Pojechałem elektrykiem na zlot mustangów, ale to zupełnie inny model robił furorę
Najpopularniejszy samochód sportowy świata, symbol wolności i Stanów Zjednoczonych. Mustang wyrobił sobie niezłą renomę. Na zlot kierowców tych maszyn udałem się też mustangiem - tyle, że elektrycznym.
16.04.2023 | aktual.: 27.09.2023 15:46
Pomysł brzmiał jak sposób na wywołanie niemałych zamieszek, a mógł skończyć się szybkim, elektrycznym odwrotem. Na stadionie w Chorzowie pojawiło się ponad 300 aut, rozmaitych generacji, z silnikami V8 pod maską. Gdzie kluczem do wyróżnienia się jest głośny wydech, ospoilerowanie czy ogólny "szyk", ja przyjechałem cichutkim elektrykiem, który choć nazywa się mustangiem, ma wygodną kanapę z tyłu, a nawet bagażnik z przodu.
Uprzedzając złośliwości: w trasie z Warszawy do Katowic nie musiałem się ładować (i tak po drodze są już stacje Greenway mające 140 kW), nic nie stanęło w płomieniach i nie musiałem jechać za zestawem z przyczepą, kryjąc się w jego tunelu aerodynamicznym.
Powiedzmy sobie szczerze: elektryczny Mach-e nigdy nie miał zastąpić "oryginalnego" mustanga. Właściciele tych spalinowych maszyn cenią sobie zupełnie inne wartości: skoro mamy tu wozy robiące po 800 KM, z podnoszonymi drzwiami, z wydechami powodującymi głuchotę, zawieszeniem wybijającym zęby, malowaniem w Zygzaka McQueena i ogólnym celem robienia "wow", nie da się im sprzedać elektrycznego, cichego SUV-a.
Można za to wykorzystać legendę mustanga i poszerzyć ofertę, by przyciągnąć więcej klienteli. Ludzi, którzy zawsze chcieli mieć Mustanga, ale potrzebują więcej miejsca dla dzieci. Dla których wsiadanie do niskiego coupe nie jest już wygodne. Albo nawet samo posiadanie coupe już wydaje się bez sensu. Dla tych, którzy nie chcą spalać kilkunastu litrów stojąc w korku – wiecie, w gamie był też swego czasu Mustang z silnikiem 2.3 l i nie dość, że palił mniej, to nie "rył" przodem w próbach sportowych. Za to elektryczny Mustang i tak jest w stanie zrobić setkę w 3,7 sekundy!
I właśnie takie osoby zwracały uwagę na Mach-e, ale hitem okazało się zupełnie inne auto – nowe Bronco. Pierwsza sztuka w Polsce z rewelacyjnym, zielonym lakierem po prostu wygląda wspaniale i ustawiały się do niej kolejki. Bronco to odpowiedź inżynierów Forda, którzy po godzinach pracowali nad konkurencją dla Wranglera. Wiecej o Bronco przeczytacie w tekście Filipa Bulińskiego.
Przyjazd elektrycznymi Mustangami na zlot odsłonił jeszcze jeden fakt. Pomimo 30 tys. elektryków na drogach, wciąż potrzebna jest edukacja kierowców. Nie wiedzą oni, że auto można ładować ze zwykłego gniazdka, że stacje ładowania są coraz mocniejsze, że istnieje coś takiego jak krzywa ładowania. Przed nami jeszcze długa droga!