Rolls-Royce Cullinan Spofec to jeżdżąca przesada. Znajdzie jednak swoich zwolenników
Jeśli uważacie, że seryjny Cullinan nie jest wystarczająco ostentacyjny, oto propozycja dla Was. Niemiecka firma tuningowa wzięła na warsztat najdroższego SUV-a świata. Efekt robi wrażenie, ale nie spodoba się każdemu.
19.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:13
Cullinan, jak zresztą większość piekielnie drogich SUV-ów, wyrasta powoli na nowego ulubieńca firm tuningowych. Imponujący, choć mało wysmakowany projekt, oparty na tym modelu, zaprezentowało niedawno Mansory. Teraz kolejna propozycja z gatunku mało zachowawczych - Rolls-Royce Cullinan Spofec.
Choć pojazd o rozmiarach i aerodynamice małego domu ma niewiele wspólnego ze sportem, niemieccy specjaliści postanowili nadać mu nieco ostrzejszego charakteru. Cullinan zyskał więc odważny pakiet aerodynamiczny, który znacząco poszerza nadwozie i optycznie przybliża je do asfaltu.
Z tyłu zagościł niemały dyfuzor, a klapa bagażnika zyskała niewielki spojler. Nie brakuje również dodatkowych wlotów powietrza - m.in. w tylnych nadkolach czy przednim zderzaku. Felgi w imponującym rozmiarze 24 cali podkreślają charakter projektu. Co ważne, tuner nie zdecydował się na wymyślny, sportowy wzór - zamiast nich jest klasyka.
Na właściwą prezencję, ale pewnie i spadek komfortu wpływa również prześwit, który w bazowym położeniu zawieszenia obniżono o 40 mm. W ten sposób tuner zniweczył zapewne wiele zalet SUV-a, ale cóż - najwyraźniej tego pragną klienci. Podobnie jak większej mocy.
V12, które w serii generuje równe 600 KM, tutaj zostało podkręcone do 685 KM i 1010 Nm maksymalnego momentu. Nie można więc powiedzieć, że osiągi nie idą w parze z wyglądem. Setka pojawia się na liczniku już po niecałych 5 sekundach. Mimo kontrowersyjnej prezencji, chętnych raczej nie zabraknie.