Pierwsza jazda: Nissan Juke po liftingu – małymi kroczkami do przodu
Po prawie 5 latach od premiery drugiej generacji, Nissan zdecydował się odświeżyć Juke’a. Tymczasem zmiany są mniej widoczne, niż mogłoby się wydawać. Nie oznacza to na szczęście, że pozostały bez istotnego wpływu na atrakcyjność modelu, co miałem okazję sprawdzić na katalońskich drogach.
Nissan Juke jest prekursorem crossoverów segmentu B. O ile jeszcze w 2011 r. nie miał konkurencji, tak dziś musi współdzielić rynek z kilkudziesięcioma rywalami. I jak się okazuje, jego popularność na polskim rynku spada. Złośliwi powiedzą, że to przez wygląd. Faktem jest, że wygląd Juke’a jest odważny i nie każdemu przypadnie do gustu, ale to właśnie design jest elementem, który klienci modelu szczególnie sobie cenią.
To jeden z powodów, dla którego Nissan nie wprowadził szeroko zakrojonych zmian w wyglądzie podczas liftingu. Właściwie, to nie wprowadził ich wcale, choć to stwierdzenie zależy od punktu widzenia. Japończycy przewidzieli bowiem dla crossovera nową wersję wyposażeniową N-Sport mającą dodać Juke’owi dynamicznej prezencji oraz rozszerzyli paletę kolorystyczną, na czele z żółtym odcieniem.
To poniekąd powrót do podstaw, o który wnioskowali sami klienci. Żółty kolor był bowiem popularny w pierwszej generacji modelu, natomiast potem zniknął. Teraz designerzy reaktywowali lakier, ale w nieco jaśniejszym, żywszym odcieniu. To miła odmiana na tle często jednolitej i monotonnej gamy kolorystycznej rywali. Uzupełnienie stanowią nowe wzory felg (które mogą dochodzić do 19 cali!), ale na tym koniec nowości w dziedzinie nadwozia.
Nowocześniej, choć z umiarem
Skutki liftingu można przede wszystkim dostrzec we wnętrzu. I słusznie, bowiem kokpit był elementem, który już prosił się o unowocześnienie. Dobra wiadomość dla konserwatystów – mimo zwiększenia roli dotykowego ekranu, którego przekątna urosła z 8 do 12,3 cala, najważniejsze funkcje zachowały fizyczny wymiar.