Polskie inwestycje w sieć stacji ładowania aut elektrycznych
PGE Polska Grupa Energetyczna rusza z programem e-Mobility, czyli rozwoju sieci stacji szybkiego ładowania samochodów elektrycznych. Pierwsze stacje powstaną w Łodzi i okolicach.
PGE wchodzi na polski rynek jako inwestor w branży motoryzacyjnej i operator stacji szybkiego ładowania samochodów elektrycznych. Program pilotażowy ma być uruchomiony w Łodzi. 1 grudnia podpisano list intencyjny w tej sprawie pomiędzy PGE a wojewodą łódzkim. Zgodnie z planem ma powstać skromna sieć sześciu stacji, a uruchomienie systemu publicznych punktów szybkiego ładowania ma nastąpić pod koniec przyszłego roku. Plan PGE zakłada również wsparcie dla klientów flotowych w postaci „usługi instalacji i zarządzania wolnymi stacjami ładowania dla klientów flotowych”.
O wyborze miejsca dla uruchomienia programu e-Mobility zadecydowała centralna lokalizacja miasta i najważniejsze w jej pobliżu węzły komunikacyjne w kraju. W okolicy Łodzi łączą się autostrady A1 i A2, a także drogi ekspresowe S8 i S14.
PGE ma zamiar zachęcać klientów do korzystania z samochodów elektrycznych oferując im preferencyjne stawki za energię. Klienci będą płacili za czas ładowania, a nie za pobrane kilowaty. Pojawią się także dodatkowe usługi opracowane wspólnie z importerami i firmami leasingowymi dla klientów instytucjonalnych, posiadających floty pojazdów.
To jednak nie wszystko. Polska spółka Greenway Infrastructure Poland, będąca częścią słowackiej grupy Voltia, również ma takie plany. W tym przypadku jednak chodzi o punkty ładowania postawione na głównych polskich trasach, by umożliwić użytkownikom pojazdów elektrycznych dłuższe podróże.
Pierwsze stacje mają stanąć jeszcze w tym roku. W Warszawie planuje się uruchomienie pierwszego słupka w przyszłym tygodniu jak donosi Samar. Łącznie do końca 2018 roku ma to być 75 punktów ładowania. Greenway planuje uruchomienie aplikacji mobilnej, przez którą chętni do naładowania akumulatorów będą mogli zarezerwować sobie miejsce na konkretną godzinę.
Polska Grupa Energetyczna swoim programem świetnie wpisuje się w plan wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który ma zamiar pomóc wprowadzić na polskie drogi około miliona samochodów elektrycznych do 2025 roku. Obecnie jeździ ich około 1000, zatem zostało jeszcze 999 000...
Wszystko pięknie, jednak nie każdy bierze pod uwagę zupełnie inny aspekt planów ministra rozwoju. Jest nim ograniczona ilość wytwarzanej w Polsce energii. W rozmowie dla Forbes.pl Krzysztof Wasielewski, szef polskiego oddziału firmy Enelion, produkującej sprzęt do ładowania samochodów elektrycznych, wspomina o tym problemie.
Ostrożnie mówi, że być może już przy liczbie 500 tys. samochodów elektrycznych dostarczanie energii może być niemożliwe. Twierdzi jednocześnie, że nie może być tak, że duża liczba aut elektrycznych będzie podłączona wyłącznie do stacji szybkiego ładowania. Tego typu urządzenia powinny być jego zdaniem umieszczone głównie na trasach, a niekonieczne w samych miejscowościach. Auta powinny się ładować głównie w nocy i podczas dłuższego postoju, a nie w podróży. W kraju powinien pojawić się również główny system sterowania siecią ładowarek, by kontrolować obciążenie sieci elektrycznych.
Tym samym motoryzacja zamyka koło, ale jakby mniejsze. Tak jak ponad 100 lat temu nie było gdzie tankować strasznie drogich samochodów spalinowych, tak teraz auta elektryczne również są drogie i nie można ich naładować wszędzie. Jednak ropy może nam zabraknąć podobno za kilkadziesiąt lat, a tymczasem gdy znaczna większość aut spalinowych zostanie wyparta przez elektryczne, prądu może nam brakować nawet wcześniej.
Niestety energia elektryczna też nie jest całkiem czysta i pojawią się regulacje dotyczące ochrony środowiska, obejmujące zakłady energetyczne. Te z kolei będą musiały podnieść ceny prądu, a tym samym wszyscy, nawet osoby nie posiadające samochodów, zapłacą więcej. A może jeszcze przyjdzie czas, że tańszymi paliwami kopalnymi będziemy zasilać w energię własne domy? Chyba, że i na nie zostaną nałożone regulacje emisji spalin.