Sabine Schmitz jakiej nie znaliście. Największy sukces osiągnęła pod innym nazwiskiem
Fani motoryzacji pamiętają Sabine Schmitz przede wszystkim z jednego okrążenia w Fordzie Transicie, ale jej dokonania to nie tylko występ w "Top Gear". O największych nie powie wam nawet internetowa wyszukiwarka, bo osiągała je pod nazwiskiem męża. O tym, jaka była naprawdę, przekonałem się na jej terenie – czyli na słynnym torze Nürburgring.
18.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:13
Nürburgring Nordschleife było całym światem Sabine. Urodziła się we wsi Adenau, której życie toczy się w rytm legendarnej Północnej Pętli. Nad dachami domów góruje wiadukt z zakrętem Ex-Mühle, z którego do mieszkańców prawie codziennie rano dochodzi melodia ryku silników i pisku opon. Dorastała kilka kilometrów dalej, już w samym Nürburgu, gdzie jej rodzice prowadzili Hotel am Tiergarten.
Sabine również miała zostać hotelarką. Ukończyła odpowiednie szkoły, nawet przeprowadziła się na parę lat pod nieodległą Kolonię, gdzie prowadziła hotel z mężem. Jej pasja do tego najsłynniejszego toru wyścigowego świata była jednak silniejsza. Wraz z dwoma starszymi siostrami okazjonalnie jeździła po Nordschleife podczas publicznych sesji, ale tylko ona z rodziny poszła o krok dalej.
W pierwszej połowie lat 90., jeszcze jako dwudziestokilkuletnia dziewczyna, zdobywała na tym torze swoje pierwsze zwycięstwa w niższych ligach wyścigowych. Przełom nastąpił w roku 1996, gdy dostała się do jednego z najlepszych zespołów w liczącej aż 140 aut stawce i wygrała najważniejszy wyścig organizowany na tym torze w całym sezonie (i jeden z najważniejszych na motorsportowej mapie Europy), czyli ADAC 24h-Rennen.
Był to pierwszy przypadek, by na najwyższym stopniu podium 24-godzinnego wyścigu stanęła kobieta. I jak do tej pory jest ona jedyną zawodniczką na świecie, której się to udało w wyścigu tego formatu. Dziś w internecie trudno jednak znaleźć wiele śladów tego osiągnięcia, ponieważ Niemka dokonała go pod nazwiskiem ówczesnego męża. Na liście startowej i na boku BMW M3 Grupy N, którym jechała po zwycięstwo, figurowała jako Sabine Reck. Wyczyn ten powtórzyła tym samym autem rok później.
Młoda Sabina przeszła wtedy do historii nie tylko z tego powodu. W 1996 roku BMW, którym miała startować, nie wyglądało ciekawie. Z bieli nadwozia przebijało tylko kilka naklejek sponsorów. Jej kolega z zespołu (i jedna z kolejnych legend tego toru) - Johannes Scheid - powiedział jej, by coś z tym zrobiła. Zawodniczka wzięła farby i na bokach auta namalowała odręcznie zamek ze wzgórza Eifel, który góruje nad jej rodzinnym Nürburgiem i torem, na którym organizowany jest wyścig. Tak powstał charakterystyczny "Eifelblitz" – błyskawica ze wzgórza Eifel.
Sabine poza kamerą
Talent artystyczny to zaledwie ułamek barwnego życia Sabine. Była też właścicielką motelu i baru Fuchsröhre w okolicach Nürburgringu oraz… wykwalifikowanym pilotem helikopterów. Wraz z mocnym charakterem na torze w parze szła również charyzma przed kamerą, która dała jej popularność. Tę międzynarodową przyniósł jej występ w programie "Top Gear" w 2004 roku.
Po tym jak Jeremy Clarkson przejechał okrążenie Północnej Pętli w Jaguarze S-Type w mniej niż 10 minut, Schmitz powiedziała, że ona lepszy czas może wykręcić autem dostawczym. I wykręciła. Fordem Transitem pobiła wynik prezentera o 47 sekund, miażdżąc nie tylko jego dumę, ale również dumę kilku innych kierowców aut sportowych, których wyprzedziła podczas swojego przejazdu.
Z tego przejazdu fani zapamiętali głównie żarty i pokrzykiwania drobnej blondynki, ale mało kto zdawał sobie sprawę z tego, jak naprawdę szybkim, nieprzeciętnym kierowcą ona była. Gdy na potrzeby "Top Geara" producenci chcieli nagrać jej przejazd zwykłym Jaguarem S-Type z silnikiem Diesla, którym jechał Clarkson, pojawił się problem, bo nikt nie mógł jej dogonić na torze. Potrzebny był dopiero kierowca testowy Jaguara w dużo mocniejszej wersji tego modelu, S-Type R.
Występ w programie "Top Gear" dał Sabine sławę, ale jej życie się nie zmieniło. Pojawiła się jeszcze w kilku telewizyjnych show, ale niezmiennie prowadziła swój bar i praktycznie codziennie jeździła po Nordschleife. Przez całe swoje życie pokonała ponad 20 tysięcy okrążeń Północnej Pętli.
Dalej ścigała się w 24h-Rennen ADAC. Poznałem ją podczas tego wyścigu w roku 2014. Na zdjęciu wyszła jak zawsze uśmiechnięta i pozytywna, ale gdy obiektywy się odwracały, ujawniała swoje mniej znane oblicze. Prawdziwej profesjonalistki, która cały czas zachowuje skupienie i powagę. Wyścigi 24-godzinne to specjalny gatunek motorsportu, w którym co najmniej tak samo ważne jak tempo jazdy jest też przygotowanie fizyczne i mentalne, które pozwoli znieść gigantyczny stres i wysiłek na tak maratońskim dystansie.
Ona radziła sobie z nim wzorowo. W dużej mierze dlatego, że od 2007 roku w wyścigach tych brała udział ze swoim kolejnym mężem Klausem Abbelenem. Sabine przyznawała, że Klaus był miłością jej życia i razem spędzali każdą wolną chwilę. Na torze. O swoim życiu prywatnym rzadko jednak mówiła w mediach.
W lipcu 2020 roku wyjawiła, że od 3 lat choruje na raka. Zmarła 8 miesięcy później, 17 marca 2021, niedługo przed swoimi 52. urodzinami.
Jej mąż na Twitterze napisał o niepowetowanej stracie. Tej doznał nie tylko on, ale i cała społeczność wyścigowa. W pamięci fanów motorsportu Sabine zostanie na bardzo długo. Być może na zawsze. Już teraz w internecie pojawiła się petycja, by jej nazwiskiem nazwać jeden z zakrętów Nordschleife. W ciągu pierwszej doby podpisało ją kilkanaście tysięcy osób.