Nowy Ford Mustang najlepiej sprzedającym się samochodem sportowym roku 2015
Ford Mustang już na starcie zapowiadał się na rynkowy przebój. Mocne silniki, legendarna nazwa, efektowny wygląd i rozsądna cena. To musiało się udać. Jak wielka jest skala sukcesu?
08.09.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:29
Ford zaryzykował i wpuścił Mustanga na europejski rynek. Zrobił to pierwszy raz w ponad 50-letniej historii tego modelu. Skoro amerykański producent nie zrobił tego do tej pory, musiał być świadom, że ten plan wcześniej mógł nie wypalić. Nowa generacja Mustanga została przygotowana na wymagania europejskich klientów i trafiła na Stary Kontynent w pierwszej połowie tego roku.
Po pierwszych jazdach zarówno wersją V8 jak i EcoBoostem byłem przekonany, że ten samochód przy swojej cenie to strzał w dziesiątkę. V8 zachwyca dzikością, brzmieniem i naturalnym ciągiem dostępnym w każdej chwili pod prawą stopą. Alternatywnie dla 5-litrowych potworów Ford oferuje 2,3-litrowe EcoBoosty z turbodoładowaniem. Puryści wyznający kult widlastej ósemki kręcili nosem już na sam człon Eco w nazwie tego motoru. Nie będę ukrywał, zanim się przejechałem, kręciłem nosem i ja. Wszyscy byliśmy w błędzie - 2,3-litrowy silnik zaspokaja głód mocy i brzmienia (z małą pomocą głośników). Jest zupełnie wystarczający by dać frajdę z jazdy, szczególnie w kabriolecie.
Rewelacyjne doznania z podróżowania tym wozem poszły w parze z niską ceną i słupki sprzedaży poszybowały w chmury. Według globalnej bazy rejestracji pojazdów IHS Automotive, od stycznia do czerwca 2015 zarejestrowano 76 124 nowe Mustangi. To 56-procentowy przyrost w stosunku do ubiegłego roku. Wyniki będą na koniec 2015 prawdopodobnie jeszcze lepsze, bo Ford od niedawna wytwarza także wersje z kierownicą po prawej stronie. W samej Wielkiej Brytanii zamówiono 2000 egzemplarzy, które trafią na drogi w listopadzie tego roku. W sumie Mustang ma trafić do 100 krajów.
Przypomnijmy, że 2,3-litrowy silnik generuje 317 KM i 434 Nm. V8 z kolei rozwija 421 KM i 524 Nm. Klienci głodni doznań w amerykańskim stylu mogą zamawiać Fastbacka w Polsce zostawiając w salonach Forda minimum 148 400 zł. 5-litrowego potwora dostaniemy od 169 400 zł. Wersje otwarte kosztują odpowiednio 165 400 zł i 186 400 zł. Do automatu trzeba dopłacić 9 tys. zł.
Trudno się dziwić, że Mustang rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Dla porównania Volkswagen Golf R rozwijający 300 KM startuje od 151 290 zł. W kompaktowym mocarzu dostajemy co prawda napęd na wszystkie koła, ale chociaż jest to kapitalny samochód, ma w porównaniu z amerykańskim wozem jeden problem - nie jest Mustangiem. I tu przechodzimy do drugiego powodu, dla którego Ford osiągnął tak duży sukces. Mustanga się po prostu pożąda. Nawet jeśli ktoś przechwala się maszyną dwa albo i trzy razy droższą, nie będziemy mieć kompleksów - mamy w garażu legendę.
Czy jakikolwiek model sportowy jest w stanie zagrozić pozycji lidera Mustanga? Na rynek musiałby wejść samochód tani i mocny, który byłby rozchwytywany mimo niedoskonałości. Dobrym materiałem do stania się hitem był Hyundai Genesis Coupé - dawał dużo frajdy z jazdy i był rozsądnie wyceniony. Tu zabrakło jednak ostatniego czynnika - nie stała za nim wielka nazwa, która rozdmuchałaby sprzedaż do ogromnego poziomu. Alternatywą dla Mustanga może być też Toyota GT86. Tutaj jest i tradycja, i wielka frajda z jazdy oraz stosunkowo nieduża cena. Problem w tym, że żaden z tych samochodów nie był wyczekiwany w Europie tak bardzo jak Mustang.
Ford Mustang zawita już wkrótce w naszej redakcji na dłużej. Po wiosennych pierwszych jazdach na południu Niemiec zabierzemy współczesną interpretację klasycznego pony cara na polskie drogi, zatem o nowym wcieleniu legendy więcej przeczytacie u nas już wkrótce.