Prawie milion mandatów w 2023 r. Nowe urządzenia dały popalić kierowcom
Choć pierwsze miesiące 2023 r. dawały nadzieję na niską liczbę mandatów z fotoradarów, to druga połowa roku sprawiła, że kierowcy "nadrobili straty". Być może zaczęli oni jeździć szybciej, ale swój udział w końcowym rezultacie miały też nowe rodzaje urządzeń zastosowane na drogach przez GITD.
03.03.2024 | aktual.: 03.03.2024 12:54
A miało być inaczej
Jak poinformowało mnie biuro prasowe Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, w 2023 r. wszystkie działające w Polsce urządzenia do automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym zarejestrowały 985 816 wykroczeń. To wynik o 2 proc. niższy niż w 2022 r. (1 007 167), ale mogło być znacznie lepiej. Do czerwca 2023 r. włącznie rezultat był o 22 proc. niższy niż w analogicznym okresie 2022 r. W drugiej połowie 2023 r. zarejestrowano jednak o 19,3 proc. więcej wykroczeń niż od lipca do grudnia 2022 r. Co się stało?
Najbardziej oczywistą odpowiedzią jest to, że kierowcy zaczęli szybciej jeździć. To całkiem możliwe. Już w maju 2023 r. wiadome było, że we wrześniu tego roku wrócą kursy redukujące liczbę punktów karnych. Dla kierowców, którzy częściej łamią prawo, mogło stanowić to sygnał końca czasu, gdy trzeba się mocno pilnować. Możliwe też, że z czasem zaczął słabnąć wpływ radykalnego podwyższenia mandatów w 2022 r. Jest też trzecia możliwość – pojawienie się na drogach nowego sprzętu i nowego sposobu stosowania znanych rozwiązań.
Nowe urządzenia, nowe zastosowanie
Interesujące jest zagłębienie się w szczegóły. Jak się okazuje, w 2023 r. fotoradary stacjonarne wykonały blisko 600,5 tys. zdjęć. W 2022 r. było to 774,7 tys. Spadek nastąpił też w kwestii kar z mobilnych fotoradarów. W 2023 r. uwieczniły one 18,1 tys. naruszeń, a w 2022 r. aż 34,5 tys.
Niewielki wzrost zanotowano w przypadku urządzeń typu red light, rejestrujących przejazd przez skrzyżowanie przy czerwonym świetle. W 2022 r. zarejestrowały one 38,3 tys. wykroczeń, a w 2023 r. prawie 45 tys. Prawdziwą "furorę" zrobiły jednak zestawy do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. W 2022 r. przyłapały one 159,7 tys. jadących zbyt szybko kierowców, a w 2023 r. już 320,2 tys.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najwięcej, bo aż 152 475 wykroczeń odnotował zestaw do odcinkowego pomiaru średniej prędkości na odcinku autostrady A4 pomiędzy Kostomłotami a Kątami Wrocławskimi. Co ważne, zestaw ten – znajdujący się na drodze pomiędzy Wrocławiem i Legnicą – został uruchomiony dopiero w lipcu 2023 r. Na odcinku ze względu na brak poboczy obowiązuje ograniczenie prędkości do 110 km/h, ale wielu kierowców ignoruje znaki.
Pozostałe "rekordowe" zestawy do odcinkowego pomiaru prędkości również zlokalizowane są na trasach szybkiego ruchu. Jeden z nich pracuje na S7 pomiędzy Skomielną Białą i Naprawą (tunel w przebiegu Zakopianki) – 27 400 wykroczeń, a drugi na S7 pomiędzy Falęcicami a miejscowością Nowy Gózd – 25 550 wykroczeń. Warto tu zaznaczyć, że zestawy do odcinkowego pomiaru prędkości dopiero od 2021 r. stosowane są na drogach szybkiego ruchu.
Czerwone również na przejeździe kolejowym
Zupełną nowością są zamontowane po raz pierwszy zestawy do wychwytywania wykroczeń na przejazdach kolejowych. Na razie są tylko trzy, a ma być pięć. W całym 2023 r. tego typu urządzenia przyłapały 2151 kierowców. Najbardziej skuteczny zestaw tego typu znajduje się we Wrocławiu na ul. Średzkiej (1437 mandatów). Co ciekawe, drugi co do skuteczności zestaw również zlokalizowany jest we Wrocławiu na ul. Szczecińskiej (720 wykroczeń).
Każdy z przyłapanych przez takie urządzenie kierowców otrzymuje mandat w wysokości 2000 zł, a konto takiej osoby powiększa się o 15 punktów karnych. To na tyle dużo, że łatwo o utratę prawa jazdy. Co ważne, mandat mogą też dostać osoby, które sądzą, że nie robią niczego złego.
Prawo o ruchu drogowym w art. 28 mówi: "Kierującemu pojazdem zabrania się objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeżeli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie nie zostało zakończone". O ile chyba każdy kierowca zdaje sobie sprawę z tego, że wjeżdżanie na przejazd, gdy miga czerwone światło lub opuszczają się zapory jest czymś nagannym i zakazanym, to wielu kierujących sądzi, że można jechać, kiedy tylko po przejechaniu pociągu zapory uniosą się na tyle, by zmieściło się pod nimi auto.
Nic bardziej mylnego i nowy system GITD boleśnie to weryfikuje. Tym bardziej skutecznie, że przepisy nie wymagają, jak w przypadku stacjonarnych fotoradarów czy odcinkowego pomiaru prędkości, ustawiania znaków ostrzegających przed kontrolą.
W stacjonarnych spadek – chwilowy
Jeśli chodzi o punkty stacjonarnego pomiaru prędkości, to w 2023 zanotowano spadek – z 774,7 tys. do 600,5 tys. Być może kierowcy są ostrożniejsi, ale możliwe jest, że spadek wynika z prowadzonych w poprzednich miesiącach prac modernizacyjnych. Jak poinformowało mnie GITD, w 2023 r. wymieniono fotoradary w 247 lokalizacjach, gdzie urządzenia były już zużyte. Ponadto rozbudowano dotychczasową sieć o 26 nowych miejsc. Oznacza to, że łączna liczba urządzeń obsługiwanych przez CANARD wzrosła do 583.
Najskuteczniejsze fotoradary stacjonarne w 2023 r.:
- Autostrada A1, Gliwice: 11 004 wykroczeń,
- Warszawa ul. Ostrobramska – Fieldorfa: 10 246 wykroczeń,
- Solec Kujawski: 10 081 wykroczeń,
- Szczecin, ul. Gdańska – Basen Górniczy: 10 067 wykroczeń,
- Warszawa, ul. Pułkowa: 7971 wykroczeń.
Niektóre z wymienionych na nowe fotoradarów to urządzenia, jakie jeszcze nie były stosowane w Polsce. Fotoradar Mesta Fusion to zaawansowane urządzenie, które potrafi śledzić prędkość do 32 pojazdów jednocześnie. Urządzenie potrafi także wyłuskać osoby jadące bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, jazdę pod prąd czy niezachowanie odpowiedniej odległości od poprzedzającego pojazdu, ale te dodatkowe funkcje nie są na polskich drogach wykorzystywane. Mimo to należy spodziewać się, że liczba zdjęć ze stacjonarnych fotoradarów wzrośnie.
Polska należy do państw o najlżejszym rygorze w zakresie pomiaru prędkości. Nie tylko liczba urządzeń na naszych drogach jest odległa od europejskiej czołówki, ale też są one – w zdecydowanej większości – poprzedzane ostrzegawczymi tablicami.
Tomasz Budzik, dziennikarz autokult.pl