10 propozycji: używane kombi do 10 tys. zł, które cię nie zrujnuje
Każdy z opisanych niżej samochodów używanych nie tylko da się kupić za 10 tys. zł, ale w tej cenie powinien być w niezłej kondycji i niewyeksploatowany. Nowoczesny, w miarę bezpieczny i dobrze jeżdżący. Niekoniecznie pojemny i z wielkim bagażnikiem, ale w kombi nie zawsze o to chodzi. Oto 10 propozycji dla każdego.
Po co komuś tanie kombi? Wbrew pozorom to dość pożądane samochody, zwłaszcza kiedy mówimy o niskich cenach. Niektórzy budują dom i potrzebują prostego transportera materiałów. Inni myślą, że jak rodzi się dziecko, to kombi jest niezbędne, ale wolą przeznaczyć więcej pieniędzy na wyprawkę niż na samochód. Jeszcze innym kombi pasuje, ponieważ uprawiają sport lub mają takie hobby, które wymaga przewożenia większych czy długich przedmiotów. A zatem...
Skoda Octavia I / VW Golf IV – prościej być nie może
Ceny: Golf do 13 000 zł / Octavia do 20 000 zł
W Polsce myślisz auto, widzisz golfa lub octavię. Wybór tak oczywisty, że sam się nasuwa. Przynajmniej w kategorii tych najtańszych. I to dobry wybór, tym bardziej, że w przeciwieństwie do większości opisanych tu modeli, można zdecydować się zarówno na silnik benzynowy, jak i diesla. Wbrew pozorom do 10 tys. zł nie jesteś też skazany na trupy – raczej łatwo kupić ładny egzemplarz.
Co więcej, Octavia I była produkowana aż do 2011 r. Owszem, tak młodego auta nie da się kupić do 10 tys. zł, ale w przypadku Octavii można pomyśleć o rocznikach nawet 2006. W przypadku Golfa będzie to najwyżej 2003.
Jeśli nie są pordzewiałe, to nawet nagromadzenie awarii nie zrujnuje budżetu. W kwocie 10 tys. zł można kupić ładny egzemplarz lub wydać dwa razy mniej i liczyć na to, że część z pozostałej kwoty da się zachować. Wszystko kosztuje grosze, jeśli nie masz do czynienia z dieslem, a zresztą w 1.9 TDI nawet poważne problemy sprowadzają się do wydatków nierzadko dwukrotnie mniejszych niż w innych markach.
W bagażnikach – Golf 460 l, Octavia 548 l – zmieści się bardzo dużo, ale miejsca w drugim rzędzie nie jest za wiele. Zmieszczą się dzieci i ewentualnie dorośli na krótką metę. Warto wybrać jeden z egzemplarzy sprowadzonych, gdyż bogactwo wyposażenia, zwłaszcza golfa, może wprawić w osłupienie. Wybór silników jest praktycznie dowolny, przy czym z benzyniaków najlepszy to 2.0 8V. Idealnie nadaje się do zainstalowania LPG. Da się też kupić auto dynamiczne, albo z napędem na cztery koła lub (jeśli ktoś woli) z automatem.
Mitsubishi Lancer – prawie sportowy
Ceny: do 11 000 zł
Jeden z najmniej interesujących modeli marki Mitsubishi, a jednocześnie ostatnie ich kombi. Kompaktowe, o stonowanej stylistyce i z maleńkim bagażnikiem o pojemności 344 l. Trwałe jak stare dobre "Mitsu" i zestrojone na sportowo. Idealne dla osób, którym podobają się Hondy Civic VI gen, ale nie mogą znaleźć egzemplarza z całą podłogą i zależy im na roczniku.
Ani wyposażenie, ani też funkcjonalność nie są mocnymi stronami modelu. Bagażnik jest płytki, ale nadwozie jest długie, więc z tyłu nawet dorosłe osoby rozsiądą się wygodnie. Pod warunkiem, że nie przeszkadza im fakt, że siedzą tuż nad nawierzchnią. Auto nie rozpieszcza komfortem, ale jeśli cenisz sobie właściwości jezdne, to jest dla ciebie. Tylko trzeba pokombinować z hamulcami, bo fabryczne nie są przewidziane do dynamicznej jazdy.
Mitsubishi Lancer VII to samochód o dwóch charakterach - z silnikiem 1.6 dla spokojniejszych osób, z silnikiem 2.0 dla lubiących szybko jeździć. Większy generuje 135 KM, a jego trwałość jest wręcz legendarna. Zresztą jak całego samochodu, dlatego świetnie trzyma cenę.
Toyota Avensis – najnudniejszy na świecie
Ceny: do 7000 zł
Jeśli można w ogóle nazwać auto nudnym, to w tym zestawieniu to określenie pasuje do Toyoty Avensis T22 bardziej niż do VW Golfa. To następczyni Cariny, niemal tak samo trwała i podatna na korozję, tylko nowocześniejsza. Z przepastnym, 530-litrowym bagażnikiem i przestronnym wnętrzem zaspokoi każdego prócz estety.
To też tani samochód, ale w dobrym stanie nie traci już na wartości. Szkoda, że dość szybko się niszczy – słaby lakier, korozja, tandetne wnętrze – bo mechanicznie to "pancernik". Do tego prosty i tani w naprawach.
Do wyboru jest sporo silników, ale obecnie na uwagę zasługują tylko benzyniaki, najlepiej 2-litrowy o mocy 150 KM. Z diesli trudno cokolwiek doradzić, bo wszystko zależy od stanu. Jednak pierwsza generacja z wtryskiem Common Rail i tak przebija o klasę drugą, stosowaną w nowszym Avensisie.
Jedno, czego brakuje temu modelowi, to estetyka. O ile sedan wygląda dość schludnie, o tyle wyraźnie widać, że w tym czasie Toyota nie miała pomysłu na wygląd kombi (patrz również Corolla E11). Zanim go kupisz i zaczniesz się cieszyć, pokaż go żonie/dziewczynie, bo szkoda za chwilę sprzedawać.
Volvo V40 – najbardziej niedocenione auto ze Szwecji
Ceny: do 11 000 zł
Volvo V40 to samochód specyficzny, bo produkowany poza Szwecją, a do tego w kooperacji z Japończykami (Mitsubishi) oraz Francuzami (Renault). Jedni twierdzą, że to nie jest prawdziwe Volvo, inni, że pomimo tego nadal jest świetne. Warunek jest jeden – egzemplarze po faceliftingu, który miał miejsce w 1999 r.
Jest jeszcze jedna specyficzna cecha – to najtańsze (przeciętnie) volvo, jakie można kupić. Wbrew pozorom, złe nie jest. Wystarczy popatrzeć na przebiegi, których właściciele nie ukrywają (często ponad 300 tys. km), a i tak nie wiadomo ile handlarz wcześniej skręcił licznik.
Trwałość samochodu jest duża, ale większa poliftowych (od 1999 roku). Wcześniejsze auta mocno korodują. Mają tez gorsze zawieszenia, które modernizowano dwa razy. Z silników właściwie tylko dwa mogą sprawiać problemy – japoński silnik Mitsubishi 1.8 GDI oraz francuski od Renault 1.9 D z wtryskiem Common Rail. Najbezpieczniej jest wybrać któryś z silników produkcji Volvo.
Optymalną jednostką jest 2.0 turbo o mocy 163 KM. To tzw. soft turbo, czyli z lekkim doładowaniem i nie warto tu kombinować z tuningiem. Jeśli taki macie zamiar, lepiej wybrać odmianę T4 z fabrycznym 200-konnym motorem. Tanie wolnossące 1.8 lub 2.0 to dobra opcja dla osób, które boją się ryzyka. Trzeba pamiętać o regularnej wymianie napędu rozrządu, najlepiej przed pokonaniem 90 tys. km.
Ostatnią specyficzną cechą V40 jest niewielka przestrzeń w kabinie. Choć to kombi, to bagażnik ma skromne 415 litrów, a miejsca na siedzeniach wystarczy tylko niezbyt wysokim osobom. Wielu narzeka na wsiadanie, warto to sprawdzić.
Fiat Stilo - tani w utrzymaniu i świetnie wyposażony
Ceny: do 8000 zł
Jeśli stylistyka tylnej części auta was odstrasza, to zapraszam do wnętrza. Nie tylko pojemnego, ale i nowoczesnego jak na samochód z lat 2001-2007. Najlepiej za chwilę przesiąść się do przedliftowego nowego Fiata Tipo – nie, nie Bravo – by zobaczyć jakim jest krokiem wstecz jeśli chodzi o jakość wnętrza.
Fiat Stilo nie odniósł sukcesu właśnie dlatego, że był fiatem, ale wyposażonym nierzadko lepiej niż golfy, focusy i astry. Dlatego też jako nowy kosztował dużo. Dlatego też teraz może być fajną opcją na tanie kombi. Jest nie tylko pojemne – bagażnik 510 litrów – ale i praktyczne, np. przesuwana kanapa czy podnoszona szyba bez klapy.
Pod maską pracują proste silniki Fiata. Najlepszy to oczywiście 1.9 JTD, ale jeśli chcecie benzyniaka, to do wyboru jest aż 5 wariantów. Optymalne będą 1.6 lub 1.8. Trzeba się liczyć ze spalaniem oleju. Motor 1.4 może być za słaby.
Technicznie samochód nie ma żadnych niespodzianek, a utrzymanie go kosztuje mało. Jedynie w przypadku wymiany napędu rozrządu w silniku 1.8 trzeba się liczyć ze sporym kosztem wymiany lub naprawy wariatora. Usterki dotyczą głównie elektroniki, ale bez dużego wpływu na mobilność.
Renault Laguna – niska cena nie oznacza niskiej jakości
Ceny: do 16 000 zł
Klasyk w postaci "królowej lawet" jest obecnie jednym z najmłodszych i najbardziej nowoczesnych samochodów na rynku w tej cenie. Jeśli chcesz mieć prawie wszystko, co w nowym aucie, to Laguna II jest idealna. Za 10 tys. zł można kupić egzemplarz poliftowy, czyli poprawiony pod względem elektryki i nawet z rewelacyjnym silnikiem 2.0 turbo.
Renault Laguna to auto specjalnej troski. Jeśli się o nie dba i nie stosuje "druciarstwa", wbrew pozorom potrafi zaskoczyć niezawodnością. Trzeba tylko wyeliminować dwa złe czynniki – roczniki przed 2005 i silniki Diesla.
Zostając przy motorach benzynowych po liftingu, nie ma się czego bać. Każdy jest dobry i każdy dobrze pracuje na LPG. W zamian otrzymasz świetne wyposażenie, dobre właściwości jezdne, wysoki poziom bezpieczeństwa i ogromną przestrzeń. Bagażnik ma 475 litrów, a 5-osobowa rodzina zmieści się bez problemu.
W gronie wymienionych tu samochodów Laguna ma jeszcze jeden niezaprzeczalny walor – brak korozji. Jeśli podłoga jest w porządku, to nadwozie nie zardzewieje, bo nie jest ze stali. Całe poszycie może być podrapane i poobijane, a "ruda" i tak nie wyjdzie.
Nissan Primera - nie warto go z góry odrzucać
Ceny: do 10 000 zł
Model produkowany w tym samym okresie co Renault Laguna II i sporo je łączy. Przede wszystkim silniki Diesla i problemy z elektroniką, z którą Japończycy nieco lepiej sobie poradzili. Łączy je też bardzo bogate wyposażenie i młody wiek w dobrej cenie.
Nissany są nawet tańsze, bo o ile Laguna ma złe opinie, ale jest ładna, o tyle Primera ma złe opinie, a do tego ładna nie jest. Wnętrze odstrasza centralnie umieszczonymi zegarami, ale kto zaznał użytkowania Primery, ten raczej ją chwali. Warunkiem jest wybór wersji silnikowej 2.0, bo nawet inne benzyniaki nie są najlepsze, a diesle to jedna wielka loteria.
Bagażnik Primery ma 465 litrów, ale jest pakowny. Wnętrze oferuje wystarczającą przestronność. Dużym plusem auta jest dobra odporność na korozję i… trudność z odsprzedażą, która pozwala łatwo negocjować cenę. Pod warunkiem, że traficie na właściciela, a nie handlarza.
Ford Mondeo – jak "ciężarówka"
Ceny: do 15 000 zł
Mierzące 4,8 metra długości kombi od Forda jest jednym z największych tego typu aut w swojej klasie, dłuższym nawet od wyżej pozycjonowanych modeli marki Volvo. Jego ogromny 540-litrowy bagażnik jest znacznie większy niż wskazują na to cyfry i nie tak płaski jak w szwedzkich klasykach. Jako auto rodzinne, bagażowe czy dosłownie na budowę, to pierwsza liga. Można liczyć też na bogate wyposażenie.
Niestety Mondeo drugiej generacji to nierzadko obraz nędzy i rozpaczy, kiedy spojrzy się na nie od spodu. Oględziny tego modelu powinny się zacząć właśnie od tego obszaru. Koniecznie należy zobaczyć tylną część z poprzecznymi wahaczami i punktami ich mocowań. Właściwie zakup tego auta bez sprawdzania go na podnośniku jest loterią. Lepiej je kupić z zepsutym silnikiem niż przerdzewiałym podwoziem.
Jak na tę klasę serwisowanie i naprawy auta są tanie. Dostęp do części zamiennych, w tym również podzespołów używanych, jest niemal wzorowy. Ponadto samochody z silnikami benzynowymi nie są nadmiernie awaryjne. Diesle najlepiej sobie darować. Są dość kłopotliwe. Lepiej postawić na wariant benzyna+gaz, nawet jeśli wszyscy odradzają.
Ogromny wybór samochodów na rynku sprawia, że ceny wahają się praktycznie od 3000 zł za te najbardziej zajechane do ponad 25 tys. zł za ładnie utrzymane, sportowe odmiany ST220. Kwota 10 tys. zł nie jest może wystarczająca na zwykłą wersję 1.8 lub 2.0 w pięknym stanie, ale odpowiednia na zakup przyzwoicie wyglądającego auta.
Mazda 6 – japońskie... Mondeo?
Ceny: do 15 000 zł
W pewnym sensie tak, ponieważ Mazda 6, której produkcję rozpoczęto 2 lata po uruchomieniu Mondeo dzieli z nim wiele podzespołów, a przy tym bolączek, m.in. podatność na korozję. Wspólne są m.in. silniki benzynowe.
Mazda 6 gabarytami nie odbiega mocno od Mondeo i ma duży bagażnik o pojemności 505 litrów. Kabina spokojnie pomieści rodzinę, a stylistyka samochodu, w tym również wnętrza, może się spodobać najbardziej wybrednym osobom. Auto prowadzi się bardzo pewnie, jest też komfortowe.
W gamie silników warto skupić się na benzyniakach, bo z dieslami różnie bywa. Polecić można każdy z nich, a przy serwisowaniu da się odczuć współpracę z Fordem – niskie ceny zamienników. Ogólnie eksploatacja samochodu jest mało problematyczna, a awarie należą do rzadkości. Natomiast ogromną bolączką, zwłaszcza przedliftowych aut (do 2005 r.) jest korozja. Podobnie jak w Mondeo, oględziny powinny się odbywać na podnośniku.
Peugeot 307 – zaskakujący bardziej niż myślisz
Ceny: do 10 000 zł
Młody, ale tani, kompaktowy, ale przestronny, kombi, ale 7-miejscowe. Oto zaskoczenie, jakie czeka cię podczas oglądania tego samochodu. Peugeota 307 z nadwoziem kombi można kupić za ok. 6000 zł już w niezłym stanie i będzie to auto z rocznika 2004-2005. Zaskakująco dobre.
Choć 307 słusznie był uznawany za model wadliwy w pierwszych latach produkcji, to większość problemów wyeliminowano. Dziś to ciekawa, dobra propozycja, która nie sprawia większych kłopotów mechanikowi, jeśli ten poza wymianą klocków hamulcowych ma nieco większe doświadczenie. Wchodząc głębiej w instalację francuskiego auta ma prawo się pogubić, dlatego dobrze jest mieć w okolicy speca od francuzów.
Pomijając serwisowanie, które nie jest nadmiernie drogie, 307 ma niemal same zalety. Praktycznie nie koroduje i ma dobre, nowoczesne silniki Diesla oraz proste, sprawdzone benzyniaki. Do tego nadające się do zasilania LPG. Wersja 2.0 jest mocna i wytrzymała, wersja 1.6 przeznaczona dla osób o spokojnym charakterze. Wybór diesla jest jeszcze lepszy i można polecić każdy.
Peugeot 307 z nadwoziem kombi występuje w dwóch wariantach. Zwykłe kombi to po prostu kombi z 3-miejscową kanapą 503-litrowym bagażnikiem. Jest jeszcze odmiana SW z 7 fotelami. Fotelami, bo nawet w drugim rzędzie są trzy oddzielne, a do tego w bagażniku mamy kolejne dwa, składane. Nierzadko sprzedawane przez handlarzy osobno, tak gwoli ścisłości.
Zanim jednak podje mieście decyzję o wyborze wersji kombi, warto się zastanowić. Wersja z kanapą będzie lepsza dla większych dzieci, które nie podróżują już w fotelikach lub dla dorosłych. Natomiast mniejsze dzieci łatwiej będzie usytuować w odmianie SW, w której bez problemu zamontujecie trzy foteliki obok siebie.