Pojechałem na giełdę w Słomczynie poszukać samochodów. Wróciłem z 50 groszami w kieszeni
Odwiedziłem giełdę w Słomczynie, by przekonać się, czy można jeszcze kupić samochód w ten sam sposób co w latach 90., gdy jeszcze prawie nikt nie miał internetu. Pojechałem tam klasycznie w niedzielę i nie mogłem wyjść z podziwu. W końcu nie byłem tam od 15 lat.
Oglądam motocykle i quady, wciągając nosem zapach pieczonej karkówki i grilowanej kiełbasy. Maszyny wyglądają na nowe. Pytam sprzedawcę. Ten, z typowym dla tego miejsca zaangażowaniem, odpowiada krótko: "wszystko nowe". Pytam, czy te motocykle też. - Wszystko nowe - czuję, że jest poirytowany, że nie rozumiem, co do mnie mówi.
Tu nie ma czułych słówek, klepania się po pleckach i zawierania znajomości. Tu jest konkret. "Czego pan szuka?" - to nie pytanie odstraszające pospolitych oglądaczy, tylko test, czy klient jest godny zainteresowania, czy też nie. Jeśli nie, to już musi sobie radzić sam. Nie ma tu sentymentów, tracenia czasu na próżne pogawędki, to doświadczeni handlarze. Mają wszystko, a jak nie mają, to "zostaw pan telefon, będzie". Wszystko jest idealne lub bardzo dobre, a jak dopytuję, czy z Chin to słyszę: "a te rzeczy, co są w sklepach, to nie z Chin?". I spróbuj zaprzeczyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samochód Roku Wirtualnej Polski 2025: Dacia Bigster
Oglądam rowery elektryczne, słysząc z tyłu kobiecy śpiew o skarpetkach w dobrej cenie. Jeśli nigdy nie byliście na rynku, nie znacie tego stylu. Ja byłem wielokrotnie, więc w Słomczynie mnie nie zaskakuje.
Rowery elektryczne wyglądają imponująco. Ostatnio przyglądam się i robię rozeznanie w rynku. Teraz wiem, że pewnie kupię właśnie tutaj. 3500 zł i "masz pan porządny rower". Taki w sklepie kosztuje 10 000 zł. Może i nie będzie gwarancji, ale różnica w cenie robi swoje. I jeszcze: "a co może się zepsuć w takim rowerze?".
Wskazuję, że tu jest poobijany, tam nie ma lakieru. "To w transporcie" - mówi bez krzty emocji sprzedawca, jakby obicie w transporcie było jedynie cechą, a nie wadą towaru.
W innym miejscu stoją używane rowery z niemieckich wystawek. Markowe, naprawdę porządne maszyny, które wymagają oczywiście serwisu, ale po nim będą służyły latami. Niemieckie wystawki to w ogóle oddzielny temat - na nich dopiero można znaleźć skarby.
Ale ja tu szukam aut
Przyjechałem na giełdę w Słomczynie w poszukiwaniu samochodów. Rozmiary terenu są imponujące. Szukam, błądzę, pytam jednego z handlarzy, czy znajdę gdzieś jakieś auta.
– O panie, ile ludzi o to pyta. Nie ma już dawno. Czasami ktoś przywiezie samochód, ale to przy okazji – odpowiada jeden z zapytanych.
Inny odpowiada w podobnym tonie. – Ludzie ciągle o to pytają. Może powinien wrócić taki handel, skoro ludzie chcą pooglądać. Ale teraz to nie ma.
Rozmawiam z człowiekiem, który sprzedaje opony. Używane "tylko w bardzo dobrym stanie". Pierwszy naprawdę miły człowiek, którego tu spotkałem. Wyjaśnia mi, jak to jest z tymi autami.
Czasami zdarzają się takie sytuacje, że przy bramie wjazdowej ktoś postawi jedno auto, ktoś inny sprzedaje drugie, to stawia obok i może być kilka samochodów. Jednak jak wnioskuję z opisu, nie są to pojazdy wystawiane na sprzedaż na tych samych zasadach co kiedyś. Po prostu ktoś sprzedaje auto, a że przez giełdę w Słomczynie przewija się sporo osób, to łatwiej sprzedać w tym miejscu. Można w jeden dzień.
To podobna sytuacja do tej, kiedy postawisz samochód z kartką na parkingu na mieście. Tylko inne otoczenie. Ludzie przyjeżdżają na giełdę pooglądać, coś kupić, wydać pieniądze. Więc może akurat trafi się taki, co szuka akurat takiego samochodu, jak ten, co stoi. Łatwiej sprzedać auto w miejscu, które przyciąga ludzi przychodzących na zakupy, niż na ulicy, gdzie są tylko przypadkowe osoby.
Znajduję ładne bmw z 3-litrowym dieslem, ale tak postawione, że mało kto je zauważy. Jest kartka, jest kontakt, nie ma sprzedawcy. Dowiaduję się, że okazjonalnie zbierze się tu niewielka grupka 4-6 aut na sprzedaż, ale to nie jest regularne zjawisko. Giełda w Słomczynie nie jest już giełdą samochodową. Ale dział motoryzacyjny - jeśli można to tak go nazwać - wciąż istnieje.
Co kupisz do samochodu? Prawie wszystko
Gadżetów i akcesoriów z Aliexpress tu nie brakuje. Dobre miejsce dla osób typu "ja to się tam boję kupować". Pewnie jest na tym dobra prowizja. Prawie niczego nie brakuje.
Są tu stoiska z asortymentem typowym dla sklepów zlokalizowanych przy różnego rodzaju "TIR stopach", gdzie kierowcy ciężarówek zaopatrują się w kuchenki gazowe, przewody do spuszczania paliwa, trąbki, pasy transportowe, gaśnice, dodatkowe oświetlenie i wiele, wiele innych.
Na giełdzie w Słomczynie są też stoiska wyspecjalizowane. Dawno nie widziałem na tak niedużym terenie tylu sklepów z oponami. Ceny w miarę dobre jak porównałem ze sklepami internetowymi. No i na miejscu, od ręki. Zarówno używane, jak i nowe i to wcale nie tak, że tylko najtańsze modele. Są opony budżetowe, ale i te z górnej półki. Są nawet kompletne zestawy kół już z felgami.
Samych felg też jest pod dostatkiem. Na jednym ze stoisk są używane, ale w tak dobrym stanie, że dopiero wnikliwe oględziny zdradziły, że to nie są nowe obręcze. I też nie są chińskie. Zazwyczaj oryginalne lub dobrych marek. Ale są i tacy, którzy sprzedają felgi w gorszym stanie, za to w bardzo dobrych cenach.
W Słomczynie odwiedziłem stoiska z wycieraczkami, dywanikami, pokrowcami na fotele, akumulatorami. Brakowało mi jedynie tych z częściami samochodowymi, choć znalazłem stoisko z reflektorami czy inne ze stacjami multimedialnymi. Zarówno z Aliexpressu, jak i oryginalnymi.
Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie asortyment narzędzi. I bynajmniej nie chodzi o chińskie podróbki, które działają przez jeden dzień albo w ogóle nie wykonają zadania. Chodzi o takie, których nawet nie wiesz, gdzie kupić.
Stoiska z narzędziami z Ukrainy zrobiły na mnie największe wrażenie. Pamiętam takie z technikum, sprzed kilku dekad. Albo takie, o których istnieniu mogłeś nawet nie wiedzieć. Dla majsterkowicza to są kopalnie złota. Może nie wszystko pierwszej jakości, ale jak chcesz wykonać nietypową czynność, dostać się gdzieś, gdzie trudno włożyć rękę, to tu możesz znaleźć odpowiedni do tego przyrząd.
Na jednym ze stoisk było osiem rodzajów ściągaczy i wcale nie różniły się aż tak wielkością. Różniły się kształtem. W innym miejscu nasadki o kształtach, o których nie miałem pojęcia. Tu są rzeczy, których potrzebujesz, ale nawet nie wiedziałeś, że istnieją. Tu są te rzeczy, o których nie wiesz, gdzie kupić, a nawet, których nazwy nie znasz, więc nie wiesz, jak szukać ich w internecie. I to wszystko w niezłych cenach.
A propos cen
Z nimi w Słomczynie jest tak, że wszystko zależy od tego, kto pyta i kiedy pyta. Ty pytasz, jest po 600 zł, ja pytam, jest po 800 zł. Przyjdź raz, potem wyślij kogoś, może będzie taniej. A może drożej.
Dwóch sprzedawców handlowało narzędziami. Kolega, z którym tam pojechałem, zapytał o cenę wielkiego imadła. Padła kwota 900 zł. Odsunął się i oglądał dalej. Podszedł ktoś inny, zapytał o cenę imadła tego samego sprzedawcę. Padła kwota 1000 zł. Wzrósł popyt, wzrosła cena – tak działa rynek. Ale ten drugi sprzedawca nie słyszał, bo był zajęty rozmową. Kolega podszedł do niego i zapytał go o to samo imadło. 800 zł.
Tak wygląda giełda w Słomczynie. Miejsce, gdzie kupisz prawie wszystko. Miejsce, które wciąga. Które nie pozwala ci wyjść, nie kupując czegokolwiek. A jak nie masz pomysłu, to są takie stoiska, na których kupisz za 20 zł paczkę ze zwrotu. Oryginalnie zapakowaną, której kurier nie doręczył lub ktoś z niej zrezygnował. Co tam jest? To niespodzianka. Na tym polega zabawa.
Zanim pojechałem na giełdę, kolega, który jeździ tam regularnie, dał mi jedną dobrą radę: "pojedź tam z kimś albo weź mało pieniędzy, bo inaczej wydasz wszystko". Miał rację - wydałem wszystko. Wróciłem do domu z 50 groszami w kieszeni.
Marcin Łobodziński, dziennikarz Wirtualnej Polski