Opel Astra GTC – emocje górą [pierwsza jazda autokult.pl]
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego im jakaś rzecz jest mniej praktyczna, tym większe emocje jej towarzyszą? Być może nie odnosi się to do wszystkich tworów człowieka, jednak w przypadku samochodów ta prawidłowość zdaje się sprawdzać niemal w 100%.
26.01.2012 | aktual.: 28.03.2023 15:59
Weźmy na przykład pierwsze lepsze kombi. Funkcjonalności i praktyczności trudno odmówić autu z takim nadwoziem, ale jeśli pod maską nie pracuje jakiś kilkusetkonny potwór, emocje towarzyszące takiemu samochodowi są bliskie zeru. Ta sama zasada tyczy się sedanów.
Na szczęście na drugim biegunie znajdują się 3-drzwiowe auta z nadwoziem coupé, które praktyczność mają w głębokim poważaniu. Jednym z takich aut jest nowy Opel Astra GTC, którego miałem okazję sprawdzić podczas pierwszych jazd testowych na polskich drogach.
Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że Astra w nadwoziu coupé jest najmniej praktyczną wersją tego niemieckiego kompaktu. Nie przewieziesz nią meblościanki kupionej w IKEI i nie zabierzesz na wakacyjny wypad czwórki swoich przyjaciół. Opel Astra GTC ma jednak inne, o wiele bardziej emocjonujące zalety.
Bardzo często jest tak, że na wypieszczonych do granic możliwości zdjęciach producenta każde nowe auto wygląda wręcz zjawiskowo. Gdy ten wspaniały samochód po raz pierwszy zobaczymy na ulicy, czar pryska, a wszystkie niesamowite krągłości i załamania wydają się zwyczajne.
Zapewniam Was, że w przypadku nowej Astry GTC czar nie pryska. Auto na żywo prezentuje się świeżo i zadziornie. Jaskrawy, żółty lakier oraz duże, 18-calowe aluminiowe felgi sprawiają, że to właśnie ten samochód jako pierwszy wychwycicie wzrokiem wśród szaro-czarnej motoryzacyjnej rzeczywistości. Astra GTC z salonu może wyjechać na, bagatela, 20-calowych felgach, chociaż znając stan polskich dróg, taki rozmiar alufelg można polecić tylko masochistom.
Wnętrze gorącego Opla jest praktycznie takie samo jak w Astrze w nadwoziu kombi czy hatchback. Konsola środkowa nadal jest przeładowana przyciskami, a skórzane fotele przednie są na tyle wygodne, że pod koniec jazd testowych trzeba mnie było wyciągać z samochodu siłą.
Z czystego dziennikarskiego obowiązku napiszę, że na tylnej kanapie od biedy zmieszczą się dwie dorosłe osoby, a do bagażnika można zapakować 380 l bagażu. Tylko czy ktoś zwraca w ogóle uwagę na te aspekty, decydując się na Astrę z najbardziej sportowym nadwoziem? Powiem szczerze, że do bagażnika zajrzałem tylko raz, gdy chowałem torbę z aparatem. Większą ciekawość wzbudził we mnie przycisk Sport, ulokowany w górnej części konsoli środkowej.
Pomimo że jazdy testowe odbywały się po drogach o bardzo zróżnicowanej nawierzchni, niemal cały czas, gdy siedziałem za kierownicą, tryb sportowy był aktywny. Pierwszą zmianę po wciśnięciu tego magicznego guzika dostrzega się jeszcze przed wrzuceniem pierwszego biegu i ruszeniem z miejsca. O co dokładnie chodzi? Kolor podświetlenia zegarów z tradycyjnego, białego zmienia się na krwistoczerwony.
Sama zamiana koloru, podobnie jak doklejenie pasków, więcej frajdy z jazdy nie zapewnią. Jednak po aktywacji trybu sportowego pedał gazu jest zdecydowanie bardziej wyczulony na ruch prawej stopy kierowcy, a wspomaganie kierownicy stawia większy opór. Śmiało mogę powiedzieć: Lubię to!
Podczas eventu miałem okazję prowadzić Astrę GTC ze 180-konnym silnikiem benzynowym i ze 165-konnym dieslem. Może Was zaskoczę, ale to właśnie mocny silnik Diesla bardziej przypadł mi do gustu. Co prawda turbodoładowana benzynowa jednostka charakteryzuje się lepszymi osiągami (7,8 s 0-100 km/h vs 8,9 s 0-100 km/h w 165-konnym dieslu) i o wiele bardziej przyjemniejszym dźwiękiem, ale to właśnie silnik Diesla z 350 Nm momentem obrotowym pokazuje lwi pazur przy wyższych prędkościach.
Na temat średniego spalania wypowiem się po bliższym poznaniu auta, co nastąpi już niebawem. Wspomnę jeszcze tylko, że ceny nowej Astry GTC startują od 76 800 zł za auto ze 120-konnym silnikiem benzynowym. Topowy diesel został wyceniony na 91 900 zł, a 180-konna benzyna na 82 600 zł.
Tworząc Astrę GTC, Opel pokazał, jak powinno wyglądać auto, które przede wszystkim ma wywoływać emocje i powodować uśmiech na twarzy swojego właściciela. Najbardziej sportowa wersja nadwozia tego niemieckiego kompaktu, jak każde inne auto, nie jest zapewne pozbawiona wad, ale żeby się ujawniły, potrzeba czasu. Więcej informacji i wrażeń z jazdy przekażę już wkrótce, gdy Astra GTC trafi w moje ręce na dłużej.