Nowe Audi R8 - nudniejsze Lamborghini v.2.0? [JC]
Audi w Genewie pokazało nowe Audi R8. Wielce się nie zadziwiłem, bo spodziewałem się raczej liftingu niż rewolucji stylistycznej. Bardziej szokująca jest informacja, którą w Audi wręcz się szczycą - połowa auta to Lamborghini Huracan. Czy to dobra droga? Czy superauto może być nudne?
23.03.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:38
Poprzednie Audi R8 miało przydomek najnudniejszego supersamochodu świata. Wyobraźcie sobie paradoks - wóz z silnikiem od Lamborghini, który nazywa się nudnym? Wydaje mi się, że to gruba przesada. Poprzednie R8 z silnikiem V8 nie było specjalnie emocjonujące, w końcu nawet RS6 było szybsze. Inna sprawa jeśli chodzi o wersję V10 i poliftingową V10 Plus. W przypadku nowego auta, mamy do wyboru tylko wersję V10 z silnikiem wprost z Lamborghini Huracana, choć wciąż warianty mocy są dwa 540 i 610 koni mechanicznych - odpowiednio V10 i V10 Plus. Zasadniczo można powiedzieć, że to Huracan w innym płaszczyku i z troszkę inną technologią.
Z zewnątrz R8 przypomina poprzednika bardziej niż to powinno mieć miejsce w samochodzie, który określa się mianem "nowego modelu" ale do tego zdążyłem już przywyknąć. Sylwetka pozostała ta sama, wyraz "twarzy" zmienił się i to na lepsze. Nowoczesne światła, które mogą być laserowe, trochę inny zderzak, grill. Żadnych rewolucji - stylistycznie faktycznie wieje nudą. Z tyłu jeśli ktoś się nie zna to może wcale nie zauważyć zmian. Wsiadając do środka, poza materiałami z najwyższej półki i smrodu skóry zmieniło się wszystko. Nie ma centralnego ekranu multimediów, tylko ukochany przez Audi ekran LCD zamiast tradycyjnych wskaźników, umieszczony za kierownicą. Moda na likwidację ukochanych przeze mnie guziczków trwa w najlepsze a na środku konsoli znajdziemy jedynie, skądinąd świetnie wyglądające regulatory klimy. Design zarówno zewnętrzny jak i wewnętrzny to chyba te 50%, które różni R8 od Huracana. Mimo tej samej koncepcji - duży wyświetlacz za kierownicą zamiast centralnego, wszystko inne różni te auta. Audi poszło w stronę Ferrari, czyli przycisk startera i inne ważne przyciski umieszczone na kierownicy. Auto jest zdecydowanie zorientowane na swojego nadzianego pieniędzmi kierowcę i ma robić mu fajnie, o ile ten jest minimalistą, w przeciwnym wypadku niech kupi najeżone guzikami Lambo.
Więcej zmian zaszło tam, gdzie światło nie dociera. Dostępne są wersje V10 i V10 Plus, jedna to słabszy (540 KM) Huracan, a druga zamiast Plus mogłaby się nazywać LP610-4 i nikt nie robiłby z tego tytułu problemów. Jednostka 5.2 została przejęta wprost z Lambo. Samochód zbudowany jest na ramie przestrzennej, którą w Audi nazywają Space Frame, ale nie martwcie się - Lambo też ma Space Frame. To i zastosowanie lekkich materiałów skutkuje relatywnie dość niską masą własną na poziomie 1450 kg, zarówno w wersji V10, V10 Plus i w Huracanie. Osiągi V10 Plus i Huracana są wręcz identyczne - od 0 do 100 oba auta będą pędzić przez 3,2 s, czyli szybko, może nawet piekielnie szybko. Z gorszych wiadomości dla fanów ręcznych skrzyń - w nowym R8 nie będzie manuala, który w poprzedniej wersji był dostępny i cieszył odkrytą konstrukcją z chromowanym lewarkiem. Teraz na pokładzie jest dwusprzęgłówka, ta sama co w Huracanie.
Jest jednak rodzynek, wersja, która w Lambo nie jest i nie będzie dostępna - mowa o R8 e-tron. Samochód w pełni elektryczny, który legitymuje się najniższą mocą ze wszystkich R8 - 462KM. Z kolei moment obrotowy jest kosmiczny - 920NM i to dostępnych w całym zakresie obrotów. Przez ciężkie akumulatory osiągi e-trona są niestety gorsze niż wersjach spalinowych. Sprint 0-100 to "aż" 3,9 s, a prędkość będzie ograniczona do 210/250 km/h. Cieszy mnie to - silniki spalinowe wciąż górą!
Cała koncepcja auta, które wygląda jak kopia Huracana w innym opakowaniu mnie dziwi. Ostatnio marki z koncernu VAG zaczęły się bardzo mocno zazębiać. Passat, który butami i ceną wchodzi w rejony Audi A4, czyli premium. Teraz R8, czyżby Huracan dla plebsu? Ależ skąd! Cena R8 V10 Plus jest wyższa o 20.000 euro niż Huracana, który wcale nie jest zrobiony gorzej, który jeździ tak samo i wygląda odważniej, choć ma swoje grono hejterów. Jednak słysząc marudzenie na design Huracana, który nazywano liftingiem Gallardo, co ci ludzie powinni powiedzieć o nowym R8? Cały czas zadaję sobie pytanie - czy to ma sens? Z pewnością jakiś ma, tylko dlaczego wydawać 165 000 euro na podstawowe, dużo słabsze R8 V10, skoro za 169.000 euro mamy dużo bardziej unikalnego, dzikiego, mocniejszego, szybszego i wyzywającego Huracana. Nikt mi nie wmówi, że kupując taki samochód chce się pozostać incognito, przecież nawet ten lansowany na nudnego sportowca samochód się wyróżnia. Ciężko mi znaleźć target. W obydwóch przypadkach klient musi być nadziany i chcieć coś szybkiego. Przyznam, że Audi lansuje się na bardziej stateczne i luksusowe. Limuzyną i tak nie będzie. Jedno jest pewne - dzięki temu posunięciu VAG wydał na oba auta mniej pieniędzy, dużo mniej pieniędzy. Może i jest to konserwatywne auto, które mało się zmieniło, ale jedno jest pewne - 610-konnego potwora, który z wyglądu jest rasowym, mięsistym coupe z pewnością nie można nazywać nudnym.