Przegląd nie będzie droższy. Inne zmiany mają jednak nadejść szybko
Rząd nie przychyli się do propozycji właścicieli stacji kontroli pojazdów, co oznacza, że w kieszeniach zmotoryzowanych zostanie więcej pieniędzy. Resort infrastruktury przygotowuje jednak zmiany, które mają uszczelnić system przeglądów.
16.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:15
Ministerstwo Infrastruktury odpowiedziało na interpelację posła Tadeusza Tomaszewskiego w sprawie możliwości podniesienia stawek za obowiązkowe przeglądy pojazdów. Te zostały ustalone w 2004 r. i środowisko właścicieli stacji kontroli pojazdów już kilka razy podejmowało temat wprowadzenia zmian. Jak ustaliłem w rozmowie z prezesem Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów, propozycja branży to 130 zł netto za przegląd samochodu osobowego. Kwota ta nie została jednak ujęta w interpelacji Tadeusza Tomaszewskiego. Już wiadomo, co na to Ministerstwo Infrastruktury.
Jak stwierdził Rafał Weber, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, "(...) utrzymanie pojazdu jest obowiązkiem, który wiąże się również z innymi wydatkami po stronie właścicieli tj. koszty eksploatacji pojazdu oraz obowiązkowego ubezpieczenia. W związku z powyższym obecnie Ministerstwo Infrastruktury nie planuje podwyższenia opłat za badania techniczne pojazdów".
Nie oznacza to jednak, że nic się nie zmieni. W wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów znajduje się projekt zmiany Prawa o ruchu drogowym w zakresie systemu kontroli nad stanem eksploatowanych w Polsce pojazdów. Jak wynika z dokumentu, projekt powinien ujrzeć światło dzienne w 3. kwartale 2020 r., a więc do końca września. Co się w nim znajdzie?
Nadzór przede wszystkim
Zmiany, które planuje Ministerstwo Infrastruktury, mają koncentrować się na poprawie jakości przeprowadzanych badań. A z tym nie jest u nas dobrze. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2017 r. system kontroli stanu pojazdów to w dużej mierze iluzja, a pieczątkę otrzymują pojazdy, które nie powinny poruszać się po drogach. Na dowód wystarczy powiedzieć, że przed trzema laty w Polsce odsetek pojazdów, które nie zaliczyły obowiązkowej kontroli, wynosił 2 proc., podczas gdy w Niemczech było to 23 proc.
Rozwiązaniem Ministerstwa Infrastruktury, które będzie dotyczyło zwykłych kierowców, ma być wprowadzenie obowiązku fotografowania przez diagnostę pojazdu podczas badania. Zdjęcia mają być przechowywane przez dwa lata jako dowód, że dany pojazd rzeczywiście pojawił się w stacji kontroli pojazdów. Brzmi absurdalnie? Tylko dla uczciwych kierowców. Zdarzały się przypadki "załatwiania" przeglądu dla samochodów, które w ogóle nie wjeżdżały na ścieżkę testową stacji. W 2020 r. policja zatrzymała nawet tira, który według dokumentów przeszedł przegląd w polskiej stacji, choć jeździł wówczas za granicą.
Znacznie więcej nowości ma dotyczyć jednak kwestii nadzoru nad działalnością stacji kontroli pojazdów i samych uprawnień diagnostów. Choć może to być kontrowersyjne, w projekcie zmian przepisów przewidziano pozostawienie starostom nadzoru nad działalnością stacji kontroli pojazdów. Jednak nadawanie uprawnień diagnostom, ich zawieszanie i cofanie znajdzie się w kompetencjach Transportowego Dozoru Technicznego. TDT będzie też przeprowadzał wyrywkowe kontrole działalności stacji. W trakcie takiej wizyty diagnosta pod okiem kontrolera z TDT będzie przeprowadzał badania, a zadaniem kontrolera będzie ich ocena. W efekcie badania mają być bardziej rzetelne, a co za tym idzie odmowę przybicia pieczątki usłyszy więcej osób. Przynajmniej w założeniach.
Czy to wystarczy? Głosy w tej sprawie mogą być podzielone. Teraz najważniejsze dla rządu jest jednak to, by przepisy zostały jak najszybciej uchwalone. Do wprowadzenia zmian w systemie kontroli pojazdów Polska, podobnie jak inne unijne państwa, była zobowiązana do 18 maja 2018 r. Tymczasem dyrektywa 2014/45/UE nie została wdrożona do dziś.