Nowoczesny system fotoradarów walczy z piratami w Warszawie
Nowe fotoradary wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu. W większości przypadków spełniają swoją prewencyjną funkcję bardzo dobrze i dodatkowo przynoszą państwu duże dochody. W lutym uruchomiono w Warszawie zaawansowany, skuteczny zespół fotoradarów. Już po trzech tygodniach system zarobił 0,75 mln. zł. A to dopiero początek.
04.04.2012 | aktual.: 07.10.2022 19:30
Nowe fotoradary wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu. W większości przypadków spełniają swoją prewencyjną funkcję bardzo dobrze i dodatkowo przynoszą państwu duże dochody. W lutym uruchomiono w Warszawie zaawansowany, skuteczny zespół fotoradarów. Już po trzech tygodniach system zarobił 0,75 mln. zł. A to dopiero początek.
Na skrzyżowaniu ulic Sikorskiego i Sobieskiego na warszawskim Mokotowie ustawiono nowy system składający się z czterech rejestratorów. Strażnicy miejscy testujący nowy sprzęt są bardzo zadowoleni z jego działania. Trudno im się dziwić. Statystyki pokazały znaczną poprawę zachowania kierowców na tym skrzyżowaniu już po trzech tygodniach.
Widać to po liczbie sfotografowanych piratów drogowych. W niedługim czasie po uruchomieniu systemu fotoradarów na mokotowskim skrzyżowaniu rejestratory uwieczniały na zdjęciach średnio 500 wykroczeń na dobę. Po ponad 20 dniach pracy urządzeń liczba wykonywanych fotografii spadła do około 150 na dzień.
Bardzo istotna jest nie tylko liczba wykonywanych zdjęć, ale również szybkość działania systemu. Wszystkie zrobione zdjęcia są od razu przesyłane do centrali. To pozwala na błyskawiczne wystawienie mandatu.
Mogłoby się wydawać, że trudno nie zauważyć wielkiego (około 3 metry wysokości), jaskrawożółtego słupa przy jezdni. Jednak wielu kierowców wciąż wpada w sidła zastawione przez strażników miejskich. Widocznie jeszcze nie wszyscy wiedzą o nowym systemie.
Przytoczone statystyki dotyczące średniej liczby zdjęć wykonywanych w ciągu doby pokazują, że dzięki nowym urządzeniom udało się znacznie poprawić bezpieczeństwo. I nie mam tu na myśli wyłącznie zmuszenia kierowców do dostosowania prędkości aut do panujących przepisów. Dzięki pętlom indukcyjnym warszawski system rejestruje również tych piratów, którzy nie zatrzymali się na czerwonym świetle.
Oznacza to, że za jednym „strzałem” można zarobić dwa mandaty – za przekroczoną prędkość i przejazd przez skrzyżowanie w niedozwolonym momencie. W takiej sytuacji z portfela kierowcy prosto do budżetu miasta jednorazowo powędrować może nawet 700-800 zł.
W zamian za tę „symboliczną” kwotę na konto miłośnika dużych prędkości powędruje do kilkunastu punktów karnych. Chcących wykręcić się od płacenia kary czeka niemiła niespodzianka. Zdjęcia z fotoradarów ustawionych na warszawskim skrzyżowaniu są bardzo dobrej jakości.
Dzięki systemowi sprawdzającemu, czy kierowca nie przejechał na czerwonym świetle, udało się również doprowadzić do upłynnienia ruchu. Teraz mniej aut blokuje skrzyżowanie przez wciskanie się na siłę, gdy zielone światło mają już kierowcy z drogi poprzecznej.
Urządzenia obecnie używane na mokotowskim skrzyżowaniu nie są własnością ani miasta, ani straży miejskiej. System został wypożyczony od producenta na trzy miesiące. Po tym czasie, jeśli odpowiedzialny organ będzie chciał dalej korzystać z fotoradarów na skrzyżowaniu, na którym już są zainstalowane, będzie musiał ogłosić przetarg. Wtedy obecny właściciel urządzeń będzie zmuszony przedstawić najlepszą ofertę. W przeciwnym wypadku pozostanie mu odsprzedanie tych fotoradarów innej firmie bądź ich usunięcie.
W związku z dobrymi efektami działania systemu przy ul. Sobieskiego i Sikorskiego straż miejska już teraz planuje kolejne miejsca lokalizacji nowoczesnych fotoradarów z pętlą indukcyjną. Brane są pod uwagę między innymi skrzyżowania ulic: Grójeckiej i Bitwy Warszawskiej, Połczyńskiej i Sasanki, al. Niepodległości z Batorego, Grójeckiej i Dickensa oraz Ostrobramskiej i Fieldorfa. Obecnie trwają analizy ruchu w najbardziej prawdopodobnych miejscach.
Niestety, nie będzie to tania inwestycja. Jeden fotoradar to wydatek rzędu 250 tys. zł. Od stycznia ubiegłego roku, zgodnie z obowiązującym prawem, pieniądze z mandatów należy przeznaczać na remonty dróg i poprawę bezpieczeństwa. Dzięki temu fotoradary mogą same zarabiać na kolejne elementy systemu. W tym roku w budżecie Warszawy przewidziano przychód z tego typu źródeł w wysokości 3 500 000 zł. Kwota zostanie jednak prawdopodobnie przeznaczona w większości na remont jednego ze skrzyżowań na Bielanach.
Moim zdaniem powinno się instalować możliwie dużo tego typu systemów. Może przynajmniej w ten sposób uda się zmusić osoby notorycznie nieprzestrzegające przepisów do rozważniejszego zachowania na drodze. Szczególnie w tak dynamicznie zmieniającym się środowisku jak miasto nawet 10 km/h różnicy prędkości może decydować o życiu lub śmierci pieszego.
Jeśli nie wierzycie, zerknijcie na poniższy wykres hamowania z dwoma opóźnieniami od dwóch różnych prędkości. Nawet zakładając lepszy wariant skuteczności hamowania, gdy samochód jadący początkowo 50 km/h już stoi w miejscu, ten z szybkością początkową 60 km/h ma jeszcze 40 km/h.
Fotoradary spełniają przede wszystkim funkcję prewencyjną. Zachęcam Was więc do dodawania w komentarzach informacji o miejscach w Waszych okolicach podobnych do tego w Warszawie.
Odwiedź forum Autokult.pl:
Źródło: rmf24