Premier zaproponował potrzebne zmiany. Mogą pomóc, ale jest jeden warunek
W ciągu najbliższych miesięcy polskich kierowców czeka prawdziwa rewolucja w przepisach. Proponowane zmiany są ważne i potrzebne, ale to nie wystarczy, by poprawić bezpieczeństwo na drogach. Przed rządzącymi jeszcze sporo pracy.
Wciąż trzeba więcej
Nadanie pierwszeństwa pieszym przed wejściem na przejście, obniżenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym do 50 km/h niezależnie od pory doby, a także zatrzymywanie na trzy miesiące prawa jazdy kierowcy, który przekroczy dopuszczalną prędkość o więcej niż 50 km/h poza terenem zabudowanym – to trzy filary, na których premier Morawiecki chce oprzeć program zmian na polskich drogach.
Owocem tej rewolucji ma być znacząca poprawa bezpieczeństwa. Od lat tkwimy pod tym względem w ogonie Unii Europejskiej, więc chyba każda trzeźwo myśląca osoba trzyma kciuki za powodzenie rządowego przedsięwzięcia.
Podczas wystąpienia premiera zabrakło informacji o podniesieniu kwoty mandatów - bez tego nie sposób wyobrazić sobie realne zmiany w zachowaniu kierowców. Dobrym pomysłem jest jednak powołanie funduszu drogowego, który pomoże w poprawieniu infrastruktury przejść dla pieszych. To w połączeniu z zapowiadanym wprowadzeniem pierwszeństwa dla pieszych przed wejściem na przejście może przełożyć się na poprawę bezpieczeństwa na drodze. Zmiany w przepisach to dopiero pierwszy krok.
Konieczna jest walka z ignorancją
Wczoraj na miejskiej dwupasmowej ulicy zostałem wyprzedzony tuż przed przejściem dla pieszych. Nie przez "młodego gniewnego", ale przez kobietę, która wiozła dziecko. Śmiertelne zagrożenie dla pieszych mogą stanowić nie tylko piraci drogowi, na walkę z którymi szykuje się premier, ale również kierowcy, których głównym grzechem jest ignorancja. Potwierdzają to liczby.
W piątek 13 grudnia lubelska policja przeprowadziła na terenie miasta akcję "Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego". Polegała ona na skoncentrowaniu działań na wykroczeniach popełnianych w okolicach przejść dla pieszych. W ciągu jednego dnia wystawiono 262 mandaty. To sporo i nie sposób podejrzewać, że wszyscy, którzy je otrzymali, byli piratami drogowymi. Wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy, że jadąc lewym pasem szybciej niż pojazd poruszający się prawym, tak naprawdę wyprzedzają. Dlatego omijanie pojazdów, które zatrzymują się, by przepuścić pieszych, albo wyprzedzanie tuż przed "zebrą" jest dziś tak powszechnym zjawiskiem.
Wynika z tego, że kierowcy nie respektują przepisów dotyczących przejść dla pieszych, dlatego poza samą ich zmianą niezbędne będzie ich egzekwowanie. To z kolei zadanie dla policji, która już dzisiaj z większym zaangażowaniem powinna podchodzić do karania za wykroczenia w pobliżu przejść i faktycznie to robi. Ostatnia akcja "NURD" skupiająca się na bezpieczeństwie niechronionych uczestników ruchu drogowego miała miejsce 4 grudnia.
Nie mniej ważna będzie kwestia świadomości samych pieszych. W polskich szkołach brakuje solidnego programu nauczania o bezpieczeństwie drogowym. W efekcie wielu pieszych wchodzi beztrosko na przejścia ze wzrokiem utkwionym w wyświetlaczu telefonu. Wraz z nadejściem jesieni piesi zakładają też ciemne ubrania, które sprawiają, że na gorzej oświetlonych przejściach stają się oni widoczni dopiero w ostatniej chwili.
Zwiększenie nadzoru policji nad przejściami wymaga zmiany sposobu funkcjonowania tej formacji, a może nawet zaprzęgnięcia do pracy nowych środków. W Kielcach regularnie będzie wykorzystywać się do tego drony. Doposażenie mundurowych i zmiana przyzwyczajeń komendantów wysyłających patrole w teren zajmie pewnie przynajmniej kilka miesięcy. Zmiany w kształceniu młodzieży na temat bezpieczeństwa będą trwać latami.
Zagrożone punkty
Dzisiaj najwięcej problemów może przysporzyć egzekwowanie nowych przepisów. Kłopot może pojawić się w przypadku dwóch z trzech nakreślonych przez premiera działań. Dlaczego? Policja boryka się dziś z problemami kadrowymi i wiele wskazuje na to, że niebawem się one pogłębią. W latach 2020-2021 na emeryturę może odejść 10 tys. funkcjonariuszy. To osoby, które rozpoczęły służbę w rekordowo dobrym dla policji okresie od 1990 do 1993 r.
- Nie ma perspektywy na zmniejszenie liczby wakatów. Dziś jest to 4,3 tys., a w 2020 może być ich nawet 8-9 tys. Najgorzej jest w dużych miastach, gdzie gospodarka daje młodym ludziom szerokie możliwości. To właśnie w dużych miastach jest około 70 proc. spośród wszystkich wakatów w policji - mówi Autokult.pl podinsp. Andrzej Szary, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
Policja powinna się skupić na zwiększeniu liczby funkcjonariuszy, którzy mogliby kontrolować drogi. W przeciwnym wypadku skoncentruje się na nadzorze nad ruchem drogowym w tym czasie i w takich miejscach, w których jest największe prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku.
Co to by oznaczała w praktyce? Wg danych Komendy Głównej Policji w 2018 r. pomiędzy godziną 23 a 5 rano - więc w czasie, gdy dziś można legalnie jeździć w terenie zabudowanym z prędkością 60 km/h - miało miejsce tylko 5,2 proc. wypadków. Ponadto aż 71,2 proc. wypadków miało miejsce w terenie zabudowanym. Logiczne jest więc, że w obliczu niedoboru kadry policja będzie kładła szczególny nacisk na kontrolowanie kierowców w terenie zabudowanym i w ciągu dnia oraz wieczorem.
Oznacza to, że dwie spośród trzech zapowiedzianych przez premiera zmian na ten moment będą słabo egzekwowane. Dla wielu polskich kierowców będzie to niemal równoznaczne z brakiem jakichkolwiek zmian. Pod względem bezpieczeństwa na drogach mamy względem części Europy wiele do nadrobienia. Wyrwy pomiędzy nami a Szwecją, Wielką Brytanią czy Niemcami nie zasypiemy w ciągu kilku miesięcy. Zmiany trzeba więc dobrze zaplanować w czasie.