Sołtyska zrobiła fotoradar. Na kierowców działa świetnie, mimo że… nie działa
Sołtyska wsi Wielki Buczek postanowiła ustawić na swojej posesji fotoradar. Okazuje się, że jest on kapitalnym straszakiem na kierowców. Ani do gminy, ani do sołectwa nie wpływają jednak żadne zyski z tytułu mandatów za przekroczenie prędkości.
18.07.2023 | aktual.: 18.07.2023 20:02
Fotoradary to jedne z najlepszych straszaków na kierowców, nawet jeżeli wymuszają zmniejszenie prędkości tylko na dość małym odcinku. W newralgicznych miejscach jednak są one w stanie znacznie wpłynąć na bezpieczeństwo na drodze. Z takim wnioskiem wyszła Grażyna Krzyżańska, sołtyska wsi Wielki Buczek liczącej raptem 400 mieszkańców.
Przy nowo wyremontowanej drodze, na której kierowcy często łamali ograniczenia prędkości, jak podaje portal "Puls Tygodnia", pojawił się bowiem fotoradar. A przynajmniej tak myśleli wszyscy kierowcy, którzy obok niego przejeżdżali. Widok jaskrawej budki mierzącej z obiektywu w kierunku drogi skutecznie ich bowiem spowalnia i skłania do przestrzegania przepisów. Jak wspomina wójt gminy Rychtal Adam Staszczyk, samochody w tym miejscu rzeczywiście zwalniają.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Domniemany fotoradar to jednak pusta skrzynka, która kupiona została przez męża sołtyski. Po dorobieniu jej nogi postawił ją na posesji, a że w środku nie znajduje się głowica ani żadna aparatura mogąca uwieczniać kierowców łamiących przepisy, co z tego?
W świetle prawa sołtyska nie popełniła żadnego wykroczenia, bowiem fotoradar – w dodatku niedziałający – znajduje się nie przy drodze, a na posesji prywatnej. Takie jest przynajmniej stanowisko Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Tajemnicą jest to, jakim cudem obudowa fotoradaru trafiła w ogóle na złomowisko. Wątpliwości nie ma jednak w jednej kwestii – jaskrawa budka nadal znakomicie wykonuje swoje pierwotne zadanie.