Polska premiera: Hyundai Inster – takich elektryków nam potrzeba!
Tym razem nie chodzi o kolejnego, wielkiego i drogiego elektrycznego SUV-a. Następna marka zdecydowała się wejść w segment małych i (przynajmniej teoretycznie) tanich elektryków do miasta. Inster to nowa propozycja Hyundaia i jak przystało na Koreańczyków, model wyróżnia się nietuzinkowymi możliwościami.
Małe elektryki do miasta nie są niczym nowym. Świetny przykład dał Volkswagen z e-up!-em i Škoda z Citigo-e, które były rozchwytywane przez klientów. Ich popularność okazała się jednocześnie gwoździem do trumny – koncern na nich po prostu nie zarabiał. Chyba nie myśleliście, że chodziło o ekologiczne i przystępne rozwiązania?
Tymczasem kolejni producenci zaczynają rozumieć istotę elektrycznego auta do miasta. Nie jest nim wielki SUV, który wśród wieżowców jest jak słoń w składzie porcelany, a na trasie bynajmniej bryluje zasięgiem. Choć małe elektryki wciąż są w mniejszości, to w najbliższym czasie możemy spodziewać się większej oferty, którą teraz poszerzył Hyundai Inster.
Mierzący zaledwie 3,8 m długości i 1,6 m szerokości koreański "maluch" idealnie wpisuje się w miejskie potrzeby. Wymiarami dorównuje i10, ale rozstawem osi dosięga już do większego i20. Do tego nie mogę mu odmówić uroku, chociaż zdania na temat jego wyglądu są podzielone. W stylistyce nie brakuje pikselowych odwołań do większych braci, dzięki czemu dobrze wpisuje się w rodzinny obraz.
Patrząc na niego z zewnątrz, można pomyśleć, że to ciasny brzdąc. Nic bardziej mylnego. Wystarczy otworzyć drzwi, żeby uderzyła nas przestronność Instera. Wnętrze kojarzy się z japońskimi kei-carami, które mimo niewielkich rozmiarów oferują zaskakująco dużo miejsca. Już siadając za kierownicą czuć dobrze zagospodarowaną przestrzeń.
Materiały nie są najwyższej jakości, ale wszystko zdaje się dobrze zmontowane. Co najważniejsze – Hyundai nie uległ trendowi "ekranizacji" i zaserwował niezwykle ergonomiczny panel centralny – fizyczne przyciski są duże, przyjemne w użytku i już po chwili można je obsługiwać bez odwracania wzroku. Ergonomię uzupełnia całe mnóstwo półek i schowków, a już od drugiej wersji wyposażenia dostaniemy w standardzie m.in. indukcyjną ładowarkę.
Prawdziwy festiwal przestrzeni zaczyna się natomiast w II rzędzie. Mimo że samochód jest 4-osobowy, nie spodziewałem się, że siadając sam za sobą (mam 186 cm wzrostu), dalej będę miał ok. 10 cm zapasu na kolana. Tyle miejsca nie miałem w wielu znacznie większych autach. Siedzisko tylnej kanapy jest co prawda nieco krótkie, ale nie masz ochoty uciekać stamtąd od razu po zajęciu miejsca.
Do tego dochodzi wcale nie mikroskopijny bagażnik z podwójną podłogą o pojemności 280 litrów, który możemy powiększyć dzięki przesuwanej kanapie. Projektanci przygotowali do tego dosyć nietypowe rozwiązanie – kto zapragnie objechać Insterem świat, będzie mógł w nim wygodnie… spać. Tak, dobrze czytacie. Wszystkie cztery fotele można bowiem złożyć na płasko, dzięki czemu w kabinie zmieścicie (np. dmuchany) materac o wymiarach 200x100 cm.
Rano z kolei zaparzycie sobie kawy albo herbaty, dzięki specjalnej złączce, która umożliwia podłączenie urządzeń zewnętrznych do auta za pośrednictwem wtyczki 230V. W topowej wersji wyposażenia dostaniemy gniazdo do ładowania także w kabinie.
Napędowo wygląda to również rozsądnie, chociaż w pogoni za niższą ceną Hyundai mógł nieco spuścić z tony w zakresie mocy. Podstawowy Inster dysponuje bowiem silnikiem o mocy 97 KM i momencie obrotowym równym 147 Nm. Jednostka parowana jest z mniejszym akumulatorem o pojemności 42 kWh netto. Mocniejszy wariant to odpowiednio 115 KM, 147 Nm i 49 kWh netto.
Dzięki temu mały Hyundai będzie mógł przejechać kolejno do 327 i 370 km. Są to wartości spełniające z nawiązką miejskie potrzeby transportowe. Maksymalna moc ładowania sięga 85 kW, co oznacza, że Inster osiągnie 80 proc. naładowania w 30 min.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Tego typu samochód powinien być przede wszystkim tani i tu pojawia się drobniutki zgrzyt. Cennik otwiera bowiem kwota 107 900 zł (103 900 zł w cenniku promocyjnym), przez co Inster odstaje nieco od grupy najtańszych elektryków. Samochód broni się na szczęście przyzwoitym wyposażeniem.
Już na "dzień dobry" dostaniemy m.in. elektrycznie sterowane, składane i podgrzewane zewnętrzne lusterka, elektrycznie sterowane wszystkie szyby, automatyczną klimatyzację, tempomat z funkcją jazdy w korku, kamerę cofania czy bezkluczykowy dostęp. Za 4 tys. zł możemy z kolei dokupić pompę ciepła (która w wyższych wariantach jest w standardzie).
Spodziewałem się natomiast, że cena wyjściowa nie przekroczy psychologicznych 100 tys. zł. Dopiero po odliczeniu dopłaty kwota robi się pięciocyfrowa. Nie da się ukryć, że pod wieloma względami, jak chociażby wykonaniem, przemyślanymi rozwiązaniami, ergonomią, aż wreszcie wyposażeniem, wyprzedza rywali o kilka długości. Tym niemniej, niewielkim nakładem można by jeszcze obniżyć cenę auta, np. rezygnując z kilku opcji czy delikatnie obniżając moc – nie oszukujmy się, w małym, typowo miejskim aucie nie potrzebujemy nie wiadomo jakich osiągów.
Hyundaia Inster można już zamawiać, a pierwsze samochody pojawią się w kraju na początku roku. Czy koreański elektryk odniesie sukces? W teorii idealnie wpisuje się w realne potrzeby elektrycznej mobilności. Jako drugi samochód w rodzinie idealnie sprawdzi się do codziennego, miejskiego użytku, a dzięki ISOFIX-om bez problemu można nim też odwozić dzieci do szkoły. Jeśli klientom tylko nie będzie przeszkadzać nieco zawyżona cena, myślę, że wkrótce możemy go częściej spotykać na ulicach.