Pierwsza jazda: Mini Countryman S E All4 - styl nad funkcjonalnością
Ostatni "lifting" Mini Countrymana to tak naprawdę pomniejsze zmiany na kolejny rok modelowy. Przy modernizacji zdecydowano się na kosmetykę, nie poprawiając znacząco samego auta, a nawet czasami nieco je pogarszając.
25.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:08
Lista nowości w nowym Coutrymanie nie podnosi tętna. Tradycyjnie już zmieniono grill, lampy LED (z przodu) stały się standardem, tylne klosze imitują z kolei "Union Jacka", dorzucono do oferty świeże wzory felg, wymieniono kierownicę, dorzucono kilka elementów wnętrza w wykończeniu piano black no i zainstalowano 5-calowy ekran zastępujący zegary.
Ten ostatni element zaczerpnięto z elektrycznego Mini i muszę przyznać, że na podziemnym parkingu wyglądał ciekawie. Szkoda tylko, że w słoneczny dzień nic nie da się z niego odczytać, jeśli macie słońce za samochodem. Jak zażartowali internauci na naszym facebookowym fanpejdżu, Mini po liftingu to auto na deszczowe dni. Ratować można się wyświetlaczem HUD, który dalej oparty jest na wysuwanej płytce, a nie na projekcji danych na szybie. Usunięto też fizyczne przyciski pod ekranem multimediów, zastępując je panelami dotykowymi. Powiedzmy, że mój entuzjazm jest w tej kwestii wyjątkowo umiarkowany.
Producent dostarczył na pierwsze jazdy tylko egzemplarze będące hybrydami plug-in, które wyposażone są w baterie o pojemności 10 kWh. Firma deklaruje elektryczny zasięg na poziomie nawet 63 km, choć po pierwszych jazdach wydaje mi się, że jest to do osiągnięcia tylko w niemieckich strefach "tempo 30".
Gdy akumulator się rozładuje (lub też gwałtownie przyspieszamy), do gry wchodzi trzycylindrowa jednostka. Łącznie układ ma moc 220 KM, a Countryman przyspiesza do setki w 6,8 sekundy. Szkoda tylko, że trzycylindrowiec pod maską szczególnie oszczędny nie jest, co potwierdza też mój test wersji przedliftowej, która technicznie nie różni się od nowszych egzemplarzy.
Zobacz także
6,8 s do setki brzmi atrakcyjnie, ale na górzystych odcinkach sytuacja nie jest już taka idealna. Oczywiście, nawet największe Mini jest wyjątkowo sztywne, lecz nie da się ukryć, że dodatkowa waga baterii (Mini takie "mini" nie jest, bo waży ok. 1700 kg) po prostu ciąży w zakrętach. Countryman sprawdza więc gdzie leżą limity rozgrzanych opon. Elektrycznie napędzana jest tylna oś (przez co napęd 4x4 jest w standardzie), ale wymusza to bardzo charakterystyczne zachowanie – wychodząc z zakrętu da się wyczuć, że tylne koła dostają moc odrobinę za późno i nie jest to układ skierowany na nieco bardziej agresywną jazdę.
Na co więc nastawiony jest hybrydowy Countryman? Cóż, najlepiej przedstawia to następujący scenariusz: auto ładujesz w domu, przez noc, a do pracy masz kilkanaście kilometrów i tam też możesz podpiąć „miniaka” do prądu (uważając oczywiście na plastikową osłonkę gniazda ładowania). W weekend, gdy jak każdy aktywny pracownik korporacji ruszasz poza miasto, samochód korzysta z silnika spalinowego.