie inne samochody. Jeszcze do niedawna był Abarth 500, ale teraz jest już tylko elektryczny. Takie jest także Mini, jednak spalinowe nadal pozostaje dostępne.
Za rozsądne 141 700 zł dostajemy auto w specyfikacji Cooper S, czyli z 204-konnym silnikiem, ale nie wyglądające tak, jak to na zdjęciach. To tylko 40 tys. zł więcej niż cena Coopera S poprzedniej generacji w roku premiery, czyli dokładnie 10 lat temu.
Teraz John Cooper Works, czyli to co widzicie, to już tylko linia stylistyczna, a nie oddzielny model z inną mechaniką. I w sumie dobrze, bo za JCW płacimy 169 100 zł, a niekoniecznie potrzebujemy sztywniejszego podwozia i mocniejszego silnika.
Cena Coopera S JCW jest niewiele niższa od Golfa GTI i porównywalna z Fordem Focusem ST. Tu jednak nie ma niczego, co by te auta łączyło. Mini kupują osoby, które chcą Mini i nie rozważają żadnej innej marki.
Dawno nie bawiłem się tak dobrze, jak jeżdżąc najnowszym Mini Cooperem S. Jest szybki, ale ekonomiczny, sportowy, ale wygodny na co dzień, a środkowy ekran może i sprawia wrażenie, jakby przygotowano go dla dzieci, ale po kilku dniach zaczyna się go lubić. Jak całe auto, które łatwo pokochać. Jeśli jesteś fanem Mini, nowe cię nie rozczaruje. Jeśli jesteś fanką, od razu je pokochasz. A jeśli nie, to daj mu chwilę.
- Wciąż oryginalny i gokartowy
- Znakomite osiągi z dużego silnika
- Przestronna i wygodna kabina
- Bardzo niskie spalanie
- Brak możliwości wyłączenia systemu DSC
- Utrudniona obsługa przeładowanego ekranu środkowego
Mini Mini F65/F66/J01 Cooper 3D 2.0 204KM 150kW od 2024 | |
---|---|
Rodzaj jednostki napędowej | Spalinowa |
Pojemność silnika spalinowego | 1998 cm³ |
Rodzaj paliwa | Benzyna |
Typ napędu | Przedni |
Skrzynia biegów | Automatyczna, 7-stopniowa |
Moc maksymalna | 204 KM4900 |
Moment maksymalny | 300 Nmprzy 1500-4500 rpm |
Przyspieszenie 0–100 km/h | 6.6 s |
Prędkość maksymalna | 242 km/h |
Pojemność zbiornika paliwa | 45 l |
Pojemność bagażnika | 210/725 l |