Ponad 370 km przejechane bokiem. BMW odzyskało dawny rekord
Kręcenie się w kółko przez 8 godzin nie brzmi wyjątkowo fascynująco. Gdy jednak dodamy, że jedzie się nowym BMW M5 w nieprzerwanym drifcie, które do tego jest dotankowywane bez zatrzymywania i nagle całość zyskuje na atrakcyjności. A przy okazji bije się rekord świata.
09.01.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:35
Tak wyglądał dzień Johana Schwartza, instruktora BMW Performance Driving School. Jeszcze w 2014 roku o jego wyczynie można było przeczytać w Księdze Rekordów Guinessa. Jadąc poprzednim BMW M5, utrzymywał drift przez ponad 82 km. Potem pojawiła się Toyota i pobiła ten wynik najpierw o ponad 60 km, a potem – w 2017 roku – o kolejne 20.
Na rynek właśnie trafia nowa generacja BMW M5 i jak lepiej uczcić jej premierę, niż przez odzyskanie dawnego rekordu? Po krótkiej zapowiedzi, gdzie zespół niemieckiego producenta pokazał wprost genialny system dotankowywania samochodu w trakcie jazdy, przyszedł czas na rezultat. Schwartz nie pobił rekordu. On go najzwyczajniej w świecie zmiażdżył.
Jak inaczej można powiedzieć o wyniku ponad dwukrotnie wyższym od rezultatu Toyoty? Prowadzone przez niego M5 jechało bokiem przez ponad 370 kilometrów – taka odległość wystarczy, by przejechać z Warszawy do Wrocławia. W tym czasie samochód musiał być dotankowywany aż pięciokrotnie. Za każdym razem do akcji wkraczało drugie M5.
Wtedy też zaczynała się prawdziwa zabawa. Drugi wóz musiał się zbliżyć do tego bijącego rekord na około 60 cm, by wystający przez tylne okno mechanik mógł podłączyć węża z paliwem. Operacja była bardzo niebezpieczna, ale całe szczęście obyło się bez szkód. No chyba, że mówimy o nastrojach w Toyocie.